Текст и перевод песни Kali - E7

E7

Wyruszam z bazy na rewiry mi znajome
Przy leśnej bramce oczy crackiem usmażone
Już się mnie pyta czy mam funta
A ja z niego szydzę, bo kurestwa nienawidzę więc idzie
Zawinął odwłok, płynie jak obłok
Szkoda mego czasu dla tych zwłok, idę dalej
Muszę dostać się do Popa żeby nagrać ten kawałek
Pojadę kolejką, bo na stacji nie ma bramek
Na wałek to nie ranek
Oczy mam otwarte, widzę typki o ścianę oparte

To co ma za pazuchą może być moim niefartem
Dla tych dzieci z bronią czyjeś życie kule warte
Obawy odparte, to mi znajomy kartel
Fartem to mi znajomy kartel
Pobieram lemona z haszyszem mix, bo kopie jak fix
Nara piks, wsiadam do kolejki
Choć tłok niewielki nie siadam na następnym się przesiadam
Jakiś mini Saddam się mnie pyta czy mam bletki
Jak je kitrał do plecaka wypadły mu kredki
Dwa polskie Edki chcą numer do Anetki
Sorrówa chłopaki, niestety nie mam fetki
Sorry ziomek, sorry ziomek, sorry ziomek, dzięki

Jestem na Stratford
W miejscu gdzie narodził się ponury hip-hop
W ostatniej chwili łapię kolejkę na Richmond
I już słyszę muzykę i wrzaski
Trzy czarne laski urządziły clash
Która trzęsąc dupą podjedzie najbliżej pod mą twarz
Ale ubaw, oklaski
Jakieś Polki poprawiają cycki
Bo są zgulowane na te z Jamajki artystki
Nagle mą uwagę przykuwają czarne kiecki
Czarne włoski, czarne chusty i czarne torebki
Ninja z wózkiem w nocy, coś tu śmierdzi
Chcę to sprawdzić, lecz muszę być dyskretny
Zerkam, może jest tam bomba zamiast dziecka
Myślę Kali przestań, co ma być to będzie
Wierzę w przeznaczenie choć może jestem w błędzie
E, chuj z tym, jestem na Hackney centralnym
Kurwa na dolny hak i znowu na kolejkę
Następnym razem chyba nabiję oysterkę
Na zakręcie spotykam Kaczego
Proceder rezydent Księstwa Warszawskiego
Siemasz Marek co słychać? Co nowego?
Odpowiada, że w sumie po staremu
Ale podbij do mnie Kali jutro będę mieć coś dobrego
Proste kolego, dużo zdrowia i wszystkiego

Dobra, moja podróż dalej trwa
Idę szybkim krokiem, bo tu wczoraj padły trupy dwa
Sialalalala słyszę w oknie Bounty Killer
Przy wejściu na stacji ktoś kogoś dyma
W krzakach pęka sraka musi mieć na cracka
Cipa jak loalka, nie tykaj bydlaka
Kolejny teleport mam za 20 minut
Czas mi umili nabyty atrybut
Zapach lemona, przyciągnął kolejnego maszkarona
Mówi, że jest Mona Lisa ciągnie bez kondona
Ona jakaś rozczapierzona
Pewnie w tych krzakach się jebała właśnie ona
Jest wreszcie diabelska machina
Po torach nagina
Głupiej cipie daję filterek, niech se potrzyma
Wbijam, patrzę czy nie ma kanarów
Są łatwi do przycięcia, bo zawsze jeżdżą w paru
Pseudo Wiley się mnie pyta czy mam żaru
Odpala se lolka w środku przedziału
Zakładam słuchawki, mam dość globalnego gwaru

E7

I depart from the base, to familiar territories
By the forest gate, eyes fried with crack
He's already asking if I have a pound
And I mock him, because I hate whores, so he goes
He turns his back, floats like a cloud
A waste of my time for these corpses, I go further
I need to get to Pop's to record this track
I'll take the train, because there are no gates at the station
It's not morning for a scam
My eyes are open, I see guys leaning against the wall

What he has under his arm could be my bad luck
For these kids with guns, someone's life is worth bullets
Fears dismissed, it's a familiar cartel
Luckily it's a familiar cartel
I get a mix of lemon and hashish, because it kicks like a fix
See you later, man, I'm getting on the train
Although the crowd is small, I don't sit down, I change to the next one
Some mini Saddam asks me if I have rolling papers
When he was stuffing them into his backpack, his crayons fell out
Two Polish Eddies want Anetka's number
Sorry guys, unfortunately I don't have any speed
Sorry dude, sorry dude, sorry dude, thanks

I'm on Stratford
In the place where gloomy hip-hop was born
At the last minute I catch the train to Richmond
And I can already hear the music and screams
Three black girls had a clash
Which one shaking her ass will come closest to my face
What fun, applause
Some Polish girls are fixing their boobs
Because they're jealous of those Jamaican artists
Suddenly my attention is drawn to black dresses
Black hair, black scarves and black handbags
Ninja with a stroller at night, something stinks here
I want to check it out, but I have to be discreet
I peek, maybe there's a bomb instead of a child
I think Kali stop, what will be will be
I believe in destiny even though I might be wrong
Eh, fuck it, I'm at Hackney Central
Damn, to the lower hook and again on the train
Next time I think I'll top up my Oyster card
At the corner I meet Kaczy
Resident of the Duchy of Warsaw
Hi Marek, what's up? What's new?
He replies that in general it's the same old
But come up to me Kali tomorrow, I'll have something good
Simple, buddy, good health and everything

Okay, my journey continues
I walk quickly, because two corpses fell here yesterday
Sialalalala I hear Bounty Killer in the window
At the entrance to the station someone is screwing someone
In the bushes a shit cracks, he must be on crack
A cunt like a loalka, don't touch the beast
I have the next teleport in 20 minutes
Time will be made more pleasant by the acquired attribute
The scent of lemon attracted another monster
She says she's Mona Lisa pulling without a condom
She's kind of spread out
She was probably fucking in those bushes
Finally there's the devilish machine
Bending along the tracks
I give the stupid cunt a filter, let her hold it
I go in, I look to see if there are any ticket inspectors
They're easy to spot, because they always ride in pairs
Pseudo Wiley asks me if I have any weed
He lights a joint in the middle of the compartment
I put on my headphones, I've had enough of the global noise