Ci źli - Pięć Dwa Dębiec перевод на немецкий

Ci źli

Rosnący procent takich jak ja, odsetek rośnie
Od setek i pięćdziesiątek co piątek
Co poniedziałek w wyborczej masz porcje podnoszące emocje
Jak tu związać koniec z końcem
Jeśli nie pracujesz nie tylko w dni niepracujące co?
Chcąc nie chcąc co miesiąc coraz więcej grzesząc
Coraz mniej się ciesząc Coraz mniej myśląc
Mógłbym przysiąc
Że widząc łatwy tysiąc mógłbym łatwo przyciąć
Jesteśmy tacy Rodacy...
Zamiast dać na tacę zabrać z tacy razem z tacą
I spizgać kościelnego chociaż za to nie płacą
Wyjebać dziesione patrząc oczami złego
W przestraszone oczy tego jednego pechowego
Którego wypadało chwycić za gardło
Tak jak frustracja cię dusi i cię zmusi byś skusił
I nie puścił póki ona nie popuści
Jestem ludzki!
Jeśli mogę żyć godnie jak człowiek
Co ty na to powiesz gdy to samo zrobię
Kurewsko zły... Bo mam dużo gorzej niż ty
Tobie tata kupił jego tata się upił
Mój to chuj jest zerem
Ma dla mnie tylko elemele
A ty łochu masz samochód
A źli nocny obchód by mieć dochód
Opchnąć prochów po trochu
Cztery dychy za pożyczone dychy
W 2 tygodnie spłacić
Wzbogacić się zabawić się i stracić
Na krótki czas wyleczyć smutki smakiem drogiej wódki
Z różnym skutkiem
Pobicia dla samego wyżycia się poczucia się lepiej
Lepiej niż ten skopany spotkany pod sklepem
Rano na to samo spojrzeć trzeźwo
Kac z powodu życia, nie od przepicia
Struty przez wyrzuty sumienia
Żołądek skręcony ręka drży
Wstaję wygięty a w TV znowu ty
Tłusta gęba szczerzy kły twoje gry co by było gdy
Mówić dużo nie przekazując nic wciskając swój pic
Odechciewa się żyć można znów iść pić
I rzygać żółcią na to bo nic innego nie ma
Znowu poniedziałek nic się nie zmienia
Mam dużo szczęścia inni mają mniej
I dużo złości inni mają więcej jej
Leję jej cześć na papier tej słuchaj mnie więc
Zaciskam pięć palcy w pięść
Drugie pięć w drugą pięść
Byś zobaczył moją drugą część
Moje drugie ja ja wściekłe jak psia mać
Nie podchodź za blisko
Jestem gotowy na wszystko
Tak wyszkolone psisko
Przez takie środowisko
Skundlone morale skulone nisko
Ważniejsza miska na wysokości pyska
Pełna walizka i znane nazwiska
Dobre znajomości maja cudowne właściwości
O chciwości... Nie masz dla mnie litości
Chciałbym już nie pościć chciałbym już nie prosić
Chciałbym nie zazdrościć zapomnieć o chciwości
Chciałbym... Ile dał bym by mieć potąd
I odtąd więcej nie chcieć
Kiedy śpię i śnię tak właśnie jest
A potem spadek ze skraju raju do realiów
W które trzeba wkroczyć przecierając oczy po nocy
Bo to TU życie dalej się toczy
Toczy nas dalej od środka nowotwór tych czasów
Dlatego jesteśmy jak potwór od czasu do czasu
Co twoje to moje, co moje tego nie rusz
Cóż już tuż tuż aby nóż pod poduszkę brać idąc spać
Jestem zły bardziej niż ty, zły jak ci wszyscy źli młodzi
W których rodzi się to uczucie gdy coś cię zawodzi
Z ulicy, ze sceny, wolni i usidleni
We wszystkich się pieni i nikt tego nie zmieni
Bo nikt nie mydli mi oczu nikt ni usidli mych odczuć
Nie kroczę na uboczu nie balansuję na krawędzi
Wchodzę w sam środek Oddycham tym smrodem
Jestem żywym dowodem i kiedy przyjdzie czas na spowiedź
Zamknę w grobie każde kłamstwo które ty wypowiesz
Poznajcie prawdę, dotarła już do mnie
Życie jest snem wariata śnionym nieprzytomnie
To sen o tobie o nim, o niej i o mnie...

