Paroles et traduction Ascetoholix - Cos tam jest

Cos tam jest

Tak jest... jak woda z ogniem, wróg z wrogiem, my i ekran TV,
Los się ożywił i dziś mnie to nie dziwi.
Nikt z nas się nie oliwił żeby ktoś nam piątkę przybił, rap wycelował w nas, nie chybił.
Gramy pierwszy gwizdek, bez odwrotu poszło w biznes.
Wiesz... i już nie zerwę, już nie przerwę, już nie przysnę.
Sława i melanże czekają aż do dechy wcisnę,
Zawieszę się, zawisnę, zdryfuję na mieliznę.
A jednak coś tam jest, by strzec,
Mówić weź się ocknij, pilnuje gdy się rozlatują klocki.
Chcesz przekroczyć próg, chce, od skrajnej biedy w sukces.
Żrą jak świnie głodne w świeżo zamożnej grupce.
Jednak coś tam jest, co mnie kieruje na krzyżówce.
Sobota, środa, soda chce mi namotać w główce.
A jednak coś tam jest... ta... coś tam jest... a jednak coś tam jest...

Wracam nocą, spiker cedzi w radiu, dookoła noc głucha,
Nawet kebab już zamknęli, nie chce mi się z miasta ruszać.
Parkuję, wysiadam, daję luz zmęczonym oczom.
Chłodne powietrze, myśli gonią się i tłoczą.
Za mną kilkadziesiąt godzin, a w nich multum wrażeń,
Ludzi, klubów, twarzy... co zostanie czas pokaże.
To osiada w każdym z nas, daje siłę lub osłabia,
Jak ragga, raz się wznosi, raz opada.
I nie powiesz mi że nie masz w sobie drugiej krwi, drugiego obiegu.
Tego ważnego dla nas tak, pielęgnowanego u mnie przez uczucia i sumienie.
Nie zamienię ich na żadne premie nigdy... nigdy.

Jednak coś tam jest, jest i nie jest to legendą,
Jednak coś tam jest, coś co czuwa wciąż nade mną,
Jednak coś tam jest... ta... coś tam jest... coś tam jest...
A jednak coś tam jest...

Po drodze spotkałem wielu, zajebiście się zapowiadali.
Środki możliwości oblali gorzej niż mogli, gdzie błędy, gdzie?
W otoczeniu czy w nich samych? Nie wiem...
Kurwa, sam mam plany, zrozum,
Całym sercem zajarany, oby jak najwięcej tego we mnie.
Świat nic nie daje za friko, Bóg dał życie dzięki pracy i trikom,
Zdobywać trzeba resztę, nikt nie spyta się czy pomóc.
Sam dojdź do celu i zaśpiewaj kiedyś komuś
Ja wiem, jak spełniać sen, jak życiową jutę przerobić w najlepszy lek
I wspiąć się i zrobić coś nowego z chłopakami, jak 52 i Owal, Mezo,
Siłą, własnymi rękami, jednak coś tam jest, co czuwa nad mym losem.
To nadzieja, miłość, wiara, święta trójca.
Ja się staram, was też proszę, w każdym z nas coś się kryje.
Ryzyko, wzloty i upadki - tak się żyje.

Coś sprawia, że się ciągle zastanawiam,
Dwa razy przemyślę zanim krok przed siebie stawiam.
Coś sprawia że idę pomału, kiedy inni biegną w nałóg,
Bez hamulca w środek wału wól i walą do kanału...
Los dał, los wziął, mnie wspiął, bym upadł.
Nie zobaczysz mego trupa, moja dusza nie dla branży.
Słuchaj, każdy gada ze rap fucha to z miłości...
Ja się nie dam udobruchać, wszędzie kłamstwo,
Lecz wiem gdzie jest otucha, bo ktoś lub coś mówi mi dość, kiedy mam stanąć.
Stop powiedzieć fanom, stop reklamom, stop ekranom.
Chcą mieć siano, mnie niech łapią,
Niech się wsławią i udławią, ja pociągnę mały etat.
Tylko bracie nie mów mi że coś w tym nie tak.
Widocznie siedzi we mnie gdzieś ten prawdziwy asceta.
Mało, skromnie, o konkretach,
To coś tam jest i działa jak opieka, coś tam jest i na mnie czeka...

