Paroles et traduction Pięć Dwa Dębiec - Pies

Pies

Pies! Pies! Pies! Pies!
Bez pana, bez rasy, bez rodowodu
Bez obroży, bez kagańca, bez smyczy, zwykły i szary
Który samotnie ulicami się włóczy
Zbyt dużo widzi, jeszcze więcej nieufności się uczy
Jak masa innych, małych, wielkich, młodych, starych
Zwykłych, szarych, brudnych, przemokniętych
Jest ich tak wiele, najlepsi przyjaciele
Wielki sztuczny uśmiech przyklejony do twarzy, kawałek mięsa w ręku
Piesku chodź, powąchaj sobie, możesz sobie pomarzyć
Pokazujesz że to dla mnie, pogwizdujesz, przywołujesz
Głaskasz mnie po główce, poklepujesz, jak ty bardzo mnie żałujesz...

Zapominasz, że pies wyczuje jak ktoś go oszukuje
Ale ty masz to czego tak bardzo potrzebuję
Cud który uśpi głód, a mnie uratuje
Nienawidzę tego! Wstydzę się za to!
Bo kiedy ty mi mówisz, "Proś!", ja staję na dwóch łapach
Krzyczysz, "Leżeć!" - Ja się kładę, "Siad!" - Ja siadam
Płaszczę się przed tobą, błagam, odgryzł bym ci rękę, ale nadal
Staram się przekonać cię prośbami, patrzę smutnymi oczami
"Nie pomogą oczy, musisz skoczyć!"
A mi ślina z pyska kapie i tylko się gapie
Trącam cię łapami, pożeram oczami
To co trzymasz w dwóch palcach
A ty machasz tym i głupio się uśmiechasz
"Jak doskoczysz to dostaniesz!"
Bo nade mną wisi i kusi mnie moje pierwsze danie
Upokorzenie, którego sobie nigdy nie wybaczę
Skaczę! Jak na zawołanie, ty dajesz mi zadanie
A do mnie należy jego odpowiednie wykonanie
Może wreszcie to dostanę! Chwila spełnienia jest już bliska
Ale czar pryska, gdy ty zabierasz rękę tuż sprzed mego pyska

Nie ma za mną nic, a przede mną jedno
Przedmiot pożądania, coś co mnie pociągnie na dno
Chęć posiadania, chęć posiadania, chęć posiadania

Nie ma za mną nic, a przede mną jedno
Przedmiot pożądania, coś co mnie pociągnie na dno
Chęć posiadania, chęć posiadania, chęć posiadania

"Wyżej piesku, musisz skoczyć wyżej!"
Zadowolony z siebie, podsuwasz coraz bliżej
Swą dłoń pod mój nos, "Daj głos! Daj głos!", patrzę na wprost
Ostatnia szansa by wydostać się spod kreski
I zmienić swój skomlący, pieski los
W pełen bożej łaski, anielski głos
Wyjść z gówna miejskich ścieków
Spod mostu wejść na most
Być czymś więcej niż marny, szary, dzielnicowy cień
Przecież podobno każdy pies ma swój dzień
Mówią tak ludzie sukcesu spoza wielkiej wody
Nie ma takiej przeszkody, której nie pokonasz
Dasz radę! Jak nie sam to kosztem innych, niewinnych
To ich pech, a nie grzech, nie bądź dziecinny
Trzeba coraz wyżej mierzyć
Nie przestać w siebie wierzyć
Kurwa! Ja staram się tu przeżyć
I myślę jak zdobyć, to co ma mnie zbawić
Sprawić że uwierzę w siebie
I poczuję się wreszcie jak czystej rasy pies
W swym rasowym niebie, w swym rasowym niebie
Nadeszło moje pięć minut, zostały jeszcze dwie
Bierze górę chęć, pomimo, że sumienie mówi "Nie"
Psie! Twój dzień jest dzisiaj, ruszaj i nie czekaj!
Nie pomogły prośby, pozostaje tylko siła
I choćby to zła droga była
Musisz zrobić to czego ulica cię najlepiej nauczyła

Nie ma za mną nic, a przede mną jedno
Przedmiot pożądania, coś co mnie pociągnie na dno
Chęć posiadania, chęć posiadania, chęć posiadania

Nie ma za mną nic, a przede mną jedno
Przedmiot pożądania, coś co mnie pociągnie na dno
Chęć posiadania, chęć posiadania, chęć posiadania

