Lyrics Permanentnie - Filipek
Włóczę
się
sam
po
szarych
ulicach
Większość
tu
osób
przegrała
swe
mecze
Widzę
w
ich
oczach,
że
skończą
na
Braunie
Ta,
jak
ja
w
bibliotece
Nic
nie
polecę,
brak
mi
empatii,
kiedyś
tu
chciałem
świat
zmieniać
Jak
szczeniak,
wad
nie
mam,
no
może
marzenia
Całe
swe
życie,
jak
Napoleon,
trudno
to
zmienić
Bo
najpierw
idę
podbijać
teren,
później
taktyka
spalonej
ziemi
Kumpel
mi
mówi
bym
przestał
wreszcie
nawijać
o
życiu
jak
Werter
tłumom
Że
każdy
wie,
że
nie
jest
pięknie,
potrzebny
banger
sense
of
humor
W
chuju
mam,
że
raper
w
numerach
powie
coś
czego
ty
nie
zauważysz
Ja
jestem
really
jak
Kevin
Gates,
mam
więcej
problemów,
niż
on
tatuaży
Bieg
na
PKP,
Wrocek
i
Kraków,
później
powrotny,
tak
całe
dwa
lata
Mała,
nie
będę
o
tobie
nawijał,
bo
dzieciaki
zgwałcą
cię
potem
w
cytatach
Kuchnia
i
dom,
praca
i
szkoła,
wspólne
kolacje,
obiadki
z
rodzinką
Jakoś
tak
mam,
że
nienawidzę
tego
niewolnictwa,
jak
Abraham
Lincoln
W
twarz
znowu
krzyczę
Bogu,
nie
umiem
mówić
"basta"
Tu,
pośród
smogu
i
dymu
z
tego
miasta
Żyć
intensywniej,
umierać
krócej
przez
zło
Tak
permanentnie,
jak
nigdy
przed
dwudziestką
W
twarz
krzyczę
Bogu,
nie
umiem
mówić
"basta"
Tu,
pośród
smogu
i
dymu
z
tego
miasta
Żyć
intensywniej,
umierać
krócej
przez
zło
Tak
permanentnie,
jak
nigdy
przed
dwudziestką
To
trochę
smutne,
gdy
masz
o
czym
pisać
A
feedback
ci
każe
miłość
z
rozsądku
Czytaj
- bezmyślne
refleksje
bez
żadnych
szczegółów
wątku
Ja
muszę
pisać,
wiesz?
(wiesz)
Nawet
jak
kumpel
ci
mówił,
że
słabe,
że
jebać
Filipka
Za
disco
polo,
że
nie
ma
pasa
i
że
flow
drewniane
To
moje
życie,
jest
jak
salamba,
dlatego
czasem
jestem
załamany
Staję
na
głowie,
żeby
coś
osiągnąć,
wiecznie
się,
kurwa,
odbijam
od
ściany
Walę
w
ten
melanż,
tak
jak
w
piniatę,
ktoś
obiecuje
mi
wieczór
bogaty
Szkoda,
że
jak
już
lecą
cukierki,
to
rano
rzygam,
gdy
schodzą
make
up'y
Szkoda,
że
to
się
tutaj
powtarza,
jak
Kevin
na
święta,
ci
powiem
na
ucho
Też
mam
wolną
chatę,
jak
ktoś
przychodzi
to
nie
po
coś
ziomek,
a
z
czymś
za
pazuchą
Lubię
ulicę
gdy
nie
ma
studentów,
rynek
i
wita
to
nomenklatura
Na
dźwięk
której
wiem,
że
całe
jutro
będzie
zamazane
jak
tagi
na
murach
Taka
kultura,
wszystkie
pijalnie,
ci
ludzie,
to
ich
sposoby
na
podryw
Dały
mi
więcej
wiedzy
o
psychice,
niż
te
wszystkie
pseudolekcje
socjologii
W
twarz
znowu
krzyczę
Bogu,
nie
umiem
mówić
"basta"
Tu,
pośród
smogu
i
dymu
z
tego
miasta
Żyć
intensywniej,
umierać
krócej
przez
zło
Tak
permanentnie,
jak
nigdy
przed
dwudziestką
W
twarz
krzyczę
Bogu,
nie
umiem
mówić
"basta"
Tu,
pośród
smogu
i
dymu
z
tego
miasta
Żyć
intensywniej,
umierać
krócej
przez
zło
Tak
permanentnie,
jak
nigdy
przed
dwudziestką
Attention! Feel free to leave feedback.