Prawdziwy romans - Bonson traduction en allemand

Prawdziwy romans

Męczy mi banię kilka ładnych lat
Obok gdy kładę się i wstaję, kurwa cały czas
I ciągle słyszę jej gadanie: "to jest źle, ma być tak"
Co jest pięć? Jakby na łeb mi się walił dach
Znasz ten temat, że już nerwy masz na max spięte?
I nie pomaga nic, nawet strzał w gębę
Kumple mówią: "walnij dwa wściekłe"
Ta, pewnie, pchać się w to, to się wyłożyć na wstępie
Po melanżu to w ogóle nie ma gadać o czym
Pierdoli mi, że obiecałem się nie szlajać w nocy
A ja się wczuwam w jakieś gadki z dupy, zamiast odbić
I znów się kończy tak, że wyje mi, jak Pavarotti
Czasem siadamy, żeby może znaleźć złoty środek
A dla niej złoty środek, to nie wychodzić wogle
I w sumie nie ukrywam, czasem nawet zrobi dobrze
I zaraz jedna chwila darcie ryja kończy wątek

Wczoraj na przykład, to myślałem, że się czymś pochlastam
W TV chujnia, grać się nie chce, dzwonią: "wyjdź do miasta"
I mówię: "tylko kilka drinków, wiesz i szybko taxa"
Yhm, i wieczór mam z Polsatem, a nie przy toastach
Czasami dogaduję się, jak z nikim nikt
Nawet na miny, coś tam biegać chciałem, niby nic
A czuję się jak kurwa heros jakiś, albo inny dzik
I zara wkurwia mnie, bo weekend to bym wypił z kimś
I dzwonią mi, piszą, a ja wiem, że nic z tego
"Skończy się jak zawsze, a mieliśmy wyjść z tego
Bo jak pijesz pokazujesz chuja i się wstydź tego
Inni jakoś mogą wyjść normalnie, a Ty byś przegiął, elo"
I tak znowu ze mnie cham i wgle syf już straszny
I znów się kłócę z nią, że jebać i że wytłumacz mi
I nagle wchodzi, Iza mówi: "mała śpi u babci
I jebać tą trzeźwość Damian, mam ochotę iść potańczyć"
Ej, gdzie moje nike? Ty

To nie jest tak, że co dzień myślę tylko o tym
Ale jak za długo chodzę trzeźwy, wtedy słyszę głosy
Polać, przechylić, wytrzeć wąsy, bo
Każdy czasem musi iść się skończyć, ouu
Nie miej mi za złe, że znów wyjdzie zwierze z nas
Czasem kłócę się ze sobą, odpoczywać będzie czas
Polej, przechyl jeszcze raz, bo
Każdy czasem musi się gdzieś schlać

Nie jest tak?

Wahre Liebe

Es nervt mich schon seit ein paar Jahren
Neben mir, wenn ich mich hinlege und aufstehe, verdammt, die ganze Zeit
Und ich höre immer ihr Gerede: "Das ist falsch, so muss es sein"
Was ist los? Als ob mir das Dach auf den Kopf fällt
Kennst du das Thema, dass die Nerven blank liegen?
Und nichts hilft, nicht mal ein Schuss ins Gesicht
Kumpels sagen: "Haue zwei wilde raus"
Ja, klar, mich da reinzustürzen, wäre gleich am Anfang ein Fail
Nach dem Feiern sollte man sowieso nicht über was reden
Sie labert, dass ich versprochen habe, nachts nicht rumzulaufen
Und ich verstehe mich auf irgendwelchen Bullshit, statt abzusagen
Und wieder endet es so, dass sie mir vorsingt wie Pavarotti
Manchmal setzen wir uns, um vielleicht einen Kompromiss zu finden
Aber für sie ist der Kompromiss, gar nicht rauszugehen
Und ganz ehrlich, manchmal tut es sogar gut
Und schon eine Sekunde später beendet Gebrüll das Thema

Gestern dachte ich zum Beispiel, ich würd mich ablenken
Im TV nur Mist, keine Lust zu spielen, sie rufen: "Komm in die Stadt"
Und ich sage: "Nur ein paar Drinks, weißt du, und schnell ein Taxi"
Mhm, und mein Abend endet mit Polsat, nicht mit Toasts
Manchmal verstehe ich mich, als wäre niemand da
Sogar auf Gesten, ich wollte irgendwas machen, nichts Besonderes
Und ich fühle mich wie ein verdammter Held oder so ein Wildschwein
Und sofort regt es mich auf, weil am Wochenende würde ich mit wem trinken
Und sie rufen an, schreiben, und ich weiß, dass nichts draus wird
"Es endet wie immer, dabei wollten wir da raus
Denn wenn du trinkst, zeigst du dein Arschloch-Gesicht und schäm dich
Andere können normal rausgehen, aber du übertreibst, ciao"
Und schon wieder bin ich der Fiesling und überhaupt einfach nur ekelhaft
Und wieder streite ich mit ihr, dass es scheißegal ist und erklär mir
Und plötzlich kommt Iza rein und sagt: "Die Kleine schläft bei Oma
Und scheiß auf die Nüchternheit Damian, ich hab Bock zu tanzen"
Ey, wo sind meine Nikes? Du

Es ist nicht so, dass ich jeden Tag nur daran denke
Aber wenn ich zu lange nüchtern bin, dann höre ich Stimmen
Einschenken, austrinken, den Bart abwischen, denn
Jeder muss manchmal weggehen, ouu
Nimm es mir nicht übel, wenn wieder das Tier in uns rauskommt
Manchmal streite ich mit mir selbst, Erholung kommt irgendwann
Füll nach, trink nochmal, denn
Jeder muss sich mal betrinken

Ist es nicht so?