Lyrics Krajobraz Z Wilgą I Ludzie - Marek Grechuta
W
tej
okolicy
jest
zbyt
uroczyście
Jaskółki
kreślą
nad
wodami
freski
W
dzbanie
jeziora
drzemie
chłód
niebieski
I
usta
mówią
to,
co
widzą
oczy
Światło
szeleści,
zmawiają
się
liście
Na
baśń,
co
lasem
jak
niedźwiedź
się
toczy
Gdzie
jest
ta
miłość
chodząca
bezkarnie?
W
ubiorze
błazna,
ptaka
i
anioła
Ona
spod
ziemi
niebieskie
latarnie
Tańczącą
stopą
pod
sad
nasz
przywoła
Ludzie
wieczorem
siedząc
pod
jabłonią
Będą
się
modlić
i
zabijać
o
nią
Im
się
sprzedaje
święcone
obrazki
I
wodą
burze
ucisza
się
w
nich
Grają
organy
i
z
twarzy
im
maski
Zrywa
idący
poprzez
popiół
mnich
A
wtedy
widać,
że
święci
i
oni
Smucą
się
w
cieniu
tej
samej
jabłoni
A
do
tych
ludzi
starczy
zejść
z
pagórka
Zaklaskać
w
dłonie
i
wyciągnąć
z
mroku
Skrzypce,
gdzie
śpiewka
stroszy
siwe
piórka
A
staną
w
tańcu,
choćby
na
obłoku
I
przyszło
im
krzesać
oberka
I
z
piekła
wezmą
tancerkę
jeśli
ich
urzekła
Tak
tu
będzie
jak
bywa
po
burzy
Kiedy
wystarczy
ręką
trącić
gałąź
Aby
czuć
jeszcze
fosfor
błyskawicy
Tego
obrazu
flet
już
nie
powtórzy
Przed
nami
stoi
miska
soczewicy
I
w
ciemność
psalmu
pochyla
się
ciało
Bo
się
ci
ludzie
urodzili
w
tańcu
I
tylko
czasem
poprzez
skrzydła
brzenic
Idą
się
modlić
do
gwiazd
na
różańcu
Albo
oparci
plecami
o
sad
Szukają
w
sobie
z
kocią
trwogą
źrenic
Ziemi,
przez
którą
biegnie
mirry
ślad
Wtedy
się
nagle
mój
kraj
komuś
przyśni
Z
chłopcem
pod
lasem
i
z
koniem
u
studni
Spłoszona
gałąź
ucieknie
od
liści
Ptak
zawoła
przez
sen
leśne
echo
Wieczorna
zorza
odchodząc
zadudni
I
nocne
gniazdo
uwije
pod
strzechą
Pogasły
lampy,
tylko
noc
majowa
Uczy
się
pieśni
miłosnych
na
flecie
Urywa,
słucha
i
znowu
od
nowa
Flet
nawołuje
z
drzemiących
osiczyn
Rzekę,
o
której
tylko
tyle
wiecie
Że
jest
z
zieleni
i
mówi
o
niczym
Attention! Feel free to leave feedback.