Powód - Anatom перевод на немецкий

Powód

Mój dom, to zwykła historia, dziś tak wygląda co druga rodzina
Pewnie mnie przez to rozumiesz, bo to o czym mówię, to jakbym o Tobie nawijał
Tata zostawał co rusz po godzinach, pewnie dlatego, że ma dużo pracy
Tylko dlaczego bełkocze do mamy, a mama się znowu wydziera do taty
Nie rozumiałem, a w szkole beka z dzieciaka, bo jeansy ma wąskie, nie dres
Dzieci brutalne są, gdy mówią prawdę, bo wcale nie boją się mówić jak jest
W klasie nie miałem zbyt wielu kolegów, woleli dzieciaków przy kasie i cześć
Ja w znoszonych ciuchach i niemodnych butach
I z kanapką z domu, a nie paczką Lay's
Tam i z powrotem chodziłem z problemem, z domu do szkoły, ze szkoły do domu
W domu nie chcieli mnie słuchać, bo nie wiem
W szkole powiedzieć też nie miałem komu
I kiedy byłem sam w moim pokoju brałem słuchawki i włączałem bit
Znalazłem powód, by powiedzieć Tobie co czuję, bo tutaj nie słuchał mnie nikt
Dalej frustracja i niedowierzanie, bo antidotum się staję trucizną
Ludzie są wredni, już tego nie czaję, co im to daje, gdy tak po mnie cisną, co?
Takie to śmieszne baranie? Wiesz co zabrałem po drodze ze sobą?
Wiesz co mnie czeka, gdy wstaje? Co spać nie daje, gdy kładę się nocą?
Nie, no bo po co, ważne, że beka, bo gówniarz zaczął się bawić w rapera
Co on mi może powiedzieć o życiu, co on tam wie o prawdziwych problemach
Ja w jego wieku największy dylemat, to idę na piłkę czy idę na rower
Nie wiesz jaki świat jest w czerni i bieli, od najmłodszych lat życie masz kolorowe
"Wyobraź sobie, że może być gorzej" - i tak się przegadywałem bezsensu
Traciłem całą energię mój Boże, by im pokazać tą ranę na sercu
By w końcu ktoś mnie zrozumiał, pozwolił uwierzyć w to, że jestem warty coś więcej
Że zasługuję na miłość, że zasługuję na szczęście
Wpadło to szybko, szybciej niż się spodziewałem
Masa życzliwych się nagle znalazła, gdy pykło, mówili "Ty to masz talent"
Często Ci sami co wcześniej nie dawali szansy na przyszłość, "oby tak dalej"
Czułem się dziwnie, gdy stawali za mną, lecz mam czego chciałem
Mordo, no sorry, tak wyszło
Często graliśmy przed dużą publiką na ogromnych scenach i w najlepszych klubach
Obok Pezeta, ja gdzieś w loży VIP-ów myślałem "To nie miało prawa się udać"
Znam wszystkie twarze tych typów z youtube'a, z klipów, wywiadów i gazet o rapie
A teraz siedzą i piją Metaxe, a pomiędzy nimi ja - szesnastolatek
Czego chcieć więcej?! Spełnia się moje największe marzenie, bo chciałem być MC!
Czego chcieć więcej?! Skoro dziewczyny co kiedyś nie chciały mnie dzisiaj mam w ręce!
Czego chcieć więcej?! Kiedyś dzwoniłem, a dzisiaj to po mnie się dzwoni
Już nie planuje weekend'ów jak dawniej, teraz to za mnie planują je ziomy

Teraz to z dawnych powodów już nic nie zostało, chciałem po prostu się bawić
La vida loca, robimy rapy czy palimy baty to w centrum uwagi
Życie na fotach - takie to kocham, lajki się sypią jak lalki po prochach
Pisałem rapy jak nie było party, to znaczy, że rzadko już składałem słowa
Resztki sumienia spod buta szeptały, że marnuje czas i bardzo zawodzę bliskich
Ale ogarnąć się czułem, że nie miałem szans, czasami małe przebłyski
Wtedy mówiłem, że na pewno biorę się w garść, stanę na nogi jak wszyscy
Szybko kończyły się dobre pomysły, wieczorem idziemy chlać
Studia, dziewczyna, muzyka, rodzina i zdrowie, nie mówiąc o straconych latach
Wracało do mnie to, kiedy widziałem kolegów co życie wygrali jak Zlatan
Kiedyś ich miałem za zero, lecz się pożegnałem z karierą i to się zaczęło odwracać
Pamiętam kiedy to do mnie dotarło, niemoc i zacząłem płakać, co

