Lyrics 2022 feat. Buka - Buka
Mordo,
Kruku
mój
kochany
Powiem
Ci
tak
szczerze
i
od
serca
Chuj
mnie
to
obchodzi,
że
masz
przerwę
I,
że
tam
Introwertyka
lalala
Osiem
wersów
Chuda
dupa,
siwa
broda,
Buka
wiecznie
młody
"Byk
wbiegł
w
publiczność"
- z
tego
beka
do
dziś
Nie
mam
dosyć,
dalej
niosę
swój
głos
18
wiosen
Choć
to
tylko
trzeci
feat
od
covid
Jestem
rap,
robię
od
pokoleń
tak,
że
się
buja
każdy
blok
Kiedy
łapię
za
ten
majk,
moje
flow
to
zawsze
czołg
Błajo
mówisz
no
i
masz.
Bo
ja
nigdy
nie
zapomnę
jak
to
robić
Gdybym
był
bogaty,
połowę
oddałbym
dla
tych,
co
nie
mają
Tę
siano
jak
złote
kajdany,
świat
co
wisi
na
łańcuchu
z
platyn
Nie
chcę
patrzeć
na
to,
brzydzę
się
tym
światem
Bo
władza
to
przywilej,
by
zrobić
coś
dla
kogoś
A
nie
żreć
z
koryta
- i
kto
tu
jest
świnią?
Mądrzy
ludzie
Zwierzę
zabija,
bo
musi,
a
ty?
Po
co
te
wpływy
- i
tak
umrzesz
Po
co
te
pałace
i
musztry?
By
kochać,
a
nie
strzelać
dzieci
uczmy
Twoje
podboje
to
cela
dla
duszy
I
w
jakim
celu
obywatelu
świata
masz
gnata?
A
to,
co
złe
to
przez
te
linie
na
mapach
I
boli
każda
strata,
i
boli
każda
łza
Ślepy
cyniku,
piekło
jest
tu,
a
ty
tworzysz
je
sam
I
spalisz
się
ponownie,
gdy
dotkniesz
co
nie
Twoje
Adios
Tylko
miłość
nas
wyzwoli
Te
słowa
są
jak
ślady,
co
na
śniegu
zostawiam
Prawie
dwie
dekady
już
- za
dwa
lata,
jestem
tu
znów
Nadal,
evviva
l'arte
choć
nie
kuma
stado
Ja
zrobię
to
jak
zawsze
przecież
wiesz,
że
to
jest
pasją
mą
Też
bym
chciał
ten
basen,
dom,
za
mną
6 lat
pracy
Bo
samo
się
nie
zdarzy
- i
tylko
jeśli
grasz
to
pro
Zawsze
mamy
szansę,
by
nie
zwątpić
w
to,
co
nasze
A
te
hieny
won
do
lasu,
czego
chcesz
od
aspiracji
Naszych
dusz
starych
A
to
tusz
z
dłoni
innego
wymiaru
Coraz
bardziej
własne
mapy
znamy
Moja
droga
I
wcale
mi
czasu
nie
szkoda
Dalej
to
samo,
a
potem
wszystko
Chcesz
spróbować?
To
smakuje
jak
extasy,
ale
zwykły
ranek
I
każdego
obrazu,
namalujesz
swą
kawą
Niezależnie
co
się
zdarzy,
barwy
te
same
Choć
powybieramy
je
od
nowa
- to
nasze
Imago
wciąż
Nie
mam
nic,
w
krzyku
tylko
zdarte
gardło
Evviva
l'arte,
dalej
mą
jedyną
kartą
Wciąż
stawiam
life
na
rap,
czyli
na
prawdę
Wszystko,
co
posiadam,
to
mienie
intelektualne
Każda
gwiazda
spadnie,
a
ta
nie
Show-biznes?
Nie
mogę
na
to
patrzeć
Choć
nie
tylko
między
nami
To
dysonans
niesłychany
Bo
im
bardziej
nie
chciałem
być
znany
Więcej
sławy
miałem
Biedny,
Mef
Kiedy
wchodzę
na
beat,
to
już
nie
po
to,
by
zabić
I
słabe
są
dragi,
niedobry
cannabis
A
bragga
głupie
jak
- PIJAK
I
autotune
jest
fuj
- chyba
zaraz
się
porzygam
Nie
moje
to
kopyto,
ja
się
już
nie
ścigam,
bo
Ciągle
tam
wracam,
to
miasto
Fatum
chłopaku
Tracę
tlen,
17
lat
potem
mam
kaszel
Żadna
epidemia
nie
zatrzyma
mnie
Ja
wiem
jak
chcę
to
przetrwać
- outsider
Jak
K2
powracam,
by
rap
grać
i
jak
chcesz,
to
możesz
se
nazwać
Od
zawsze,
to
moja
terapia,
bo
robi
mi
dobrze
jak
do
celu
trafia
Nadwrażliwość
2.0,
ale
pierdolę
to
teraz
Chciałem
sto
razy
umierać,
ale
wciąż
gram
W
najczarniejszych
tunelach
- na
końcu
czeka
światło
Chodź
ze
mną,
tam
By
zacząć
od
nowa
i
zbudować
to
Exegi
Monumentum
Walka
trwa
nadal
2022
i
do
końca
świata
Gdzie
Twoja
płyta?