Jednak coś tam jest, jest i nie jest to legendą,
Jednak coś tam jest, coś co czuwa wciąż nade mną,
Jednak coś tam jest... ta... coś tam jest... coś tam jest...
A jednak coś tam jest...

What's There

That's right... like water and fire, enemy and enemy, me and the TV screen,
Fate has come alive and today it doesn't surprise me.
None of us got oiled up for someone to high-five us, rap aimed at us, it didn't miss.
We play the first whistle, no turning back, it went into business.
You know... and I won't break anymore, I won't stop, I won't fall asleep.
Fame and parties are waiting for me to push it to the limit,
I'll hang, I'll drift onto the shallows.
And yet there is something there to protect,
Saying wake up, watching over when the blocks fall apart.
You want to cross the threshold, you want, from extreme poverty to success.
They eat like hungry pigs in a newly affluent group.
Yet there is something there that guides me at the crossroads.
Saturday, Wednesday, soda wants to mess with my head.
And yet there is something there... yeah... something is there... and yet something is there...

I'm coming back at night, the announcer is straining on the radio, the night is deaf around,
Even the kebab place is closed, I don't feel like leaving the city.
I park, get out, give my tired eyes a rest.
Cool air, thoughts chasing and crowding.
Behind me several dozen hours, and in them a multitude of impressions,
People, clubs, faces... time will tell what will remain.
It settles in each of us, gives strength or weakens,
Like ragga, sometimes it rises, sometimes it falls.
And you won't tell me you don't have a second blood in you, a second circulation.
That important for us so much, nurtured in me by feelings and conscience.
I will never trade them for any bonuses... never.

Yet something is there, it is and it is not a legend,
Yet something is there, something that watches over me all the time,
Yet something is there... yeah... something is there... something is there...
And yet something is there...

Along the way I met many, they were fucking promising.
They wasted their means and possibilities worse than they could, where are the mistakes, where?
In the environment or in themselves? I don't know...
Damn, I have plans myself, understand,
Fired up with all my heart, I hope as much of it as possible in me.
The world gives nothing for free, God gave life thanks to work and tricks,
You have to get the rest yourself, no one will ask if they can help.
Reach your goal yourself and sing to someone someday
I know how to fulfill a dream, how to turn life's jute into the best medicine
And climb up and do something new with the guys, like 52 and Owal, Mezo,
By force, with my own hands, yet there is something there that watches over my fate.
It's hope, love, faith, the holy trinity.
I try, I ask you too, there is something hidden in each of us.
Risk, ups and downs - that's life.

Something makes me keep wondering,
I think twice before I take a step forward.
Something makes me go slowly, when others run into addiction,
Without brakes into the middle of the shaft of wills and crash into the canal...
Fate gave, fate took, lifted me up, so that I would fall.
You won't see my corpse, my soul is not for the industry.
Listen, everyone says rap is a job out of love...
I won't be appeased, lies everywhere,
But I know where there is solace, because someone or something tells me enough, when I have to stand.
Stop telling the fans, stop the ads, stop the screens.
They want the hay, let them catch me,
Let them become famous and choke, I'll pull a small job.
Just don't tell me there's something wrong with that, brother.
Apparently somewhere inside me sits that real ascetic.
Little, modestly, about specifics,
That something is there and works like care, something is there and waiting for me...

Yet something is there, it is and it is not a legend,
Yet something is there, something that watches over me all the time,
Yet something is there... yeah... something is there... something is there...
And yet something is there...