Lyrics Rozwód - Vin Vinci
To
ty
zabrałaś
mi
wujka
A
drugi
chciał
się
przez
Ciebie
wieszać
Nie
miałem
siły
by
zluzować
pas
Stał
tam
bezradny
dzieciak
W
sumie
to
już
bardzo
dawno
Dał
do
myślenia
doświadczenia
plecak
Walisz
po
mordzie
A
każdy
wybacza
Jak
się
zakochasz
po
czasie
się
staczasz
Ty
same
szkody
przynosisz
Miliony
rodzin
na
świecie
rozbiłaś
Zesłali
Ciebie
na
ziemię
Żebyś
mogła
legalnie
szare
komórki
zabijać
Ilu
bez
domów
w
kartonach?
Nie
zliczę
Sami
zafundowali
sobie
pstryczek
W
sumie
zazwyczaj
pij
i
nie
pierdol
Na
dobre
nie
wyjdzie
Ci
to
na
pewno
Wolę
się
nie
zakotwiczać
Kolejny
rok
z
flaszką
na
ławce
Moje
marzenia
tak
samo
jak
czyjeś
Mogą
być
ulotne
zginąć
jak
latawce
Wolę
się
w
porę
ogarnąć
I
tak
wprowadziłaś
mi
Nie
zły
hardkor
Dobrze
że
za
każdym
razem
ktoś
łapał
Kiedy
mi
się
chciało
szybować
przez
balkon
Jak
Cię
zraniłem
to
pardon
Wiem
że
po
pijaku
wiele
słów
padło
Niektórzy
sobie
na
to
zasłużyli
Uwalnia
żal
smutek
i
to
w
jednej
chwili
A
Ciebie
kurwo
za
nic
nie
przeproszę
Pozostań
sama
na
półce
Najwyższa
pora
nas
już
nie
będzie
Co
to
za
kochanka
co
puszcza
się
wszędzie
Nie
chce
Cię
widzieć
już
Nie
chce
Cię
więcej
czuć
Nie
będziesz
więcej
psuć
Nie
widzę
nas
i
już
Nie
mogę
się
tak
truć
Rozstańmy
się
po
latach
Chcesz
żebym
został
na
dnie
A
orły
muszą
latać
Whisky
moja
żono
Na
nasz
koniec
przyszedł
czas
Życie
to
moja
kochanka
Nie
zobaczą
więcej
nas
Nie
liczę
godzin
i
lat
Kłótni
awantur
i
kosztów
Więcej
nie
powiem
Ci
chodź
tu
W
końcu
pora
na
nasz
rozwód
Wszyscy
już
wyszli
A
na
blacie
stoją
puste
kieliszki
A
Ty
niedopita
Na
mnie
już
czas
żegnaj
seniorita
O
mnie
nie
pytaj
na
domówkach
osiedlach
i
na
koncertach
Bez
Ciebie
potrafię
więcej
A
z
Tobą
mogę
tylko
przegrać
Nie
wiem
czy
wrócę,
wolałbym
nie,
oby
tak
nie
było
Do
szczęścia
to
mi
daleko
kiedy
towarzyszy
mi
toksyczna
miłość
Wiem
że
Ty
tego
chcesz
i
pragnie
przepita
gardziel
Bez
Ciebie
osiągnę
cel
kolejny
powód
po
co
Tobą
gardzę
Prowadzisz
do
dwóch
dróg
jedna
to
grób,
a
druga
kryminał
Szczerze
wolę
się
zestarzeć
przy
wnukach
Chociaż
nie
wiadomy
mego
życia
finał
Mimo
to
mogę
zapobiec
i
ty
też
tak
samo
ziomalu
możesz
Zmienić
melinę
na
dom
i
kominek
Patrzeć
na
rozwój,
a
nie
jak
popłyniesz
Za
dużo
miałem
przykładów
nie
ładu
W
swoim
i
tak
samo
też
cudzym
życiu
Jak
się
udało
i
jak
na
nie
wyszło
zawsze
kończyliśmy
na
jebanym
piciu
Nie
będę
Cię
umoralniać
musiałem
dojrzeć
do
takich
decyzji
Na
Ciebie
mordo
też
nie
jest
za
późno
Pierdol
to
dzieciak
nim
zawiedziesz
wszystkich
Lepiej
jest
zadbać
o
bliskich
A
przy
tym
też
dać
przykład
dzieciakom
Nie
będzie
Ci
wstyd
jak
się
zapytają
A
synek
odpowie
pijakiem
jest
tato?
Inaczej
rozpal
domowe
ognisko
Nim
rozjebiesz
wszystko
A
cała
praca
pójdzie
na
próżno
i
będzie
za
późno
Weź
się
w
garść
Ty
też
masz
powody
do
życia
Siłę
i
ambicje
pracą
gaś
pragnienie
picia
To
już
czas
rzuć
to
w
dal
i
nie
patrz
za
siebie
Lepiej
osiągać
szczyty
zamiast
kończyć
na
glebie
Whisky
moja
żono
Na
nasz
koniec
przyszedł
czas
Życie
to
moja
kochanka
Nie
zobaczą
więcej
nas
Nie
liczę
godzin
i
lat
Kłótni
awantur
i
kosztów
Więcej
nie
powiem
Ci
chodź
tu
W
końcu
pora
na
nasz
rozwód

1 Kawałek Serca
2 Wjazd
3 Bajkopisarze
4 Syn Ulicy
5 Było, Minęło
6 Plandemia
7 Rozwód
8 Nasza Wiara
Attention! Feel free to leave feedback.