Текст и перевод песни Voskovy - Moje Być albo Nie Być feat. Peja

Moje Być albo Nie Być feat. Peja

It was hard time...

Nigdy nie byłem 2Paciem, ale byłem jak pacman
W żółtej bluzie na śniadanie wpierdalałem MCs z ranka
To skandal, starty powetruję sobie goudą
Ginie Beatles, idę na dno za żółtą łodzią podwodną
Nic tylko się nawalić, przytulić żółty szalik
Tylko samotność, rozpacz, dzicz, despero jak malik
Tylko odbezpieczyć broń; rosyjska ruletka
Gdzie mój talent, gdzie jest skill, dziś na feat tonę w bredniach
Straciłem bluzę, w chuj przypał, no co za lipa
Czy do końca życia będę leciał na czasownikach?
Gdzie podwójne, jako minimum zaczątków stylu
Już to widzę, jak zweryfikują moje wyjście synu
A stado skurwysynów tylko czeka aż się potknę
Teraz dopiero się zacznie, plotka goni plotkę
Wczoraj płakałem rymami, dziś chcę tylko pić i wyć
Za oknem płacze deszcz i ten żółty, jesienny liść

(It was hard time...)
Chcę odzyskać umiejętności i pewność siebie
Gdzie podziała się charyzma, nosz kurwa mać, nie wiem
(It was hard time...)
Pozostaje bal na smutno, tylko ja i cztery ściany
Wychlany, zaćpany, przegrany, zrezygnowany

Wjeżdżam w taki cug, że nie jeden by się zesrał
Totalne zaćmienie, harakiri getränk
Tylko tup, man, dope man, Compton DJ Yella
Choć na chwilę, na japę żółty uśmieszek wklejam
Moja bluza była żółta, żółta, żółta
Dzięki niej miałem stylówę na miarę Yelawolfa
Nosz kurwa, mina smutna, zaliczam wpadkę
Pojechałem chować ojca, przy okazji zabić matkę
I zamiast pluć rymami, panczami, pluję żółcią
Tańczę siódmy dzień z rzędu, mam nierówno pod kopułką
Chwytam za słuchawkę, w bani myśli przeokropne
Ja cię bardzo proszę, przyjedź Piotrek, bo skoczę oknem
Zaraz kogoś kopnę w ryj, za dużo alko
Oto śmierć rapera dzięki zabójczym substancjom
Bez bluzy, jak bez głowy, a ból głowy przypomina
Że straciłem dla niej głowę, cały świat chce mnie wydymać

(It was hard time...)
Chcę odzyskać umiejętności i pewność siebie
Gdzie podziała się charyzma, nosz kurwa mać, nie wiem
(It was hard time...)
Pozostaje bal na smutno, tylko ja i cztery ściany
Wychlany, zaćpany, przegrany, zrezygnowany

Znowu czysta, do tego kryształ i szampan Cristal
I 27 krech szuram, gruba pizda
Looser kokainista, żalom dziś nie będzie końca
I tak płynę rynsztokiem, spotykam zmarłego ojca
On zagaduje do mnie, na "kumplu", łokciem trąca
Chce wysępić szmal, jakieś drobne na bronksa
Prosi bym został, to czarna owca, przeprasza za krzywdy
Walę go z pięści, strasznie napięty, omamy znikły
Puchnie mi łapa, nieźle wkurwiony, poszedł łuk brwiowy
A to aneks kuchenny, zawodnik doświadczony
Twardy jak róża, znowu się wkurzam, na chuj mi ten defekt
Trwała kontuzja, ja nie odpuszczam, chwytam za maczetę
Głosy podwórza, znów się oburzam, po schodach lecę
Grubo się wkurwiam i wszczynam aferę
O chuj tu chodzi, jacyś dwaj młodzi, kurwy już po was
Wyciągam sprzęt, walę na oślep, kurwy gdzie towar
Rzucają we mnie browar i dzieciaków już tu nie ma
A zza rogu wyskakuje Piotruś, który rzuca, "Siema"

(Ziomeczku jakiś melanż? It was hard time...)

To o utracie wiary, stary gdzie jest moja bluza
Prosisz bym się nie wkurzał? Chcę odzyskać swój talizman
Żal po stracie, koszmary, wciągam stuff jak odkurzacz
Nagłe załamanie formy, to o kryzysie mistrza (it was hard time...)