Jak na snack atak, ruszam!
Już nie proszę, nie wzruszam oczami, nie trącam łapkami
Przerażam kłami! Wyszczerzam je
Zamierzam wyrwać zdobycz razem z twoimi palcami
Rozszarpię cię, tym razem ja zabawie się twoimi uczuciami
Koniec z gierkami, tak naprawdę jesteśmy wszyscy tacy sami
Poskładani – pół na pół ze złości i obojętności
Kości zostały już rzucone, za późno już, spójrz!
Moje oczy płoną, zęby lśnią, zaraz spłyną twą krwią
I głowę dam, że już nie czujesz się jak pan
Straciłeś kontrolę i teraz pies gra główną rolę
To wszystko to już nie jest widowisko na twój rozkaz
Zaraz wielki szary okaz na pokaz
Zaciśnie szczęki na kości twojej ręki, skaczę!
I tylko dzięki opatrzności me kły nie dosięgły cię
O nie! O nie! Nie, nie!
Twój wzrok wrogo błyska, kopiesz mnie swą noga z bliska
Siła mną ciska, aż tam gdzie ściana niska
Od brudu i wilgoci śliska, prosto w róg śmietniska
I koniec widowiska!

Pies, pies, pies
Pies, pies, pies
Pies, pies, pies
Pies... A pies też

Dog

Dog! Dog! Dog! Dog!
Without an owner, without breed, without pedigree
Without a collar, without a muzzle, without a leash, ordinary and gray
Who wanders the streets alone
Sees too much, learns even more distrust
Like many others, small, big, young, old
Ordinary, gray, dirty, soaked
There are so many of them, the best friends
A big fake smile glued to your face, a piece of meat in your hand
Come here doggy, sniff it, you can dream
You show that it's for me, you whistle, you call
You stroke my head, pat me, how much you pity me...

You forget that a dog can sense when someone is deceiving him
But you have what I need so much
A miracle that will lull hunger and save me
I hate this! I'm ashamed of it!
Because when you tell me, "Beg!", I stand on two paws
You yell, "Lie down!" - I lie down, "Sit!" - I sit
I grovel before you, I beg, I would bite your hand off, but still
I try to convince you with pleas, I look with sad eyes
"Eyes won't help, you have to jump!"
And my saliva drips from my mouth and I just stare
I nudge you with my paws, I devour with my eyes
What you hold in two fingers
And you wave it and smile stupidly
"If you jump, you'll get it!"
Because above me hangs and tempts me my first meal
Humiliation that I will never forgive myself
I jump! As if on command, you give me a task
And it's up to me to do it properly
Maybe I'll finally get it! The moment of fulfillment is near
But the spell breaks when you take your hand away from my mouth

There is nothing behind me, and one thing in front of me
The object of desire, something that will drag me to the bottom
The desire to possess, the desire to possess, the desire to possess

There is nothing behind me, and one thing in front of me
The object of desire, something that will drag me to the bottom
The desire to possess, the desire to possess, the desire to possess

"Higher doggy, you have to jump higher!"
Pleased with yourself, you put it closer and closer
Your hand under my nose, "Speak! Speak!", I look straight ahead
The last chance to get out from under the line
And change my whining, doggy fate
Into a full of God's grace, angelic voice
Get out of the shit of the city sewers
From under the bridge to the bridge
To be more than a pathetic, gray, district shadow
After all, supposedly every dog has his day
So say successful people from across the great water
There is no obstacle you cannot overcome
You can do it! If not on your own, then at the expense of others, innocent ones
It's their bad luck, not a sin, don't be childish
You have to aim higher and higher
Never stop believing in yourself
Damn it! I'm trying to survive here
And I'm thinking about how to get what will save me
Make me believe in myself
And finally feel like a purebred dog
In my purebred heaven, in my purebred heaven
My five minutes have come, two are left
Desire prevails, even though my conscience says "No"
Dog! Your day is today, go and don't wait!
Pleas didn't help, only force remains
And even if it's the wrong way
You have to do what the street taught you best

There is nothing behind me, and one thing in front of me
The object of desire, something that will drag me to the bottom
The desire to possess, the desire to possess, the desire to possess

There is nothing behind me, and one thing in front of me
The object of desire, something that will drag me to the bottom
The desire to possess, the desire to possess, the desire to possess

Like a snack attack, I'm going!
I no longer beg, I don't move my eyes, I don't nudge with my paws
I frighten with my fangs! I bare them
I intend to rip out the prey along with your fingers
I will tear you apart, this time I will play with your feelings
No more games, we are all really the same
Composed half and half of anger and indifference
The dice have been cast, it's too late, look!
My eyes are burning, my teeth are shining, they will soon be dripping with your blood
And I bet you don't feel like the master anymore
You lost control and now the dog plays the main role
This is no longer a spectacle at your command
Soon a big gray specimen on display
Will clench its jaws on the bone of your hand, I jump!
And only thanks to providence my fangs didn't reach you
Oh no! Oh no! No, no!
Your gaze flashes hostilely, you kick me with your leg up close
Force throws me, all the way to where the wall is low
Slippery from dirt and moisture, straight into the corner of the garbage dump
And the end of the show!

Dog, dog, dog
Dog, dog, dog
Dog, dog, dog
Dog... And a dog too