Lyrics Ricardo - Slums Attack , Peja
Mimo,
że
nie
przetrawią,
wciąż
pytają
o
beef
Żaden
weganin,
więc
rzucam
mięchem
na
tłusty
bit
Z
Rapu
Bogami
poganin
na
pogaduchy
gotowy
Lecz
oni
niczym
panienki
walczą
na
poduchy
homie
Czasem
nieźle
wkurwiony,
bo
wciąż
nie
wychodzę
z
wprawy
Słyszysz
Ricardo
już
wiesz,
że
cisnę
im
dla
zabawy
Jeden
wielki
Lunapark
są
jak
przyłóż
do
rany
I
wjeżdża
Boss
Hugo
Stiglitz
robię
z
nich
befsztyk
krwawy!
A
skoro
inna
liga
to
reprezentuję
Millwall
Fanatyczny
kibol
rapu
dla
niejednych
idol
Styl
ponurego
drania
jak
na
rowerze
Deebo
I
już
wiesz,
że
Twój
piąteczek
będzie
zjebaną
bibą!
W
klubie
tłok
nie
specjalnie
mnie
to
dziwi,
żadne
wow
Jak
na
popularnej
zebrze
przy
Abbey
Road
Jestem
świrus
Max
Damage
za
sterem
Red
Eagle
Synu
niszczę
koncertowo
publikę
nie
ma
zmiłuj!
Gniotę
czachy
złowrogimi
wersami
Skynet
bez
kitu
Mam
od
chuja
tych
bitów
z
dala
od
bullshitu
Nie
pierdol
mi
tu,
że
kochasz
muzę
to
tanie
porno
My
latami
skill
wyrabiamy
praca
nad
formą
To
Ricardo
żaden
pierdolony
random
ziomal!
Znów
jak
Rambo
w
natarciu
gram
jak
w
Mortal
Kombat
Moją
sambą
liryczne
sambo
i
leci
bomba
To
Ricardo
a
w
promocji
uliczny
patronat
To
Ricardo
żaden
pierdolony
random
ziomal!
Znów
jak
Rambo
w
natarciu
gram
jak
w
Mortal
Kombat
Moją
sambą
liryczne
sambo
i
leci
bomba
To
Ricardo
a
w
promocji
uliczny
patronat
I
codziennie
nowe
rapsy
te
same
farmazony
Pytam
ile
metrów
kwadratowych
mają
wasze
domy?
Życie
ponad
stan?
A
ten
stan
bardzo
surowy
Flexiarstwo,
sponsoring,
mózg
też
wypożyczony?
Wacki
dbają
o
higienę
chcieliby
brudne
pieniądze
Chociaż
wciągają
truciznę
przez
ekologiczną
słomkę
Nadal
w
cenie
pieniążek
w
to
bagno
się
nie
wczuwam
Nie
gustuję
w
gównie,
więc
mi
niepotrzebny
Dubaj
Kolejny
skok
na
kasę
w
bitce
każdy
niby
King
Kong
Spróbuj
się
ponapierdalać
tak
jak
Jay
Jay
z
tą
Chinką!
Sportowe
walory?
Dla
mnie
to
pośmiewisko
Kiedy
zamiast
zapierdalać
na
treningach
tylko
shit
talk!
Niejeden
chciał
zabłysnąć
niczym
Supernova
ziomal
Jak
się
prujesz
dla
atencji
jak
miałbym
Cię
szanować?
I
nie
ważne
stara,
nowa
liczą
się
skille,
braggi
Dziś
cię
wyprowadzę
z
błędu
przy
okazji
z
równowagi!
To
Ricardo
żaden
pierdolony
random
ziomal!
Znów
jak
Rambo
w
natarciu
gram
jak
w
Mortal
Kombat
Moją
sambą
liryczne
sambo
i
leci
bomba
To
Ricardo
a
w
promocji
uliczny
patronat
To
Ricardo
żaden
pierdolony
random
ziomal!
Znów
jak
Rambo
w
natarciu
gram
jak
w
Mortal
Kombat
Moją
sambą
liryczne
sambo
i
leci
bomba
To
Ricardo
a
w
promocji
uliczny
patronat
Wielu
raperków
niewartych
mej
uwagi,
dlaczego?
Bo
warci
mniej
niż
skan
zdrapki
z
frontu
płyty
Eazye'
go
Mają
tyle
wspólnego
z
Cormegą
co
Iggy
z
Popem
To
gówno
nie
jest
hip
hopem,
bo
zwyczajnie
nie
kopie!
Fake
MC's
w
grze
kurwa
śmiać
mi
się
chce!
Gdy
krzyczą
na
koncertach,
że
Jest
jedna
rzecz
Znów
poczęstują
scenę
kolejnym
kiepskim
singlem
I
tak
śmieją
się
z
plebsu,
co
łyka
chujowiznę
Nie
obrażam
się
gdy
ludzie
gadają
że
jestem
świrem
Bo
ubliżysz
jedynie
gdy
powiesz
Richard
Ramirez!
Ja
z
tego
słynę,
że
zawsze
walczę
o
dobre
imię
Nie
radzę
pluć
mi
na
ksywę
ty
skurwysynie!
Chcesz
być
dowcipny?
Bluzgasz
mi
pod
odsłuchem?
Stawiając
kropkę
nad
i
choć
jedną
masz
już
za
uchem?
Liryczny
Shotgun
wypalam
jak
w
biednego
Zauchę
Dla
wacków
zero
szacunku,
donatanowi
chuj
w
dupę
Attention! Feel free to leave feedback.