Chcę odzyskać umiejętności i pewność siebie
Gdzie podziała się charyzma, nosz kurwa mać, nie wiem
Pozostaje bal na smutno, tylko ja i cztery ściany
Wychlany, zaćpany, przegrany, zrezygnowany

Nie pamiętam kiedy po raz ostatni wyszedłem z domu
Nie mam już na nic siły, ludzie do mnie piszą, dzwonią, pytają kiedy nagram coś nowego
A ja? Czuję, że spadam

My To Be Or Not To Be feat. Peja

It was hard time...

I was never 2Pac, but I was like Pac-Man
In a yellow sweatshirt for breakfast, I was munching on MCs in the morning
It's a scandal, I'm airing out the starts with my chatter
The Beatles are dying, I'm going down with a yellow submarine
Nothing but to get wasted, hug a yellow scarf
Only loneliness, chaos, wilderness, despair like Malik
Just to pull the safety off the gun; Russian roulette
Where is my talent, where is the skill, today on a feat I'm drowning in bullshit
I lost my sweatshirt, what a bummer, what a shame
Will I be flying on verbs for the rest of my life?
Where are the double, at least the beginnings of style
I can already see how they'll verify my exit, son
And a herd of motherfuckers is just waiting for me to stumble
Now it will really start, rumour chasing rumour
Yesterday I cried with rhymes, today I just want to drink and howl
Outside the window the rain is crying and this yellow, autumn leaf

(It was hard time...)
I want to regain my skills and confidence
Where did the charisma go, for fuck's sake, I don't know
(It was hard time...)
There's a sad ball left, just me and four walls
Drunk, stoned, lost, resigned

I'm going on such a bender that more than one would shit themselves
Total blackout, harakiri getränk
Only tup, man, dope man, Compton DJ Yella
At least for a moment, I'm putting on a yellow smile, yo
My sweatshirt was yellow, yellow, yellow
Thanks to it, I had style worthy of Yelawolf
Damn it, sad face, I'm taking a tumble
I went to bury my father, kill my mother at the same time
And instead of spitting rhymes, punches, I'm spitting bile
I've been dancing for seven days straight, I'm not right in the head
I grab the headphones, terrible thoughts in my head
I beg you, Piotr, come over, I'm going to jump out the window
I'm going to punch someone in the face, too much alcohol
This is the death of a rapper thanks to deadly substances
Without a sweatshirt, like headless, and the headache reminds me
That I lost my mind for it, the whole world wants to screw me

(It was hard time...)
I want to regain my skills and confidence
Where did the charisma go, for fuck's sake, I don't know
(It was hard time...)
There's a sad ball left, just me and four walls
Drunk, stoned, lost, resigned

Again pure, plus crystal and Cristal champagne
And 27 lines I'm snorting, fat bastard
Looser cocaine addict, there will be no end to regrets today
And so I'm floating down the gutter, I meet my dead father
He's talking to me, on "buddy", nudging me with his elbow
He wants to suck out some cash, some change for bronx
He asks me to stay, he's the black sheep, he apologizes for the wrongs
I punch him, terribly tense, the hallucinations are gone
My paw is swelling, quite pissed off, my browbone went pop
And this is the kitchenette, an experienced player
Hard as a rose, I'm getting pissed again, why the fuck do I need this defect
Permanent injury, I won't give up, I grab the machete
Voices of the backyard, I'm outraged again, I'm running down the stairs
I'm getting seriously pissed off and starting a ruckus
What the fuck is going on here, some two youngsters, you bastards are done
I'm pulling out my gear, I'm shooting blindly, you bastards where's the goods
They're throwing a beer at me and the kids are gone
And from around the corner pops out Piotr, who shouts, "Hi"

(Dude, some melancholy? It was hard time...)

It's about losing faith, old man where's my sweatshirt
You're asking me not to get pissed? I want my talisman back
Grief over loss, nightmares, I suck up stuff like a vacuum cleaner
Sudden loss of form, it's about the master's crisis (it was hard time...)

I want to regain my skills and confidence
Where did the charisma go, for fuck's sake, I don't know
There's a sad ball left, just me and four walls
Drunk, stoned, lost, resigned

I don't remember the last time I left the house
I have no strength left, people are writing to me, calling, asking when I'm going to record something new
And me? I feel like I'm falling