Lyrics Joł - Bober
Wszystko
na
raz,
chociaż
to
nie
One
Take
Piszę
ciągle
- środa,
piątek,
czwartek
Szedłem
po
okruszkach,
aż
dotarłem
tutaj
Jasiu
chcesz,
to
ci
opowiem
bajkę
Niby
śmieszne,
ale
trochę
straszne
Zdrowy
jestem,
ale
ciągle
kaszle
Jak
nie
wyjdzie
z
niczym
mi
to
spiszę
życie
W
komentarzu,
gdzieś
i
z
niego
zrobię
pastę
Forest
zrobił
mi
bit
jak
chuj
Wjeżdżam
sobie
na
bit
jak
chuj
Ziomek
ma
mocny
weed
jak
chuj
A
ty
chciałbyś
kiedyś
też
być
tak
cool
Mógłbym
wciskać
ci
kit
jak
chuj
Styl
jest
świeży
jak
tik
tak
(uu)
Już
za
10,99
twoje
życie
będzie
lepsze,
żyj
jak
król
Może
w
końcu
tu
się
przydam
na
coś
Rozkręcam
powoli
ten
swój
mały
warsztat
Mam
wrażliwe
serce,
które
czasem
boli
Jebać
suki,
dziś
się
skupiam
na
finansach
Patrzę
jak
tam
YоuTube,
patrzę
jak
tam
OLiS
Nie
miej
za
złe
mi,
bo
działa
cały
świat
tak
Nie
chcę
waszych
babek,
nie
wyrośnie
nic
z
nich
Ile
byście
tam
nie
ugniatali
ciasta
Że
ona
to
pojebany
czas
ma
Robię
to
dla
ziomali,
została
ziomali
garstka
Dalej
się
trzymamy,
nie
chwal
się
znajomościami
Bo
raczej
nigdzie
nie
wejdziesz
z
tymi
kolegami
Piaska
Wrzucam
B-B
na
mapę,
jakbyście
nie
znali
miasta
Wyładowuje
się,
bo
mam
daleko
do
gniazdka
Mogę
napisać
po
suki
i
przyjdą
tu
suki
A
wciąż
mi
daleko
do
Hustla,
ty
Nie
chcę
mi
się
jakoś
ścigać
z
waflami
o
ten
wizerunek
Nawet
kurwa
nie
wyglądam
jak
raper
i
się
nie
przejmuję
Jeśli
kliknąłeś
ten
numer
i
ci
się
spodobał,
to
pięknie
dziękuję
Eee,
o
czym
to
ja?
Aaa
dalej
jestem
prze
chujem
I
nie
muszę
udowadniać
tego
nikomu
z
baranów
Nie
trzeba
być
Pitagoras,
żeby
wiedzieć
co
jest
pięć
Ostatnio
walnąłem
w
drzewo,
spadło
sporo
kasztanów
Teraz
połowa
z
nich
próbuje
napisać
tekst
Rzucili
się
chłopaki
na
rapsy
Rzucili
się
chłopaki
na
scenę
Myślą,
że
to
może
robić
każdy
I
mają
trochę
racji
jak
patrzę
na
scenę
W
ogóle
słuchałeś
se
kiedyś
rapu?
O
czym
ci
goście
pierdolą
Typ
wali
kokon
co
piątek
po
nosie
A
mówi
dzieciakom,
że
prawda
i
honor
I
mordę
ma
tak
odklejoną
Bo
jeden
za
dużo
wszedł
jak
na
Nostromo
A
bity
producentowi,
to
chyba
wystukiwał
guzem
o
guza
onkolog
Wszyscy
chcą
być,
gdzieś
na
tapecie
Nie
u
Boga
wiecznie
za
piecem
Nawet
nie
wiesz
co
się
dzieje
na
świecie
Stary
ci
sprawdza
to
w
telegazecie
Jak
już
wiesz
co
leci
wieczorem
To
wiesz
też,
że
ja
lecę
ciągle
Cały
dzień
wciskam
rzeczy
mądre
w
mały
łeb
Ty
chcesz
tylko
kromkę,
a
ja
cały
chleb
Zdezynfekuj
ręce
jak
klikniesz
to
gówno
Chociaż
jestem
all
day
fucking
fresh
Jeśli
nie
lubicie
nas
słuchać,
to
trudno
Chyba
macie
problem,
a
my
nie
Się
nie
spodziewali
mnie
Zawsze
wyskakuję
z
zaskoczenia
Tak
jak
z
mojej
mamy
(ee),
w
sumie
z
twojej
mamy
też
I
się
przy
tym
bawię
nieźle
Miałem
szczęście,
że
komuś
tam
się
chciało
mnie
podpisać
I
mógłbym
wam
srać
sentencję,
że
kaine
grenzen
Że
zostawiła
mnie
ta
cipa
Ale
jakoś
dalej
nie
chcę,
będę
wielki,
bo
to
widziałem
we
śnie
Jak
ogarniam
życie
to
przypominam
Magdę
Gessler
Sypie
mi
się
ekipa,
jestem
Avengersem
Dajcie
wreszcie
tego
bit
off
Dzięki
ziom
przeleję
ci
za
niego
trochę
pengi,
co
A
ty
jak
uważasz,
że
jest
średni
To
znaczy
kurwa,
że
chciałem
mieć
średni,
o
Najważniejsze
to
nie
dać
się
rozbestwić
psom
I
sukom,
joł
Attention! Feel free to leave feedback.