Songtexte Moje miasto - Intruz
Kopertowy
dach
chcę
z
widokiem
na
miasto
I
ja,
syn
złomiarza,
będę
podziwiał
je
nocą
Sznur
latarni
prowadzi,
bo
one
nie
gasną
A
po
sobie
zostawię
moje
życie
a
nie
posąg
Kopertowy
dach
chcę
z
widokiem
na
miasto
I
ja,
syn
złomiarza,
będę
podziwiał
je
nocą
Całe
życie
musiałem
walczyć
jak
Fidel
Castro
A
papierowy
księżyc
przypominał,
że
jest
o
co
Pewnie
w
spadku
ojciec
podarowałby
mi
wózek
Możecie
nie
wierzyć,
ale
strasznie
by
mnie
urzekł
Wziąłbym
go
jak
facet
i
bym
pchał
go
ulicami
Nigdy
nie
dbałem
o
siebie,
a
o
was
jak
święty
Józef
Czuję,
że
się
duszę,
ale
to
nie
wina
smogu
Komu
mam
zaufać
jak
nie
zaufałem
Bogu
Całe
życie
się
ryłem,
a
dla
Was
ryje
się
dalej
A
ty
podchodzisz
z
pytaniem
- "Gdzie
ten
stary
Intruz?"
Piłem,
ćpałem,
trenowałem,
się
gubiłem,
uciekałem
Nie
wierzyłem,
nie
kochałem,
dziś
pochowałem
animusz
Sam
zaczynam
jeść
jak
już
inni
się
najedli
Trzeba
się
nauczyć
pokonywać
swoje
lęki
Kopertowy
dach
chcę
z
widokiem
na
miasto
I
ja,
syn
złomiarza,
będę
podziwiał
je
nocą
Sznur
latarni
prowadzi,
bo
one
nie
gasną
A
po
sobie
zostawię
moje
życie
a
nie
posąg
Kopertowy
dach
chcę
z
widokiem
na
miasto
I
ja,
syn
złomiarza,
będę
podziwiał
je
nocą
Całe
życie
musiałem
walczyć
jak
Fidel
Castro
A
papierowy
księżyc
przypominał,
że
jest
o
co
Zawsze
się
znajdzie
taki
drugi
wujek
sknerus
Zawsze
ma
więcej,
ale
tobie
mówi
nie
rusz
Będzie
trzeba
sam
usypię
wzgórze,
ono
da
mi
widok
I
będę
podziwiał
z
góry
niczym
z
lotu
ptaka
pilot
Pochodzę
z
ulicy
czyli
dla
większości
z
nikąd
Aby
móc
się
ogrzać
na
niej
nie
wystarczy
trykot
I
kiedy
patrzę
na
billboard
nie
dowierzam
I
nie
wiem
sam
czasami
dokąd
zmierzam
Wszyscy
gdzieś
odeszli,
został
ciężar
Chyba
wezmę
go
na
wózek
no
i
sprzedam
I
jeśli
kiedyś
miasto
postawi
mi
posąg
To
niech
go
lokalni
na
złomowisko
wywiozą
Kopertowy
dach
chcę
z
widokiem
na
miasto
I
ja,
syn
złomiarza,
będę
podziwiał
je
nocą
Sznur
latarni
prowadzi,
bo
one
nie
gasną
A
po
sobie
zostawię
moje
życie
a
nie
posąg
Kopertowy
dach
chcę
z
widokiem
na
miasto
I
ja,
syn
złomiarza,
będę
podziwiał
je
nocą
Całe
życie
musiałem
walczyć
jak
Fidel
Castro
A
papierowy
księżyc
przypominał,
że
jest
o
co
Jedni
w
willi
w
Bierkowicach,
a
inni
w
blaszanej
wiacie
Przy
grzałce
się
grzeją
i
radości
sobie
życzą
To
ta
chwila,
która
powinna
być
w
rodzinnym
klimacie
Ja
spowiadać
się
będę,
ale
tylko
przed
ulicą
Każde
miasto
powinno
mieć
swojego
poetę
Każde
ma
żebraka
i
polityczną
kuwetę
I
kolejny
dzień
odfrunął
porzucony
na
wietrze
Czuję
jego
urok
w
jego
każdym
milimetrze
I
tak
będą
miały
to
czego
nigdy
nie
miałem
Jeśli
kiedyś
na
mej
drodze
stanę
naprzeciwko
kata
Dumny
będę,
że
w
rodzinnym
mieście
dom
wybudowałem
A
moje
dzieci
patrzą
na
nie
tak
jak
kiedyś
tata
Kopertowy
dach
chcę
z
widokiem
na
miasto
I
ja,
syn
złomiarza,
będę
podziwiał
je
nocą
Sznur
latarni
prowadzi,
bo
one
nie
gasną
A
po
sobie
zostawię
moje
życie
a
nie
posąg
Kopertowy
dach
chcę
z
widokiem
na
miasto
I
ja,
syn
złomiarza,
będę
podziwiał
je
nocą
Całe
życie
musiałem
walczyć
jak
Fidel
Castro
A
papierowy
księżyc
przypominał,
że
jest
o
co
Kopertowy
dach
chcę
z
widokiem
na
miasto
Sznur
latarni
prowadzi,
bo
one
nie
gasną
Kopertowy
dach
chcę
z
widokiem
na
miasto
Całe
życie
walczyć
musiałem
jak
Fidel
Castro
Attention! Feel free to leave feedback.