Lyrics Jebać vibe - Quebonafide , Guzior
Jarasz
się
jebańcu
płoń,
płoń,
płoń,
płoń
Jebańcu
płoń,
płoń,
płoń
Całe
życie
kurwa
grać
pod
jakiś
ton,
trend,
stos,
bzdet,
non-sens
Ogarniam
sposoby
jakby
jakoś
stąd
zbiec
Granie
pod
dyktando
budzi
we
mnie
złość,
wstręt
Dwanaście
groszy,
może
nie
aż
tak
no
ale
przynoszę
niewiele
Zawsze
wychodziłem
bokiem,
uciekałem
z
rańca
a
teraz
tak
toksyczny
Że
pannom
wychodzę
przez
cerę
Wychodzę
też
z
siebie
i
nie
mogę
dojść
z
powrotem
A
trafiam
do
innych
w
tej
drodze
bez
celu
I
na
logikę,
muszę
mieć
ludzi
za
sobą
Skoro
wychodzę
przed
szereg
Dawaj
mi
ten
papier
Krzyżyk
na
mnie
postawiło
wielu
Może
dzięki
temu
w
końcu
dojdę
do
siebie
Ja
widzę
przez
sen
mapę
Chyba
jestem
na
celowniku
Niektórzy
chcą
do
mnie
trafić
A
ty
krzyczysz
po
co
drzesz
tę
japę
Nigdy
do
mnie
nie
dotrzesz
Chociaż
przecież
zaraz
będę
wszędzie
Chcesz
postawić
na
mnie
krzyżyk,
no
to
przekreśl
mapę
I
płoń,
płoń,
płoń,
płoń
Jebańcu
płoń,
płoń,
płoń
Snuję
plan
z
głębi
ścian
i
zatęchłych
spraw
Siedzę
sam,
wymyślam
się
kolejny
raz
Gdybyś
chciał
mieć
jak
ja,
to
nie
widzę
szans
(Tu,
tu,
tu,
du,
du,
tu,
tu)
Bo
na
razie
szorujesz
tym
butem
po
ziemi,
uprzedzeni
Zaraziłem
się
tym
flow
na
skutek
epidemii,
damn
it
Połowa
tej
sceny
już
planuje,
jak
mnie
zmienić,
przemyśl
Ale
wylewam
za
kołnierz
i
cykutę
i
arszenik,
hieny
Jebać
was,
jebać
vibe,
jebać
to,
czy
skuma
ktoś
To
kolejny
akt,
level
up,
jakbym
w
Dooma
ciął
Przetapiam
na
kwarc
cały
hype,
to
jest
kula
w
skroń
Dla
tych,
którzy
chcą,
żebym
padł,
mów
mi
Human
Torch
Moi
ludzie
za
tym
skoczą
w
ogień
Kurwa,
stąd
się
nie
dało
zejść
na
dobrą
drogę
Hula
hop;
tak
to
wkręca,
że
wleci
na
głowę
Płoń,
jebańcu
płoń
I
tylko
ten
zapach,
jak
zapach
benzyny
i
my
Podążający
poza
horyzont
Te
kółka
rozkminy,
wciąż
inny
niż
inni
Najwyższa
pora
znów
przewinić;
nowy
Dionizos
Zabawa
w
dwa
ognie
- mało
kto
to
chwyta
Dlatego
tak
bardzo
trafić
do
nich
chcę
Uruchom
ponownie
- mam
w
głowie
komputer
Jeśli
wejdziesz
wyżej,
będę
zaszczycony,
Que
Attention! Feel free to leave feedback.