Hey - Abel translation in German

Hey

Zacząłem nowe życie, mów mi młody bóg
Martwią się o mnie rodzice, luz
Pamiętajcie, że mam swój mózg
Mam swoją rodzinę, tylko skrzywdź ją - zabiję
Na co dzień jedynie w słowie chowam sztylet
Nie pasuję tu i tam, tym i tamtym
Same wilki ze mną chcą tańczyć
Zimny drań, swoim wszystko oddałbym
Nawet gdy palę mosty nie skaczę na bungee - otwieram klatki
Myśli są wolne, wreszcie zmartwychwstał syn marnotrawny
Zapisane kartki rap mi dał, zieloną kartę dla kolejnej szansy
Na niebie, nie wiem, statki, demony śpiewają wam szanty
Ciągle pod górę - Rysy, nie Andy
A możemy zdobywać same szczyty naszej wyobraźni
Wystarczy popatrzeć na blask, kto nie ma w domu plazmy (ja!)
I już sumienia mi brak, żeby czegokolwiek się bać
Stoję na skarpie, chcą do psychiatry słać mnie (aha!)
Jeden krok, wielki skok, ABEL - lecę nad miastem
Widzę wszystko, choć może trochę niewyraźnie
Bo mam słaby wzrok, kiedy ktoś gra niepoważnie
I doskonale wiem, że lepiej byłoby na to nie patrzeć
Nie mam wyjścia, zamykam oczy
I widzę rzeczy, które mogłyby się nie wydarzyć
Po każdej bitwie spokojne krajobrazy
Gdzieś między jesienią, a wiosną (wiosną!)
Wychowany na betonie, gdzie kwiaty raczej nie rosną
Sami swoje sprawy otaczamy troską, choć obcy chcą ich bardzo dotknąć (dotknąć!)
Światła karetek, ulice, które mokną
Policyjne syreny, lepiej nie patrz za okno
Coś bym napisał ale tracę ostrość
Gdyby chociaż mucha zjawiła się był bym Nosowską
Co ty kurwa myślałeś? Skąd on się urwał?
Smród jakbyś odwiedzał szalet
Wchodzę na salę (szalom)
Z fałszywymi kontakt urwałem
Znów widzą mnie na szklanym ekranie
Gdy stanę na szczycie to nie przez oszukiwanie
I jestem z tego cholernie dumny
Mój mały sukces, twój wielki sukces - nie porównujmy
Zamykam gęby, klucze na kłódki, dwa strzały w powietrze
Za plany na szali leży mój blueprint
Skowyt wściekłych kundli, próbują nas ugryźć
Kaganiec na szaniec, kamienie Kukulskiej - szaleństwo?
Owszem, naszych produkcji, bo wypruwam żyły
Czy wymierne są skutki?
Sam już nie wiem, może teść miał rację
Niech ktoś gdzieś mnie zamknie
Bo zaraz zacznę jeść mięso bardziej słone niż kwaśne
Gorzkie żale, słodki smak myśli wydanych na kompakcie
Nie zamkniesz mi ust
Szyjąc ranę nicią robię kokardę

Oparte na faktach co napisane, może podrę tę kartkę
Głowa pełna tekstów
Podłącz drukarkę bo rozmawiasz z Ablem
Kainie, mój rap to zjawisko paranormalne
Przyjmij to za paradygmat, wszyscy chcą robić para-para
W niektórych wiara dawno ostygła
Widzę to przez Hannibala pryzmat
I mam tajemnice, piękny sekret
To tylko moje życie, ale powoli robi się niebezpieczne
Gdzieś między jesienią, a wiosną (wiosną!)
Wychowany na betonie, gdzie kwiaty raczej nie rosną
Sami swoje sprawy otaczamy troską, choć obcy chcą ich bardzo dotknąć (dotknąć!)
Światła karetek, ulice, które mokną
Policyjne syreny, lepiej nie patrz za okno
Coś bym napisał ale tracę ostrość
Gdyby chociaż mucha zjawiła się był bym Nosowską