Stoję za sklepem zrobiony jak menel ze strupami w nosie i zgrzytam zębami
Wyciągam blety i szlugi i folię i kręcę i zbijam to ćpanie buchami
Patrzę w oddali na mężów z żonami i dziećmi i wiem, że to wszystko nie dla mnie
Straciłem szansę na wspaniałe życie i czuję, że nigdy nie będzie normalnie
Miałem się wieszać jak nic się nie zmieni, to postanowione
Ostatni tydzień na Ziemi i biorę się na drugą stronę
Wszystkich już chyba zawiodłem, więc teraz odbiorę nagrodę za swoje
W dupie to mam czy ktoś przyjdzie na pogrzeb
Szczerze, to wcale się tego nie boję, pierwszy raz zrobię coś naprawdę dobrze
Ale ten tydzień co sobie zostawię, to chcę wykorzystać na maxa jak nigdy
Może choć trochę co mogę naprawię, bo chcę wynagrodzić wyrządzone krzywdy
Spędzę z rodziną ostatnią sobotę, wieczorem jak zawsze się przejdę na spacer
Wtedy historia się miała zakończyć i byłoby tak, ale Bóg chciał inaczej

W tamtą sobotę wyszedłem do sklepu, po drodze zadzwonił ziomek - ustawka
Trzeba przegadać co w planach na wieczór, to o piętnastej, być może parafia
Spoko, bo blisko, a w sumie ciekawe jak serio wygląda ten rap chrześcijański
Pójdę tam wcześniej i sobie zapalę, a wspólny mianownik był wtedy ostatni
Na miejscu Ola mi mówi świadectwo, pół roku wcześniej z nią paliłem skuna
Nie chce się wierzyć, że mówisz na serio, chyba powoli zaczynałem kumać
W głowie się pali już blade światełko, może to szansa, by zacząć od nowa

Wiem jaka byłaś niedawno Oleńko, ja może też powinienem spróbować
A potem after i Bęsiu, i Jonas, i Maro, i Kasia, i Łukasz, Malwina, i Iza, i Ola
Nie znałem nikogo poza nią, a przyjęli mnie jak rodzina
Widząc to wszystko zaczynałem wierzyć, to niemożliwe by było bez Boga
Pamiętasz, tamtego dnia miałem nie żyć, a tu się życie zaczęło od nowa
Od tamtej pory, to już cztery lata i serio zmieniło się naprawdę wszystko
Mam narzeczoną, są rapy i praca i do tego wspaniałe plany na przyszłość
Codziennie modlę się, żeby nam wyszło, bo wiem jak łatwo jest stracić azymut
To nie jest tak, że jak raz się nawrócisz, to Twoje demony zostają gdzieś z tyłu
Dlatego wybacz, ale nie bawi mnie, gdy ktoś nawija, że gdy jaramy, to życie ma klimat
Że ta dziewczyna, to suka i świnia, chlamy dopóki się ktoś nie porzyga
Pełne samary i kruszony kryształ, hajsy i fury, i ssanie za drinka
Myślą, że moja historia jest inna, myślą, że im to się uda z tym wygrać
Dziś kiedy wchodzę na scenę, to mam przed oczami ten syf
Miliony dzieci co mają tysiące idoli, a setki zagrożeń za nic
Proszę Cię, więcej nie pytaj mnie durnie po co o Bogu ten kit
Dają dziesiątki powodów, by umrzeć, chciałbym Ci dać jeden powód, by żyć

