Paroles et traduction Małach - Co By Nie Było

Co By Nie Było

Płynę na fali, która mnie niesie
Jestem tu jeden!
Muzykę robiłem od zawsze dla siebie!
Dla mnie to Eden!
Wszytko to, co mam
Teraz, kochanie, wyłącznie dla ciebie
Jak będziesz już większa wszystko opowiem ci
Chociaż jak to zrobię – nie wiem!

Co by nie było
Dam sobie radę
Nie jestem pizda!
Życie mnie trzyma na dystans
Kusi mnie, żebym korzystał - wyznam
Jestem normalnym chłopakiem
Cisnę, bo wiem że mam patent, raczej
Młodym Polakiem
Choć jeżdżę na Włochy, Hiszpanię i Francję przez Pragę
Gdzie my nie byli
Palcem robieni to nie tu
Not very happy
Przerobią cię nawet dwa razy
U ciebie na poczcie, jak jesteś debil
Emery dalej na froncie
Ale nie w walce by więcej, wyżej
Dobrze się czuję na lądzie
Tańczę tu breaka i to jest prawdziwe

Chociaż co by nie było - to wchodzę
Idę tu po coś
Nie szedłem po drodze
Wiem za czym idę
I za tym chodzę
Mam 10-letnią karocę
Przy każdej płycie też się upocę
Czasem tu dni całe, noce
Robię se co chcę z muzyką, bo muzyką żyje na co dzień, kocie

Gdzie mój dom?
Gdzie moja noga stanie jutro, ziom?
Dla mojej rodziny chcę zbudować schron
Choć ciągle kracze na nas stado wron
Co by nie było, powiedz
Gdzie mój dom?
Gdzie moja noga stanie jutro, ziom?
Dla mojej rodziny chcę zbudować schron
Choć ciągle kracze na nas stado wron
Co by nie było idę

Jestem artystą
Z różnymi prądy czasami płynę
Ni chuja nie będę nawijał tak jak chcesz
Jak będę chciał tak nawinę
Minę jaką chcę zrobię do gry
Nie jestem pazerny, a szczodry
Wychodzę w jeansach z kredytem
Zakładam dresy i mówię: dzień dobry
Udaję lamusa po raty
Zawsze się wkręca jakiś mordziaty
Dadzą mi wszystko
Nie chcą zaliczki, rachunku, faktury, przedpłaty
Nie spadnę nisko
Moje sumienie jest czyste
Ale nie jestem z bajki
Mogę być każdym
A ważne kto dla mnie jest ważny: bity i kartki
Mikrofon dynamic w domu
Czy kurwa duże studio za pięćset
Najlepsze sushi czy najgorsza zepsuta
Zupa na mieście (na mieście, na mieście)
Co by nie było
Gdzie by nie byli
Dadzą se rady
Dziecko, rodzin, koncerty, a kiedyś zbuduję se chatę
Kojarz mnie mordo z moim warsztatem
Nie urodziłem się celebrytą
Foty se robię wyłącznie dla fanów
Czasem przeszkadza mi to
Czasem bym chciał incognito
I skupić się tylko, żeby rozjebać
Głowy wysoko
Nie słuchać innych
Uwierzyć w siebie i dupy nie sprzedać

Gdzie mój dom?
Gdzie moja noga stanie jutro, ziom?
Dla mojej rodziny chcę zbudować schron
Choć ciągle kracze na nas stado wron
Co by nie było, powiedz
Gdzie mój dom?
Gdzie moja noga stanie jutro, ziom?
Dla mojej rodziny chcę zbudować schron
Choć ciągle kracze na nas stado wron
Co by nie było idę

Jestem ziomalem dla mych ziomali, którzy są ze mną
Co by nie było
To nie jest im, i nie jest mi wszystko jedno
Serio!
Byliśmy razem jak było nas wielu
Dziś tu najbliższych mam paru
Od smutku, radości sukcesów
Porażek, nie tylko browarów
Dawaj tu paru
To go nie ciągnie z zazdrości
Bo ja to nie mogę
I nawet mi wóda zajeżdżam jak mam zagrać koncert
I popijam z cytryną wodę, z jebanym lodem
Znam położenie, gdzie w sklepie dla ciebie jest wszystko za drogie
Byłem czasami też w położeniu, gdzie siana rozjebali trochę
Nie ma jak dom, jebac hotel
I starą, choć własną gablotę
Radził se chodząc na boso
Poradzi se kiedy przysłali mu flotę
Co by nie było
To robił bity i pisnął kolejną zwrotę
Dlatego muzyka jest dla mnie czymś więcej
Niż tylko przedmiotem
A w każda plotę wbijamy to, co w bijamy w hejterów i wrogów
Patrzyłem na nich tak samo z tramwaju
Jak patrzę na nich dziś z samochodu
Czy we Wrocławiu na Krzyki
Czy w WWA na Mokotów
Jestem gotowy jak nigdy
Od kiedy na świecie pojawiła ona się
Nie dbam o zło czy konflikty

