Lyrics Gdziekolwiek Byś Szedł - Hukos feat. Kasia Kubik
Tylko
niebo
jest
granicą,
dla
nas
niebo
kładą
w
trumnę
To
nie
stukot
kroków
śmierci,
to
stukanie
w
klawiaturę
Mamo
zamknij
drzwi,
kreślę
krzyż
to
długa
droga
Biorę
kilku
kumpli,
dobre
buty,
suchy
prowiant
To
nasza
wojna
brat,
więc
kiedy
odniosę
ranę
Podnieś
mnie,
otrzep
mundur
i
weź
pod
ramię
Spieczone
usta,
kropla
wody,
pójdźmy
tam
razem
Pola
bitew
są
brunatne,
bo
wsiąka
w
nie
krew
przegranych
Wątrobiane
plamy,
kurze
łapki
pod
oczami
Kiedy
ten
czas
nadejdzie,
powspominamy
Na
razie
z
ich
nienawiści
zbudujmy
łuk
triumfalny
Niebieskie
ptaki
lecą
ponad
złote
tarasy
Przyjaciół
liczę
na
palcach,
osiem
miejsc
na
dłoniach
środkowe
dawno
zajęte,
nie
zapomnę
o
wrogach
Zatrutym
piórem
biografię
piszą,
z
nami
nie
byli
Droga
od
dziecka
do
mężczyzny,
skurwysyny
I
pamiętaj
ej,
gdziekolwiek
byś
szedł
żeby
wziąć
ze
sobą
kumpla,
albo
dwóch
czy
trzech
I
pamiętaj
ej,
gdziekolwiek
byś
szedł
żeby
wziąć
ze
sobą
kumpla,
albo
dwóch
czy
trzech
I
pamiętaj
ej,
gdziekolwiek
byś
szedł
żeby
wziąć
ze
sobą
kumpla,
albo
dwóch
czy
trzech
I
pamiętaj
ej,
gdziekolwiek
byś
szedł
żeby
wziąć
ze
sobą
kumpla,
albo
dwóch
czy
trzech
Od
kiedy
pamiętam
zawsze
miałem
zioma,
nawet
dwóch
czy
trzech
Razem
przez
życie
całe,
z
dumą
szliśmy
wzdłuż
i
wszerz
I
mów
co
chcesz,
dziś
co
drugi
już
ma
rodzinę
I
mało
czasu
na
to
by
się
spotkać
na
godzinę
W
hołdzie
wszystkim
w
bliskim,
w
Anglii,
w
Stanach,
w
Polsce
Pamiętam
jak
za
małolata
mieliśmy
w
planach
forsę
Codzienność
przerysowana,
wyimaginowana
Fatamorgana
dla
nas
dramat,
niespodziewana
zmiana
na
gorsze
Często
wracamy
myślami
ze
łzami
w
oczach
Do
czasów
gdy
byliśmy
szczylami
z
marzeniami
popatrz
Chłopaku
spełniamy
te
plany,
nie
bujamy
w
obłokach
Od
czasu
do
czasu
się
spotykamy
i
wspominamy
to
Borykamy
się
z
problemami,
zawieszeni
w
próżni
wraz
Ze
wzrostem
różnic,
nas
nie
poróżnił
czas
W
obliczu
różnych
spraw,
jeden
za
drugim
w
ogień
skakał
Bo
taka
nasza
natura
człowiek
I
pamiętaj
ej,
gdziekolwiek
byś
szedł
żeby
wziąć
ze
sobą
kumpla,
albo
dwóch
czy
trzech
I
pamiętaj
ej,
gdziekolwiek
byś
szedł
żeby
wziąć
ze
sobą
kumpla,
albo
dwóch
czy
trzech
I
pamiętaj
ej,
gdziekolwiek
byś
szedł
żeby
wziąć
ze
sobą
kumpla,
albo
dwóch
czy
trzech
I
pamiętaj
ej,
gdziekolwiek
byś
szedł
żeby
wziąć
ze
sobą
kumpla,
albo
dwóch
czy
trzech
W
życiu
nie
ma
spacji,
podróż
lat,
miesięcy,
nocy
Nie
nastawisz
nawigacji,
pieprzyć
gwiazdę
północy
Sam
toczysz
głaz,
oczy
nie
widzą
po
nocy
przypał
Jeszcze
zabij
ojca,
a
dasz
przykład
kompleksu
Edypa
Tu
nasza
wojna,
witam,
przeciwnicy
giną,
finał
Dwadzieścia
siedem
lat,
świat
jak
ta
Iwo
Jima
Na
drodze
spotkasz
skurwysyna,
nie
jednego
wroga
Ale
razem
mamy
moc
i
siłę
jak
Supernova
Czasem
mika
sonar,
trzęsie
grunt
aż
kurwa
mać
Aż
się
odechciewa
jeść,
aż
się
odechciewa
spać
Mały
Picolla,
ale
nikt
nie
daje,
wszyscy
biorą
Kumpli
dwóch
czy
trzech,
reszta
pisze
ci
nekrolog
Ema
solo
co,
nie
masz
szans
tu
na
tej
ziemi
To
jak
horrorcore,
żywcem
zeżrą
cię
te
hieny
Maszerujemy,
wąskimi
torami
życia
I
pamiętaj
ej,
dla
nas
niebo
to
granica
I
pamiętaj
ej,
gdziekolwiek
byś
szedł
żeby
wziąć
ze
sobą
kumpla,
albo
dwóch
czy
trzech
I
pamiętaj
ej,
gdziekolwiek
byś
szedł
żeby
wziąć
ze
sobą
kumpla,
albo
dwóch
czy
trzech
I
pamiętaj
ej,
gdziekolwiek
byś
szedł
żeby
wziąć
ze
sobą
kumpla,
albo
dwóch
czy
trzech
I
pamiętaj
ej,
gdziekolwiek
byś
szedł
żeby
wziąć
ze
sobą
kumpla,
albo
dwóch
czy
trzech
Attention! Feel free to leave feedback.