Jestem zły...
Bo ty w polityce przy korycie
Zły, za stanie na szczycie
Szczanie na czyjeś życie
Zły, bo ty wchodzisz ze swym picem na mównicę
Zły, bo ty jesteś tu karierowiczem
Zły, bo ty nie znasz się na mej muzyce
Zły, bo nie jest dobrze i kto mnie poprze?
Zarabiam 8 stów 6 zostawiam na poczcie
Zły, bo wy chcecie zwalczać narkotyki
Nie znając pojęcia profilaktyki?
I jakie wyniki? Jest popyt – jest podaż
Prawa rynku tego nie pokonasz specjalisto
Wykształcony na papierze ekonomisto
Edukujcie dzieciaki nie wsadzajcie do paki
Ale edukacja trwa i kosztuje, pieniędzy brakuje
Wszyscy tam to chuje, każdy chuj żałuje
Więc taniej jest dać skurwysynom w błękicie
Kolejne prawo by spierdolić komuś życie
Zły, bo wy policyjne skurwysyny
Robicie akcje was korumpują, a my cierpimy
Legalna marihuana to ulga dla organów ścigania

Die Bösen

Wachsender Prozentsatz solcher wie ich, der Anteil wächst
Von Hunderten und Fünfzigern jeden Freitag
Jeden Montag in der Zeitung kriegst du Portionen, die die Emotionen hochkochen lassen
Wie soll man hier über die Runden kommen
Wenn du nicht nur an freien Tagen nicht arbeitest, hä?
Wohl oder übel jeden Monat immer mehr sündigend
Sich immer weniger freuend, immer weniger denkend
Ich könnte schwören
Dass ich, einen leichten Tausender sehend, leicht zuschlagen könnte
So sind wir Landsleute...
Anstatt in den Klingelbeutel zu geben, aus dem Klingelbeutel nehmen, samt Beutel
Und den Kirchendiener verprügeln, auch wenn dafür keiner zahlt
Jemandem 'nen Zehner abziehen, mit den Augen des Bösen schauend
In die verängstigten Augen dieses einen Unglücklichen
Den man am Kragen packen musste
So wie die Frustration dich würgt und dich zwingt, dass du nachgibst
Und nicht loslässt, bis sie nachlässt
Ich bin menschlich!
Wenn ich würdevoll wie ein Mensch leben kann
Was sagst du dazu, wenn ich dasselbe tue
Verdammt wütend... Weil es mir viel schlechter geht als dir
Dir hat dein Papa was gekauft, mein Papa hat sich betrunken
Meiner ist ein Arschloch, eine Null
Hat für mich nur Larifari
Und du Wichser hast ein Auto
Und die Bösen machen Nachtrunde, um Einkommen zu haben
Ein bisschen Stoff verticken
Vierzig für geliehene zehn
In 2 Wochen zurückzahlen
Reich werden, Spaß haben und verlieren
Für kurze Zeit die Sorgen heilen mit dem Geschmack teuren Wodkas
Mit unterschiedlichem Erfolg
Schlägereien, nur um sich auszutoben, sich besser zu fühlen
Besser als der Zusammengeschlagene, den man vor dem Laden traf
Morgens dasselbe nüchtern betrachten
Kater wegen des Lebens, nicht vom Saufen
Vergiftet von Gewissensbissen
Magen verkrampft, Hand zittert
Ich stehe gebeugt auf und im Fernsehen wieder du
Fette Fresse fletscht die Zähne, deine Spielchen, was wäre wenn
Viel reden, nichts übermitteln, deinen Scheiß aufschwatzen
Man verliert die Lust zu leben, kann wieder saufen gehen
Und Galle kotzen deswegen, weil es nichts anderes gibt
Wieder Montag, nichts ändert sich
