Lyrics moizdrajcy.com - Deys , Przyłu
Dwie
strony
tej
samej
monety
wirują
w
powietrzu
Więc
nawet
nie
odwrócę
wzroku,
gdy
zabrzęczy
o
bruk
Znów
powiem
ludziom,
że
mam
grypę
i
zostaję
w
łóżku
Tylko
dlatego,
żeby
sam
się
włóczyć
miastem
jak
duch
Napluję
w
mordę,
jak
już
zjedziesz
z
neostrady,
czubku
Choć
nawet
w
GTA
byś
puścił
mnie
na
światłach
jak
noob
Kwadraty
scenografii
układają
zamki
gustu
Dlatego
otworzyłem
czwartą
ścianę
jak
Underwood
Przyszedłem
z
czasu
cienia,
a
nie
z
brzasku
wrzasku
suk
A
od
aplauzu
wolę
głos
tysiąca
szeptów
i
ból
Pamiętasz
bilon,
który
frunie
na
początku
zwrotki
Ja
mam
nadzieję,
że
mi
dane
ładnie
umrzeć
i
chuj
Kupuję
wino
i
pistacje,
mała
włączaj
rom-com
Aż
do
momentu
kiedy
znowu
zawał
spadnie
na
mnie
Dwie
strony
tej
samej
monety
wirują
w
powietrze
Choć
nie
odwrócę
wzroku,
może
jednak
spadnie
na
grzbiet
Na
grzbiet,
na
grzbiet
Jak
wyrzucą
na
bezdechu,
że
jestem
ich
król
i
ziom
I
założę...
I
założę
kiedyś
stronę
moizdrajcy.com
W
niej
zakładki,
sam
na
lodzie,
swój
interes
i
Vuitton
Jak
wyrzucą
na
bezdechu,
że
jestem
ich
król
i
ziom
Ja
wyrzucę
ich
z
obiegu,
bo
są
tylko
jak
pluton
I
założę
kiedyś
stronę
moizdrajcy.com
W
niej
zakładki,
sam
na
lodzie,
swój
interes
i
Vuitton
Jak
wyrzucą
na
bezdechu,
że
jestem
ich
król
i
ziom
To
wyrzucę
ich
z
obiegu,
bo
są
tylko
jak
pluton,
jak
pluton,
ej,
jak
pluton
Kiedyś
byli,
dziś
nie
liczę
ich
są
tylko
jak
pluton,
jak
pluton,
ej,
jak
pluton
Kiedyś
byli,
dziś
nie
liczę
ich
są
tylko
jak
pluton,
jak
pluton
Cześć
Deys,
cześć
Zero,
siema
ekipa
Wpadłem
do
was
pogadać,
bo
szukam
ukrycia
I
wpadłem,
bo
szukam
spokoju
i
ludzi
gotowych
pomóc
zawsze
Przemierzyłem
jedną
galaktykę,
drugą
galaktykę,
teraz
już
siedzę
na
Marsie
Ale
tym
ślepym
bez
psa
przewodnika,
co
kolejny
krok,
co
tylko
się
potykał
Ale
że
w
sercu
mi
grała
muzyka,
Dawid
podał
rękę
i
nie
mam
już
pytań
Jak
mnie
wezmą
pod
skrzydła,
to
polecę
w
górę
i
nie
będę
wracał
A
na
każdą
kurwę,
co
wała
poleciała,
naszczam,
ja
pozdrowię
Hasha
Patrzę
na
Ciebie
jak
na
Judasza,
to
moja
trasa
na
Kemp
Droga
mleczna,
ale
taniego
brata,
świnkyway
Kończy
Ci
się
tlen,
potykasz
się
o
własne
kłamstwa
Ja
oddycham
se,
a
prawdziwych
liczę
na
palcach
I
gadam
to
do
wszystkich
ziomów,
których
jakiś
ziomek
porzucił
dla
dupy
Do
wszystkich
kobiet,
które
porzucone
przez
chuja
same
wychowują
maluchy
I
mam
tylko
nadzieję,
że
ten
track
pomoże
poskładać
do
kupy
się
kiedyś
O
to
właśnie
mi
chodzi
w
muzyce,
reperować
to,
co
człowiek
spierdolił
na
Ziemi
I
założę
kiedyś
stronę
moizdrajcy.com
W
niej
zakładki,
sam
na
lodzie,
swój
interes
i
Vuitton
Jak
wyrzucą
na
bezdech,
że
jestem
ich
król
i
ziom,
ziom...
I
założę
kiedyś
stronę
moizdrajcy.com
W
niej
zakładki,
sam
na
lodzie,
swój
interes
i
Vuitton
Jak
wyrzucą
na
bezdech,
że
jestem
ich
król
i
ziom
Ja
wyrzucę
ich
z
obiegu,
bo
są
tylko
jak
pluton
I
założę
kiedyś
stronę
moizdrajcy.com
W
niej
zakładki,
sam
na
lodzie,
swój
interes
i
Vuitton
Jak
wyrzucą
na
bezdech,
że
jestem
ich
król
i
ziom
To
wyrzucę
ich
z
obiegu,
bo
są
tylko
jak
pluton,
jak
pluton,
ej,
jak
pluton
Kiedyś
byli,
dziś
nie
liczę
ich
są
tylko
jak
pluton,
jak
pluton,
ej,
jak
pluton
Kiedyś
byli,
dziś
nie
liczę
ich
są
tylko
jak
pluton,
jak
pluton
Attention! Feel free to leave feedback.