Lyrics Skała Samobójców - Eldo
Gdzieś
na
skale
samobójców
spotkałem
trzech
pijaków
Jeden
pił
ze
smutku,
drugi
ze
szczęścia,
trzeci
pił
ze
strachu
Byli
dobrzy
w
swoim
fachu,
noc
młoda
Mleczna
droga
towarzyszyła
w
ich
pijackim
szlaku
Ten,
co
pił
ze
smutku
położył
spać
syna
I
wpadł
na
skałę
pomyśleć,
jak
szybko
przemija
A
przeszłość,
choć
tak
miła,
na
zawsze
przepadła
A
treści
życia
nie
wypełni
najpełniejsza
szklanka
Puścił
coś
z
telefonu,
bit
zagrał
w
cichą
noc
Tak
daleko
od
domu
zagłuszać
duszy
głos
I
zmuszać
mózg
do
uśmiechu,
gdy
chce
się
wyć
A
zmieniasz
to
w
dziki
taniec
i
drzesz
pysk,
a
w
głowie
znowu
nic
Nic
niewarte
te
drogi
do
destrukcji
Chociaż
żyje
z
fartem,
w
dłoni
trzyma
wypis
z
obdukcji
Los
tak
gra,
dzisiaj
scrabble
na
emocjach
Do
świtu,
by
nową
nadzieję
dostać
od
słońca
Ref.
Są
takie
miejsca,
gdzie
łatwiej
myśli
zebrać
Tam
możesz
śnić
o
jutrze
lub
z
"wczoraj"
się
pożegnać
Tam
możesz
wszystko,
wiesz,
że
nie
możesz
przegrać
Gdy
wieczność
jest
świadkiem,
trzeba
wierzyć,
a
nie
żebrać
Ten,
co
pił
ze
szczęścia
przesuwał
ręką
gwiazdy
Nakręcany
przez
miłość
niszczył
granice
wyobraźni
Szum
fal
dawał
mu
spokój,
jakby
znikał
Chociaż
zwykle
to
ten
typ,
co
nie
lubi
stać
z
boku
Myśli,
a
w
nich
tańczyła
walca
w
sukni
z
piór
Jakby
zdjęta
z
chmur
zapraszała
do
tańca
Polał
szklankę
wódki,
odpalił
papierosa
Znowu
zniknął,
oczy
pokryła
rosa,
taka
noc
Wspomnienia
tańczą
wokół
nas
na
linie
A
myśli
ciągle
walczą,
by
przetrwać
tę
godzinę
Minie
niewiadome,
to
niewarte
troski
Choć
dobrze
wiesz,
że
najmocniej
w
łeb
dostajesz
od
miłości
Kubek
emocji
wart
oceany
sukcesu
Śmiech
z
komentatorów,
oglądają
go
zza
pleców
Trzech
na
skale,
w
tle
marzenia,
troski,
żale
Z
nową
nadzieją,
którą
podaruje
im
poranek
Ref.
Są
takie
miejsca,
gdzie
łatwiej
myśli
zebrać
Tam
możesz
śnić
o
jutrze
lub
z
"wczoraj"
się
pożegnać
Tam
możesz
wszystko,
wiesz,
że
nie
możesz
przegrać
Gdy
wieczność
jest
świadkiem,
trzeba
wierzyć,
a
nie
żebrać
Ten,
co
pił
ze
strachu
chciał
zamaskować
swój
strach
Założył
kamuflaż,
pierwszy
punkt
- uśmiech
na
ustach
Drugi
- brak
trosk,
cynizm
i
ironia
Wszystkie
chwyty
dozwolone,
byle
nie
spaść
z
tego
konia
Czuł
presję,
jakby
plecak
ważył
coraz
więcej
I
coraz
częściej
czuł
jak
ego
szykuje
represję
Oplątany
drutem
utkanym
ze
wspomnień
Pootwiera
tysiąc
szuflad,
sprawdzi
czy
jeszcze
jest
w
formie
Przed
oczami
kalejdoskop,
w
płucach
coraz
mniej
powietrza
Bo
każda
gwiazda
na
niebie
miała
jej
twarz
Nie
da
odpocząć
popis
ego
i
kompleksów
Dziki
masochizm
bez
spokoju
i
bez
sensu
Trzech
ich
było,
wyszli
z
myślami
na
spacer
W
noc
gwiaździstą
serca
płonęły
jak
race
Skała
samobójców
- drobny
w
życiu
przystanek
Ruszyli
w
swój
świat,
nową
nadzieję
dał
poranek
Attention! Feel free to leave feedback.