Текст и перевод песни Siwers feat. DJ Noriz - Srogi lajf

Srogi lajf

Był taki hop do przodu, dzielił na niedźwiedziu skórę
Trochę dziwnie stał się szybko jakimś obszczymurem
Pod sklepem
Bez ogródek, wieczny student Absolwenta lał
W kubek, potem delikwenta w tubę
Trochę w życiu mu nie wyszło - wielki bubel
Dzieciństwo na Pekinie w jednej z ruder
Przekręty i geszefty morda zawsze w kubeł
Z awantur na tulipany noże cięte rany, wychodził cały
Cudem, znał parę maszkar, ale miał swojego szlaufa
Flaszka w chaszczach, brał za kudeł, na twarz plaskacz
W chuj półgłówek, ta lampucera jego gwiazdka
A on - taki hustla z nizin miasta, czujesz
Często tak się nachlał, że się zrzygał i zaszczał
Ale jak kot na cztery łapy lądował na asfalt
Skumulował sumę, na niepowodzeń pasmach
Historia wypisana w sznytach i chlastach
Jak już był ćpunem, wszystko żarł jak pac-man
Ścierwa konsument, a miał być kawior i szampan
Kiedy, nakłuł strunę sypiał gdzieś na klatkach
Skurcze, głodowe bóle, igła i strzykawka
Rodzicielka się go bała bo jej garści nakładł
Gdy ją pobił skurwiel, oglądał świat zza krat
Oddał matki furę, gdy opuścił zakład
Za parę stówek w zastaw pod zastaw
Nie widział światła, czuł się szczurem
Czuł jak bród wrasta w skórę, słyszał z piekieł aplauz
Gdy pęknie tafla, wściekły śpisz, w gównie się taplasz
Karmił mlekiem diabła, jak ciebie mlekiem matka
Mierzył w dół, nie w górę, zgubił się w meandrach
W głowie szum - znajdź instrument i weź to zagraj
I weź to napraw, nie znasz zaklęć, a taka prawda
Ni chuja się nie sprawdza
Abrakadabra
Srogi lajf na dno ponagla, bagno i magia
Sajgon jak Bagdad, krótki czas masz
By uciec z magla, zło zaprasza do tanga
Bom bi di baj baj
Trutki sztach łap i idź do diabła
Srogi lajf na dno ponagla, bagno i magia
Sajgon jak Bagdad, krótki czas masz
By uciec z magla, zło zaprasza do tanga
Bom bi di baj baj
Trutki sztach łap i idź do diabła
Lubiła ćwiczyć mięśnie Kegla, czyimś fiutem
Usta czerwone jak cegła, przekłuty sutek
Szara mysz, mały cyc i w porządku dupę
Niewybredna, ilu było ich, tylko jeden Bóg wie
Maniakalna nimfa, nie kreowała się na sukę
Młody rocznik z przebiegiem jak stary sztrucel
Pod kopułą karnawał i dom pełen uciech
Mimo to w jej oczach było widać smutek
Make-up czasem przesadzony a'la Alice Cooper
W niczym to nie przeszkadzało, sypała się jak łupież
Szukała okazji żeby nadziać się na sztucer
Mówiła "tu i teraz, żyj chwilą, chuj z jutrem"
Szlachta nie pracuje tylko nóżką gdzieś tupie
Łeba, Władek, Sandrise, bajlando w klubie
Wśród koneserów fazy i naćpanych lampucer
To jej azyl, nie myślała, że wjebie się na mukę
Siksa głupia, miała wszystkich w dupie
Plaża, wydmy, tylnie siedzenie, czy wc
Serwis full za ćpanko, razem z koleżanką, zrolowany banknot
Znała się na sztuce
Powstały przyczyny, zaszedł też poważny skutek
Ostatni raz ktoś ją widział z jakimś bucem
Od porwań i wymuszeń, próbowała uciec
Tego nie chciała, ale złapała nową fuchę
To nie kebab ani burger, będzie obracała wurstem
Bo to Deutschland, Durex, skurwiel, Hamburg burdel
Młodą kurwę, gwałcił Tarik i Jurgen
Chciała być jak Hilton Paris, ale życie jest okrutne
Srogi lajf na dno ponagla, bagno i magia
Sajgon jak Bagdad, krótki czas masz
By uciec z magla, zło zaprasza do tanga
Bom bi di baj baj
Trutki sztach łap i idź do diabła
Srogi lajf na dno ponagla, bagno i magia
Sajgon jak Bagdad, krótki czas masz
By uciec z magla, zło zaprasza do tanga
Bom bi di baj baj
Trutki sztach łap i idź do diabła