Grund

Mein Zuhause, eine gewöhnliche Geschichte, so sieht heute jede zweite Familie aus
Wahrscheinlich verstehst Du mich deshalb, denn worüber ich spreche, ist, als würde ich über Dich rappen
Papa blieb immer wieder nach Feierabend, wahrscheinlich weil er viel Arbeit hat
Nur warum lallt er Mama an, und Mama schreit Papa wieder an
Ich verstand es nicht, und in der Schule wurde das Kind ausgelacht, weil es enge Jeans trägt, keinen Trainingsanzug
Kinder sind brutal, wenn sie die Wahrheit sagen, denn sie haben gar keine Angst zu sagen, wie es ist
In der Klasse hatte ich nicht viele Freunde, sie bevorzugten reiche Kinder und tschüss
Ich in abgetragenen Klamotten und unmodischen Schuhen
Und mit einem Butterbrot von zuhause, nicht mit einer Tüte Lay's
Hin und her ging ich mit dem Problem, von zuhause zur Schule, von der Schule nach Hause
Zuhause wollten sie mir nicht zuhören, weil ich nicht weiß
In der Schule hatte ich auch niemanden, dem ich es erzählen konnte
Und wenn ich allein in meinem Zimmer war, nahm ich Kopfhörer und machte einen Beat an
Ich fand einen Grund, Dir zu sagen, was ich fühle, denn hier hat mir niemand zugehört
Weiter Frustration und Unglaube, denn das Gegenmittel wird zum Gift
Leute sind gemein, ich verstehe das nicht mehr, was bringt es ihnen, wenn sie mich so fertigmachen, hä?
Ist das so lustig, Du Idiot? Weißt Du, was ich unterwegs mitgenommen habe?
Weißt Du, was mich erwartet, wenn ich aufstehe? Was mich nicht schlafen lässt, wenn ich mich nachts hinlege?
Nein, wozu auch, Hauptsache Spaß, weil der Rotzbengel angefangen hat, Rapper zu spielen
Was kann er mir schon über das Leben erzählen, was weiß er schon über echte Probleme
Ich in seinem Alter, das größte Dilemma war, gehe ich Fußball spielen oder Fahrrad fahren
Du weißt nicht, wie die Welt in Schwarz und Weiß ist, von klein auf hast Du ein buntes Leben
"Stell Dir vor, es könnte schlimmer sein" - und so stritt ich sinnlos
Ich verlor meine ganze Energie, mein Gott, um ihnen diese Wunde im Herzen zu zeigen
Damit mich endlich jemand versteht, mir erlaubt zu glauben, dass ich mehr wert bin
Dass ich Liebe verdiene, dass ich Glück verdiene
Es kam schnell, schneller als ich erwartet hatte
Eine Menge wohlwollender Leute tauchten plötzlich auf, als es klappte, sagten sie "Du hast Talent"
Oft dieselben, die mir vorher keine Zukunftschance gaben, "mach weiter so"
Ich fühlte mich seltsam, als sie hinter mir standen, aber ich habe, was ich wollte
Alter, sorry, ist halt so gekommen
Wir spielten oft vor großem Publikum auf riesigen Bühnen und in den besten Clubs
Neben Pezet, ich irgendwo in der VIP-Lounge dachte "Das hätte nie klappen dürfen"
Ich kenne all die Gesichter dieser Typen von YouTube, aus Clips, Interviews und Rap-Magazinen
Und jetzt sitzen sie da und trinken Metaxa, und zwischen ihnen ich - ein Sechzehnjähriger
Was will man mehr?! Mein größter Traum erfüllt sich, denn ich wollte MC sein!
Was will man mehr?! Wenn die Mädchen, die mich früher nicht wollten, heute in meinen Händen liegen!
Was will man mehr?! Früher habe ich angerufen, heute werde ich angerufen
Ich plane keine Wochenenden mehr wie früher, jetzt planen sie die Jungs für mich

Jetzt ist von den alten Gründen nichts mehr übrig, ich wollte einfach nur Spaß haben
La vida loca, ob wir Raps machen oder Joints rauchen, wir stehen im Mittelpunkt
Leben auf Fotos - so liebe ich es, Likes regnen wie Puppen nach Drogen
Ich schrieb Raps, wenn keine Party war, das heißt, ich setzte selten Worte zusammen
Reste des Gewissens flüsterten unter dem Schuh, dass ich Zeit verschwende und meine Lieben sehr enttäusche
Aber ich fühlte, dass ich keine Chance hatte, mich zusammenzureißen, manchmal kleine Lichtblicke
Dann sagte ich, dass ich mich sicher zusammenreiße, auf die Beine komme wie alle anderen
Gute Ideen endeten schnell, abends gehen wir saufen
Studium, Freundin, Musik, Familie und Gesundheit, ganz zu schweigen von den verlorenen Jahren
Es kam zu mir zurück, als ich Kollegen sah, die das Leben gewonnen hatten wie Zlatan
Früher hielt ich sie für Nullen, aber ich verabschiedete mich von der Karriere und es begann sich umzukehren
Ich erinnere mich, als es mir dämmerte, Ohnmacht, und ich anfing zu weinen, was