Nie
pamięta
Cię
nikt!
Jaka
introwertyka?
Gdzie
jest
Buka?
Leczę
banie,
daj
mi
chwilę
Nawet
nie
wiesz
ile
przez
te
lata
grania
odmówiłem
Bo
nie
sprzedaję
ryja
i
nie
odgrzewam
stylu
Tu
wszystko
się
zmieniło
ciągle
przybywa
skillów
A
nie
lubię,
gdy
deale
ograniczają
freedom
I
jestem
sobą
nadal,
choć
dalej
to
odkrywam
Jak
to?
Niezrozumiałe
Mef,
gdzie
Ty
bywałeś
Jeszcze
czekam
dalej
wiesz.
Masz
do
nagrania
więcej
Kto
teraz
jest
mc?
- Nie
wiem,
mam
dysleksję
Nie
jestem
najlepszy
i
wcale
nie
chcę
Nie
mam
konkurencji,
tym
samym
Świadomie
nie
zmieszczę
już
koron
dla
szpanu
Mam
stronę
swą
fanów
to
od
zawsze
dla
nich
Bez
zmiany,
zabierz
te
dolce
z
ekranu
Prymitywna
maczugo,
to
nie
jest
fajne,
że
zarabiasz
dużo
Gdy
kupujesz
za
to
łańcuch,
pokazać
wielce
jak
szczekasz
w
kagańcu
Dowiedz
się
czym
jest
ego
(hmm)
wiem,
że
kiedyś
w
końcu
zrozumiesz
Że
jak
kogoś
w
łeb
palniesz
- Ciebie
zaboli
bardziej
od
niego
To
takie
modne,
przecież
jaranie
jest
dobre
Nie
uzależnia
tak
jak
alkohol
czy
opium
Dobra
beka
jest,
można
zapomnieć
Luz,
meta
na
pewno
Cię
nie
wciągnie
znów
Albo
feta,
to
warte
monety
Taki
mocny
jesteś
po
tym
i
nie
boisz
się
niczego
A
to
ploty,
że
zwiecha
i
schiza
po
grzybach
Czy
lsd,
co
masz
jeszcze
pod
językiem?
Dasz
w
kreskę?
Oddam
zaraz
po
pierwszym
Słyszałem,
że
sypał
ktoś,
uważaj
na
niebieskich
To
żaden
przypał,
gdy
odkrywasz
nowe
ścieżki
Wokół
ekipa
z
nami,
bawią
się
najlepsi
Prestiż,
nie
musisz
nudzić
się
na
lekcji
Tak
robią
cool
kids,
jesteśmy
fajniejsi
No
future,
a
jednak,
przewiń
te
wersy
Czemu
się
nie
uśmiechasz
już?
Zaczynamy
się
od
zera,
białej
kartki
papieru
Sam
ubierasz,
własne
dzieci
w
problemy
Każda
przemoc,
mnoży
noże,
nowej
nocy
może
nie
być
Otwórz
oczy,
czas
to
zmienić
Złe
domino
konsekwencji
nie
możesz
zatrzymać
Jedna
rodzina,
jedna
miłość,
spal
karabiny
Zapomnij
winy,
by
rozwiązać
linę
Wspólnej
szyi,
zemsta
to
każdego
stryczek
A
młodzi
krzyczą,
bo
widzą
to
wszystko
Od
piaskownicy
boją
się
słowa
miłość
Rany
goją
się
dłużej
niż
zdążysz
pomyśleć
Nieświadomie
kogoś
krzywdząc
Twoja
chciwość
buduje
złe
schematy,
a
paradoks
Skarbów
głupich
się
kończy
na
tym
Że
masz
wszystko,
drugi
nie
ma
alternatyw
Egoisto,
obdarty
z
empatii.
Czuj
Lubię
wracać,
znów
biorę
na
cel
Każdy
zamiar
odpalam
jak
race
Wakacje
to
w
innym
wcieleniu
Ale
taką
co
ma
sens
jest
pasją
Nie
mam
czasu
na
pasjans,
czy
mahjong
Wróżę
tylko
wydajność
i
mam
ją
Zwykłość,
nuży
mnie
powtarzalność
Śmieszy
mnie
hejt
i
zazdrość
Ta
wasza
dziwna
przypadłość
I
to,
że
nie
wierzysz
Że
można
się
przebić
choć
minęła
już
popularność
Miałem
kiedyś
plan
co
by
tu
jeszcze
Wiem,
rozpierdolę
cały
układ
słoneczny
Choć
księżyc
już
zabrali
lepsi
ode
mnie
Tyle,
że
mniejsi
(hurra)
De
integro,
ja
lubię
od
zera
Znów
siema
podziemie,
kiedy
to
minęło
I
sorry,
że
tyle
mnie
nie
ma
Ale
bez
rozwoju,
to
drzewo
by
zdechło
Dziś
kończę
ten
przestój
I
nie
pozbędziesz
się
wersów,
Mefa
już
Jeszcze
będziesz
chciał
Żebym
przestał
znów
Póki
jesteś
tam
będę
tam
Będę
tu
wiecznie,
aż
jebnie
nuke
Oby
nie
Kocham
Was
Attention! Feel free to leave feedback.