Harsh Life

He was so cocky, dividing the bear skin before he'd even caught it.
Strangely enough, he quickly became some kind of bum.
In front of the store,
He shamelessly poured Absolwent into a cup, an eternal student beating up a delinquent.
Then, he'd knock him into the ground.
His life didn't quite work out - a big failure.
Childhood spent in one of the Pekin slums.
Twisted and shady deals, always drowning his sorrows in booze.
From affairs to tulips, knives, cuts, wounds, he'd always emerge unscathed.
Miraculously, he knew a few shady characters, but he had his own pal.
A bottle in the bushes, he'd grab you by the hair, a slap to the face.
A bunch of half-wits, this lamprey - his guiding star.
And he - such a hustler from the city slums, you know?
He often got so drunk he'd puke and pass out.
But like a cat, he'd land on all fours on the asphalt.
He accumulated a sum of failures.
His story written in scars and splinters.
Once he became an addict, he devoured everything like Pac-Man.
A consumer of carrion, when it was supposed to be caviar and champagne.
When he hit rock bottom, he'd sleep in stairwells.
Cramps, hunger pangs, needle, and syringe.
His mother was afraid of him because he raised his hand against her.
When the bastard beat her, he saw the world from behind bars.
He sold his mother's apartment when he left prison.
For a few bucks, pawned it.
He didn't see the light, felt like a rat.
He felt the dirt growing into his skin, heard the applause from hell.
When the mirror breaks, you sleep angry, wallow in filth.
He was fed by the devil's milk, as you were fed milk by your mother.
He aimed down, not up, got lost in the maze.
Buzzing in his head - find an instrument and play it.
And fix it, you don't know spells, but it's the truth.
It doesn't work at all.
Abracadabra.
Harsh life pushes you to the bottom, swamp and magic.
Saigon like Baghdad, you have a short time
To escape the mess, evil invites you to tango.
Boom bi di bye bye.
Grab a shot of poison and go to hell.
Harsh life pushes you to the bottom, swamp and magic.
Saigon like Baghdad, you have a short time
To escape the mess, evil invites you to tango.
Boom bi di bye bye.
Grab a shot of poison and go to hell.
She liked to work out her Kegel muscles with someone else's dick.
Lips red as brick, pierced nipple.
Gray mouse, small tits, and a decent ass.
Indiscriminate, God only knows how many there were.
Maniacal nymph, she didn't pretend to be a prude.
Young vintage with mileage like an old banger.
Carnival under her skull and a house full of delights.
Yet sadness could be seen in her eyes.
Makeup sometimes overdone, a'la Alice Cooper.
It didn't matter, she was shedding like dandruff.
She looked for opportunities to get impaled on a rifle.
She used to say "here and now, live for the moment, fuck tomorrow."
Nobility doesn't work, just taps their foot somewhere.
Łeba, Władek, Sandrise, wonderland in the club.
Among the connoisseurs of phase and fucked up lampreys.
That's her haven, she didn't think she'd get into trouble.
Stupid chick, she didn't give a shit about anyone.
Beach, dunes, back seat, or toilet.
Full service for drugs, together with her friend, rolled up banknote.
She knew her art.
There were reasons, there was also a serious consequence.
The last time someone saw her was with some dude.
Kidnappings and extortion, she tried to escape.
She didn't want this, but she caught a new fad.
It's not kebab or burger, she'll be turning tricks.
Because it's Deutschland, Durex, bastard, Hamburg brothel.
Tarik and Jurgen raped the young whore.
She wanted to be like Paris Hilton, but life is cruel.
Harsh life pushes you to the bottom, swamp and magic.
Saigon like Baghdad, you have a short time
To escape the mess, evil invites you to tango.
Boom bi di bye bye.
Grab a shot of poison and go to hell.
Harsh life pushes you to the bottom, swamp and magic.
Saigon like Baghdad, you have a short time
To escape the mess, evil invites you to tango.
Boom bi di bye bye.
Grab a shot of poison and go to hell.