Lyrics Z popiołów - DJ Decks , Sokół , Kukon , Sarius
I
nawet
jak
słońce
zaszło
Jakiś
promień
mam
na
potem
Nie
wiem
jak
żyje
miasto
Jaki
w
modzie
jest
narkotyk
Chociaż
spróbowałem
w
każdej
stolicy
Europy
Ona
wie,
że
na
tym
gównie
znam
Się
jak
najlepszy
rolnik
Kiedy
mam
gorszy
dzień
Myślę
o
życiu
bez
marzeń
O
tym
jak
nie
tak
dawno
Jeszcze
stałem
za
garażem
O
tym
jak
kilka
spraw
Mogło
nam
przekreślić
bazę
Ale
zawsze
przecież
może
być
gorzej
Co
nie?
Ej
też
kiedyś
nie
miałem
floty
Aby
pójść
na
koncert,
młody
Ostatnio
grałem
w
tym
klubie
Za
50
koła
złotych
takie
chcę
Bo
takie
lubię
i
zrobiłem
na
to
becel
Ale
jak
masz
trochę
gorsze
To
nie
jesteś
gorszy
przecież
(Nie)
Bo
zawsze
mogło
być
gorzej
Jak
i
mogło
być
lepiej
Wstaję
z
kacem
między
trzecim
A
czwartym
koncertem
Jeśli
nie
sprzedałeś
braci
i
Nie
jesteś
konfidentem
To
zawsze
może
być
gorzej
Weź
uważaj
na
siebie
(Tak
jest)
Bo
czasem
trzeba
przejść
przez
ten
syf
By
dojść
do
domu
Samemu
znaleźć
cel,
zamiast
ślepo
ufać
komuś
I
robić
to
dla
siebie,
nie
na
pokaz
oj
Ziomuś
Kukon,
Sarius,
Sokół
- co
powstali
z
popiołów
Trzeba
przejść
przez
ten
syf
By
dojść
do
domu
Samemu
znaleźć
cel,
zamiast
ślepo
ufać
komuś
I
robić
to
dla
siebie,
nie
na
pokaz
oj
Ziomuś
Kukon,
Sarius,
Sokół
- wstaliśmy
z
popiołów
Siemano
mordo
Piszę
do
Ciebie
z
dalekiej
krainy
Ty
masz
kurtkę
co
jest
kołdrą
Karton
po
lodówce
służy
Ci
do
kimy
Mi
room
service
przyniósł
driny
I
choć
ciężko
rozkminić
To
się
wcale
nie
różnimy
Jesteś
mną
z
przeszłości
Ja
za
dwie
dekady
Tobą
Wciąż
lubisz
zagrać
w
kości
I
potańczyć
młodzieżowo
Inny
klimat
wkoło
i
komforcik
lekko
skoczył
Nie
ulegaj
tam
matołom
i
otwórz
szeroko
oczy
Będzie
git!
Trzymaj
się
elegancko
Dasz
radę
to
ogarnąć
Choć
nie
ma
nic
za
darmo,
a
Ty
nie
masz
nic
To
nie
jest
jakiś
random,
a
kusić
będą
bardzo
Nie
ufaj
ich
standardom,
tam,
gdzie
czujesz
idź
A
zajdziesz
daleko,
słowo!
Odstawisz
zioło,
ruszysz
głową
Komu
masz
wierzyć,
jak
nie
mi?
Bo
jestem
Tobą!
I
choć
jest
niekolorowo
To
Cię
czekają
piękne
dni
jak
dziś
Bo
czasem
trzeba
przejść
przez
ten
syf
By
dojść
do
domu
Samemu
znaleźć
cel,
zamiast
ślepo
ufać
komuś
I
robić
to
dla
siebie,
nie
na
pokaz
oj
Ziomuś
Kukon,
Sarius,
Sokół
- co
powstali
z
popiołów
(yo)
trzeba
przejść
przez
ten
syf
By
dojść
do
domu
Samemu
znaleźć
cel,
zamiast
ślepo
ufać
komuś
I
robić
to
dla
siebie,
nie
na
pokaz
oj
Ziomuś
Kukon,
Sarius,
Sokół
- wstaliśmy
z
popiołów
Na
lekkim
kacu,
ale
nic
mnie
nie
telepie
Ten
bit
wchodzi
dziś
jak
zimny
browar
Od
razu
jest
lepiej
ale
nie
chcę
go
bo
Tak
zacząłem
melanż
wczoraj
Jak
też
nie
wiesz
jaki
Dzisiaj
dzień
jest
siema,
ziomal!
Sok
z
granatu,
żurawiny,
gazowana
woda
Złota
polska
jesień
Za
oknami
w
domu
ciepło,
ona
I
to
mój
najnudniejszy
Ale
najszczęśliwszy
obraz
Nie
chcę
Waszych
imprez
i
tematów
"co
tam
Co
tam?"
dziś
omijam
wszystkie
decki
Tamtej
życia
prozy
Chodzą
chuj
wie
z
kim
na
ostrygi
Tęsknią
za
schabowym
Niedługo
się
przenosimy
do
większego
domu
Będę
bliżej
swej
rodziny,
rejon
Częstochowy
Pewnie
wpadnę
do
tych
paru
starych
ziomów
A
tych
paru
lapsów
to
już
nawet
Nie
chce
mi
się
gonić
Jestem
jeszcze
młody
Mariusz
Choć
trochę
zmęczony
Jękiem
tych
debilnych
czasów
Ale
nic
nie
zrobisz
Najważniejsze
- słońce
zawsze
wschodzi!
Bo
czasem
trzeba
przejść
przez
ten
syf
By
dojść
do
domu
Samemu
znaleźć
cel,
zamiast
ślepo
ufać
komuś
I
robić
to
dla
siebie,
nie
na
pokaz
oj
Ziomuś
Kukon,
Sarius,
Sokół
- co
powstali
z
popiołów
(yo)
trzeba
przejść
przez
ten
syf
By
dojść
do
domu
Samemu
znaleźć
cel,
zamiast
ślepo
ufać
komuś
I
robić
to
dla
siebie,
nie
na
pokaz
oj
Ziomuś
Kukon,
Sarius,
Sokół
- wstaliśmy
z
popiołów
1 Osiem
2 Energetyk
3 Oczy na nas
4 Kawałek Ziemi
5 Koty z Mokotowa
6 To co widzisz
7 Z popiołów
8 LAB
9 IOS
10 BIERNIK (kogo? co?)
Attention! Feel free to leave feedback.