Lyrics Mistrz Drugiego Planu - Maxim
Ostatni
rok,
dwa
razy
bliskich
pogrzeb
grany
No
jakoś
szło,
zero
wyjazdów
poza
koncertami
Najebani
fani
pod
scenami
bili
piony
Rap
nauczył
mnie
ranić,
no
i
tez
tłumić
gorycz
A
mówią
to
pozory
tylko
Co
gdy
Twój
koloryt
zamienia
się
w
widmo
Nie
ważne
czy
jest
przykro
ale
jak
to
mam
udźwignąć
Gdy
czuje
że
moje
ambicje
przeciął
tak
gładko
jak
brzytwą
Byłem
blisko
marzeń,
byłem
blisko
snów
Dzisiaj
to
niewyraźne
obrazy,
prysło
wszystko
znów
Czuje
głód,
jak
mam
go
zaspokoić
Nie
gram
wiele
swoich
sztuk,
jestem
w
innej
roli
Mówią:"nabierz
pokory,
na
wszytko
przyjdzie
czas"
Jak
mam
na
to
pozwolić,
jeśli
nie
przyjdzie
hajs
Jak
mam
uwierzyć
w
nas,
wierzyć
w
happy
end?
Moje
życie
to
ten
rap,
nie
zdołasz
zmienić
mnie
Bo
ten
płomień
w
nas
Nie
jest
po
to
by
zgasł
Nie
rodzisz
się
by
cudzym
śladem
iść
Więc
podejmij
grę
o
marzenia
swe
Przejechałem
cała
Polskę,
w
klubach
grałem
wielu
Zostawiając
zdrowie,
jednak
zawsze
stojąc
w
cieniu
Dziś
dużo
słucham,
kombinuje,
sprawdzam
czytam
Siedzę
tu
po
nocach
myśląc
jak
to
dla
was
wydać
Mam
czasem
wrażenie
że
to
sam
dla
siebie
robię
Mam
oglądać
jak
moje
marznie
przewraca
się
w
głowie
To
nie
jest
spowiedź,
raczej
parę
minut
prawdy
Najlepiej
muzykę
tworzę
w
trybie
indywidualnym
Uwielbiam
grac
koncerty,
nawet
jak
jestem
na
hypie
Nie
to
że
jestem
pazerny,
najbardziej
przezywam
własne
Zrozumiesz
jak
ważne
są
ambicje
wysokie
dalsze
Wiem
że
stać
mnie
na
więcej
niż
obejmę
wzrokiem
#Scarface
Nie
chodzi
o
oklaski,
pastisz
czy
falsyfikat
Nie
zarzucisz
braku
prawdy,
masz
katharsis
na
tych
bitach
To
nie
są
żale,
ale
czasem
tylko
tusz
to
przyjmie
Musze
się
odnaleźć,
jak
na
razie
pusto,
milknę
Bo
ten
płomień
w
nas
Nie
jest
po
to
by
zgasł
Nie
rodzisz
się
by
cudzym
śladem
iść
Więc
podejmij
grę
o
marzenia
swe
Pamiętam
wczasy,
nagrywałem
maksymalnie
Myślałem,
że
jest
cacy
i
miejsca
starczy
dla
mnie
Trzeba
iść
do
pracy,
coraz
mniej
czasu
na
teksty
masz
Więc
całego
na
tacy,
chuj
z
tym
co
napiszą
hejty
Jeszcze
będzie
klasyk,
jeszcze
polecimy
w
Polskę
Adaś
zejdzie
z
elewacji,
zajmie
się
tym
co
istotne
Jesień
dziś
za
oknem,
w
sercu
sroga
zima
nadal
Coraz
częściej
wątpię,
że
możesz
to
wytrzymać
mała
Za
duży
siły
nakład
mentalnie
tu
nie
ma
granic
Idę
o
zakład,
że
się
nie
wynurzysz
jak
Titanic
Ambicji
nie
pokonasz,
możesz
ją
co
najwyżej
zabić
Moja
to
jest
Troja
[?]
Jeden
X,
to
zawsze
wielka
niewiadoma
Taki
jest
Maximoda,
zrobi
swoje
aż
nie
skonasz
Jeśli
nie
podołasz,
znikniesz
któregoś
razu
Nie
chcę
być
już
ziomal,
mistrzem
drugiego
planu
Bo
ten
płomień
w
nas
Nie
jest
po
to
by
zgasł
Nie
rodzisz
się
by
cudzym
śladem
iść
Więc
podejmij
grę
o
marzenia
swe
Attention! Feel free to leave feedback.