Gdzie mój dom?
Gdzie moja noga stanie jutro, ziom?
Dla mojej rodziny chcę zbudować schron
Choć ciągle kracze na nas stado wron
Co by nie było, powiedz
Gdzie mój dom?
Gdzie moja noga stanie jutro, ziom?
Dla mojej rodziny chcę zbudować schron
Choć ciągle kracze na nas stado wron
Co by nie było idę

Whatever Happens

I'm riding the wave that carries me
I'm here alone!
I've always made music for myself!
For me, it's Eden!
All that I have
Now, baby, exclusively for you
When you're older, I'll tell you everything
Although how I'll do it – I don't know!

Whatever happens
I'll manage
I'm not a pussy!
Life keeps me at a distance
It tempts me to indulge - I confess
I'm a normal guy
I push on because I know I have a knack, rather
A young Pole
Though I travel to Italy, Spain, and France via Prague
Where haven't we been
Born with a silver spoon, not here
Not very happy
They'll even screw you over twice
At your own post office, if you're a fool
Emery's still on the front lines
But not in battle, for more, higher
I feel good on land
I dance breakdance here, and that's real

Even though whatever happens - I'm in
I'm here for something
I didn't take the easy path
I know what I'm after
And I follow it
I have a 10-year-old chariot
With every album, I also sweat
Sometimes here, whole days, nights
I do what I want with music, because I live by music every day, honey

Where's my home?
Where will my foot land tomorrow, bro?
I want to build a shelter for my family
Even though a flock of crows keeps cawing at us
Whatever happens, tell me
Where's my home?
Where will my foot land tomorrow, bro?
I want to build a shelter for my family
Even though a flock of crows keeps cawing at us
Whatever happens, I go

I'm an artist
Sometimes I flow with different currents
I won't fucking rap the way you want
I'll rap how I want
I'll make whatever face I want for the game
I'm not greedy, but generous
I go out in jeans with a loan
I put on sweatpants and say: good morning
I pretend to be a loser for installments
There's always some grumpy guy involved
They'll give me everything
They don't want a deposit, bill, invoice, prepayment
I won't fall low
My conscience is clear
But I'm not from a fairytale
I can be anyone
And what matters is who is important to me: beats and papers
Dynamic microphone at home
Or a fucking big studio for five hundred
The best sushi or the worst spoiled
Soup in the city (in the city, in the city)
Whatever happens
Wherever they are
They'll manage
Child, family, concerts, and someday I'll build myself a house
Associate me, bro, with my workshop
I wasn't born a celebrity
I take pictures exclusively for fans
Sometimes it bothers me
Sometimes I'd like to go incognito
And focus only on blowing minds
Heads held high
Don't listen to others
Believe in yourself and don't sell your ass

Where's my home?
Where will my foot land tomorrow, bro?
I want to build a shelter for my family
Even though a flock of crows keeps cawing at us
Whatever happens, tell me
Where's my home?
Where will my foot land tomorrow, bro?
I want to build a shelter for my family
Even though a flock of crows keeps cawing at us
Whatever happens, I go

I'm a homie to my homies who are with me
Whatever happens
It's not indifferent to them, and it's not indifferent to me
Seriously!
We were together when there were many of us
Today I have a few closest ones here
From sadness, joy, successes
Failures, not just beers
Bring a few here
It doesn't drag him down with envy
Because I can't
And even vodka fucks me up when I have to play a concert
And I sip water with lemon, with fucking ice
I know the location where everything in the store is too expensive for you
Sometimes I was also in a situation where they blew a bit of money
There's no place like home, fuck a hotel
And an old, even if it's your own, display case
He managed by walking barefoot
He'll manage when they sent him a fleet
Whatever happens
He made beats and dropped another verse
That's why music is more to me
Than just an object
And in every gossip, we hammer what we hammer into haters and enemies
I looked at them the same way from the tram
As I look at them today from the car
Whether in Wroclaw on Krzyki
Or in Warsaw on Mokotów
I'm ready like never before
Since she came into the world
I don't care about evil or conflicts

Where's my home?
Where will my foot land tomorrow, bro?
I want to build a shelter for my family
Even though a flock of crows keeps cawing at us
Whatever happens, tell me
Where's my home?
Where will my foot land tomorrow, bro?
I want to build a shelter for my family
Even though a flock of crows keeps cawing at us
Whatever happens, I go