Ich habe viel Glück, andere haben weniger
Und viel Wut, andere haben mehr davon
Einen Teil davon gieße ich aufs Papier, also hör mir zu
Ich balle fünf Finger zur Faust
Die anderen fünf zur zweiten Faust
Damit du meine andere Seite siehst
Mein zweites Ich, ich, fuchsteufelswild
Komm nicht zu nah ran
Ich bin zu allem bereit
So ein trainierter Köter
Durch solch ein Umfeld
Verkommene Moral, tief geduckt
Wichtiger ist der Napf auf Schnauzenhöhe
Voller Koffer und bekannte Namen
Gute Beziehungen haben wunderbare Eigenschaften
Oh Gier... Du hast kein Mitleid mit mir
Ich möchte nicht mehr fasten, ich möchte nicht mehr bitten
Ich möchte nicht neiden, die Gier vergessen
Ich möchte... Was gäbe ich, um es bis hierhin zu haben
Und von da an nicht mehr wollen
Wenn ich schlafe und träume, ist es genau so
Und dann der Fall vom Rande des Paradieses in die Realität
In die man eintreten muss, sich die Augen reibend nach der Nacht
Denn HIER geht das Leben weiter
Es zerfrisst uns weiter von innen, der Krebs dieser Zeiten
Deshalb sind wir von Zeit zu Zeit wie Monster
Was deins ist, ist meins, was meins ist, rühr nicht an
Nun, es ist kurz davor, das Messer unters Kissen zu nehmen, wenn man schlafen geht
Ich bin böser als du, böse wie all diese bösen Jungen
In denen dieses Gefühl entsteht, wenn dich etwas enttäuscht
Von der Straße, von der Bühne, frei und gefangen
In allen schäumt es und niemand wird das ändern
Denn niemand seift mir die Augen ein, niemand fängt meine Gefühle
Ich gehe nicht am Rande, ich balanciere nicht auf der Kante
Ich gehe mitten hinein, atme diesen Gestank
Ich bin der lebende Beweis und wenn die Zeit zur Beichte kommt
Werde ich jede Lüge, die du aussprichst, im Grab verschließen
Erkennt die Wahrheit, sie hat mich schon erreicht
Das Leben ist der Traum eines Wahnsinnigen, bewusstlos geträumt
Es ist ein Traum von dir, von ihm, von ihr und von mir...

Ich bin böse...
Weil du in der Politik am Futtertrog bist
Böse, weil du an der Spitze stehst
Auf das Leben anderer pisst
Böse, weil du mit deinem Scheiß aufs Podium trittst
Böse, weil du hier ein Karrierist bist
Böse, weil du dich mit meiner Musik nicht auskennst
Böse, weil es nicht gut ist und wer unterstützt mich?
Ich verdiene 800, 600 lasse ich bei der Post
Böse, weil ihr Drogen bekämpfen wollt
Ohne den Begriff der Prävention zu kennen?
Und welche Ergebnisse? Es gibt Nachfrage – es gibt Angebot
Die Marktgesetze, die besiegst du nicht, Spezialist
Auf dem Papier ausgebildeter Ökonom
Bildet die Kids aus, steckt sie nicht in den Knast
Aber Bildung dauert und kostet, Geld fehlt
Alle da oben sind Arschlöcher, jedes Arschloch ist geizig
Also ist es billiger, den Hurensöhnen in Blau
Ein weiteres Gesetz zu geben, um jemandem das Leben zu versauen
Böse, weil ihr Polizei-Hurensöhne
Ihr macht Aktionen, seid korrupt, und wir leiden
Legales Marihuana ist eine Erleichterung für die Strafverfolgungsbehörden