Ich stehe hinterm Laden, high wie ein Penner, mit Krusten in der Nase und knirsche mit den Zähnen
Ich ziehe Blättchen und Kippen und Folie raus und drehe und bekämpfe das Drogennehmen mit Zügen
Ich schaue in die Ferne auf Ehemänner mit Frauen und Kindern und weiß, das ist alles nichts für mich
Ich habe die Chance auf ein wunderbares Leben vertan und fühle, dass es nie normal sein wird
Ich wollte mich erhängen, wenn sich nichts ändert, das ist beschlossen
Letzte Woche auf der Erde und ich gehe auf die andere Seite
Ich habe wohl schon alle enttäuscht, also nehme ich jetzt die Belohnung für mein Tun entgegen
Mir ist scheißegal, ob jemand zur Beerdigung kommt
Ehrlich gesagt, habe ich davor gar keine Angst, zum ersten Mal werde ich etwas wirklich gut machen
Aber diese Woche, die ich mir lasse, will ich maximal nutzen wie nie zuvor
Vielleicht kann ich wenigstens ein bisschen wiedergutmachen, was ich kann, denn ich will das angetane Unrecht sühnen
Ich werde den letzten Samstag mit der Familie verbringen, abends wie immer spazieren gehen
Dann sollte die Geschichte enden, und es wäre so gekommen, aber Gott wollte es anders

An jenem Samstag ging ich zum Laden, unterwegs rief ein Kumpel an - Treffen
Man muss besprechen, was für den Abend geplant ist, so um fünfzehn Uhr, vielleicht die Pfarrei
Okay, weil es nah ist, und eigentlich interessant, wie dieser christliche Rap wirklich aussieht
Ich gehe früher hin und rauche einen, und der gemeinsame Nenner war damals der letzte
Vor Ort erzählt mir Ola ihr Zeugnis, ein halbes Jahr zuvor habe ich mit ihr Skunk geraucht
Ich will nicht glauben, dass du das ernst meinst, ich glaube, ich fing langsam an zu verstehen
Im Kopf leuchtet schon ein schwaches Lichtlein auf, vielleicht ist das eine Chance, neu anzufangen

Ich weiß, wie du neulich warst, Oleńko, vielleicht sollte ich es auch versuchen
Und dann die Afterparty und Bęsiu, und Jonas, und Maro, und Kasia, und Łukasz, Malwina, und Iza, und Ola
Ich kannte niemanden außer ihr, und sie nahmen mich auf wie eine Familie
Als ich das alles sah, begann ich zu glauben, es ist unmöglich, dass es das ohne Gott gäbe
Erinnerst Du Dich, an dem Tag sollte ich tot sein, und hier begann das Leben von neuem
Seitdem sind vier Jahre vergangen, und es hat sich wirklich alles geändert
Ich habe eine Verlobte, es gibt Raps und Arbeit und dazu wunderbare Pläne für die Zukunft
Jeden Tag bete ich, dass es für uns klappt, denn ich weiß, wie leicht man den Kurs verlieren kann
Es ist nicht so, dass, wenn du dich einmal bekehrst, deine Dämonen irgendwo zurückbleiben
Deshalb verzeih, aber es amüsiert mich nicht, wenn jemand rappt, dass das Leben Stimmung hat, wenn wir kiffen
Dass dieses Mädchen eine Schlampe und ein Schwein ist, wir saufen, bis sich jemand übergibt
Volle Tütchen und zerkrümeltes Kristall, Kohle und Karren, und Blasen für einen Drink
Sie denken, meine Geschichte sei anders, sie denken, sie könnten damit gewinnen
Heute, wenn ich auf die Bühne gehe, habe ich diesen Dreck vor Augen
Millionen von Kindern, die Tausende von Idolen haben, und Hunderte von Gefahren für nichts
Bitte frag mich nicht mehr dumm, wozu dieser Quatsch über Gott
Sie geben Dutzende Gründe zu sterben, ich möchte Dir einen Grund geben zu leben