Hey

Ich habe ein neues Leben begonnen, nenn mich junger Gott
Meine Eltern machen sich Sorgen um mich, locker bleiben
Denkt daran, dass ich meinen eigenen Kopf habe
Ich habe meine Familie, tu ihr nur weh - ich töte
Im Alltag verstecke ich den Dolch nur im Wort
Ich passe hier und da nicht hin, zu diesen und jenen
Nur Wölfe wollen mit mir tanzen
Kalter Mistkerl, meinen Leuten würde ich alles geben
Selbst wenn ich Brücken verbrenne, springe ich nicht Bungee - ich öffne Käfige
Gedanken sind frei, endlich ist der verlorene Sohn auferstanden
Beschriebene Seiten gab mir Rap, eine Green Card für eine weitere Chance
Am Himmel, ich weiß nicht, Schiffe, Dämonen singen euch Shanties
Immer bergauf - Rysy, nicht die Anden
Und wir können die Gipfel unserer Vorstellungskraft erobern
Es reicht, auf den Glanz zu schauen, wer keinen Plasma zu Hause hat (ich!)
Und schon fehlt mir das Gewissen, um irgendetwas zu fürchten
Ich stehe am Abgrund, sie wollen mich zum Psychiater schicken (aha!)
Ein Schritt, großer Sprung, ABEL - ich fliege über die Stadt
Ich sehe alles, obwohl vielleicht etwas unscharf
Denn ich sehe schlecht, wenn jemand nicht ernsthaft spielt
Und ich weiß genau, dass es besser wäre, das nicht anzusehen
Ich habe keine Wahl, ich schließe die Augen
Und ich sehe Dinge, die vielleicht nicht passiert wären
Nach jeder Schlacht ruhige Landschaften
Irgendwo zwischen Herbst und Frühling (Frühling!)
Aufgewachsen auf Beton, wo Blumen eher nicht wachsen
Wir kümmern uns selbst um unsere Angelegenheiten, obwohl Fremde sie unbedingt anfassen wollen (anfassen!)
Lichter von Krankenwagen, Straßen, die nass werden
Polizeisirenen, schau besser nicht aus dem Fenster
Ich würde etwas schreiben, aber ich verliere die Schärfe
Wenn wenigstens eine Fliege auftauchen würde, wäre ich Nosowska
Was zum Teufel hast du gedacht? Wo kommt der her?
Gestank, als ob du ein Klo besuchst
Ich betrete den Saal (Shalom)
Mit den Falschen habe ich den Kontakt abgebrochen
Wieder sehen sie mich auf dem Bildschirm
Wenn ich an der Spitze stehe, dann nicht durch Betrug
Und darauf bin ich verdammt stolz
Mein kleiner Erfolg, dein großer Erfolg - lass uns nicht vergleichen
Ich schließe Mäuler, Schlüssel auf Vorhängeschlösser, zwei Schüsse in die Luft
Für die Pläne liegt mein Blueprint in der Waagschale
Das Geheul wütender Köter, sie versuchen uns zu beißen
Maulkorb auf die Schanze, Steine von Kukulska - Wahnsinn?
Allerdings, unserer Produktionen, denn ich reiße mir die Adern aus
Sind die Auswirkungen messbar?
Ich weiß selbst nicht mehr, vielleicht hatte der Schwiegervater recht
Soll mich jemand irgendwo einsperren
Denn gleich fange ich an, Fleisch zu essen, das salziger als sauer ist
Bittere Klagen, süßer Geschmack der auf CD veröffentlichten Gedanken
Du wirst mir nicht den Mund verbieten
Während ich die Wunde mit Faden nähe, mache ich eine Schleife

Basiert auf Fakten, was geschrieben steht, vielleicht zerreiße ich dieses Blatt
Der Kopf voller Texte
Schließ den Drucker an, denn du sprichst mit Abel
Kain, mein Rap ist ein paranormales Phänomen
Nimm das als Paradigma an, alle wollen Para-Para machen
In manchen ist der Glaube längst erkaltet
Ich sehe das durch Hannibals Prisma
Und ich habe Geheimnisse, ein schönes Geheimnis
Es ist nur mein Leben, aber es wird langsam gefährlich
Irgendwo zwischen Herbst und Frühling (Frühling!)
Aufgewachsen auf Beton, wo Blumen eher nicht wachsen
Wir kümmern uns selbst um unsere Angelegenheiten, obwohl Fremde sie unbedingt anfassen wollen (anfassen!)
Lichter von Krankenwagen, Straßen, die nass werden
Polizeisirenen, schau besser nicht aus dem Fenster
Ich würde etwas schreiben, aber ich verliere die Schärfe
Wenn wenigstens eine Fliege auftauchen würde, wäre ich Nosowska