Lyrics and translation W.E.N.A. - Zamki

Zamki

Dzień dobry
Ta Michał
Tak to ripost

Znowu wracam taksówką do domu
Mijam dworce, pociągi, wagony bez konduktorów
Nie mam pojęcia która to już
Ale jedyne, czego naprawdę mi trzeba to spokoju
Chciałbym zasnąć, a sumienie mi kładzie but na gardle
Może bym zaszedł dalej, gdybym potrafił bardziej
Nic nie zmieniło się od czasów Flexxipów
Dalej ten sam fach w rękach, teksty do bitu

Więcej presji niż kwitu
Choć zapisałem setki zeszytów nie docenisz wyniku (nie)
Uchylam szybę, by odetchnąć
Zanurzam się w fotelu i zamykam oczy, spadam w nieobecność
Jak nie podoba się Tobie ten świat, to w niego nie wchodź
Stan nieważkości chwilę przed dekompresją
Cierp wyłącza wschodnie techno
Stajemy na światłach, skrzyżowanie Bitwy z Białobrzeską

Dwóch typów z butelką wybiega ze sklepu
Chcę odpocząć, ale chyba świat chce zrobić mi na przekór
Pierwszy z nich podbiega, łapie klamkę i otwiera drzwi
Nie wiem co teraz, jakbym miał wybierać - nie ma ich
Wsiada razem z tym drugim do środka, mówi: "Kurwa jedź!"
Ja myślę, czy to mnie musiało spotkać?
Ruszamy z piskiem na czerwonym
Cierp, jakby chciał dogonić jutro, nie zdejmuje z kierownicy dłoni

140 pod wiaduktem przy Alejach starą Fabią
Sumienie milczy, dalej mam ściśnięte gardło
Żadnych wyjść, czuję, że to jeszcze nic
Takie akcje to znam z książek o Pruszkowie w ′93
Oni patrzą przez tylną (co?)
Jedna na milion, że wyjdę z tego bez szwanku
Pierdolona bezsilność
Myślę z kim nie zdążyłem się pożegnać

Nim staniemy na latarni i położą mnie do drewna
Ten obok mówi: "Dobra kurwa, tutaj nas wysadzaj
Tutaj stawaj, znajdę cię po blachach jak się komuś wyspowiadasz"
Wysiadają, Fabia zrywa asfalt
Cierp przerażony, jakby zaraz znikał z miasta
Mi serce nie przestaje walić, zaraz dojeżdżamy
Może to zły sen, a może powinienem rzadziej palić
Zwalnia, stajemy na przystanku
Mówi: "Kurs na mój koszt panie, za niezamknięcie zamków"

Castles

Hello
Yes Michael
Yes this is a retort

Once again I am returning home by taxi
I pass stations, trains, carriages without conductors
I have no idea which time this is
But all I really need is some peace
I would like to fall asleep, but my conscience puts a boot on my throat
Maybe I would have gotten further if I could have done more
Nothing has changed since the days of Flexxips
Still the same work in my hands, lyrics to a beat

More pressure than a flower
Although I have written hundreds of notebooks, you do not appreciate the result (no)
I open the window to take a breath
I sink into my seat and close my eyes, I fall into absence
If you don't like this world, don't enter it
A state of weightlessness just before decompression
Cierp turns off the eastern techno
We stop at the lights, the intersection of Battle with Białobrzeska

Two guys with a bottle run out of the store
I want to relax, but I think the world wants to do me wrong
The first one runs up, grabs the handle and opens the door
I don't know what to do now, as if I had a choice - they're not there
He gets in with the other one, says: "Damn, drive!"
I think, did I have to meet these guys?
We start with a squeal on the red
The Cierp, as if it wanted to catch up with tomorrow, doesn't take its hands off the handlebars

140 under the viaduct at Alejach in the old Fabia
My conscience is silent, I still have a tight throat
No exit, I feel like this is not all
I know such actions from books about Pruszków in ′93
They look through the back (what?)
One in a million chance that I will get out of this unscathed
Fucking powerlessness
I think who I didn't manage to say goodbye to

Before we stop at the lamppost and lay me down to the timber
The one next to me says: "Okay damn, drop us off here
Stop here, I will find you by the plates if you confess to someone"
They get out, the Fabia tears up the asphalt
Cierp terrified, as if he was about to disappear from the city
My heart won't stop pounding, we'll get there soon
Maybe it's a bad dream, or maybe I should smoke less
He slows down, we stop at the bus stop
He says: "Your fare is on me, sir, for not locking the locks"