Lyrics and translation PRO8L3M feat. Dawid Podsiadło & Duit - Freon

Freon

Joł

Później leżą patrząc w sufit, to spółka w takich bajkach
Szlugi, potem drugi, kółka z Lucky Strike'a
Na podłodze sterta ubrań, majtki, kurtka, Nike'i, lycra
Na budynku naprzeciwko mruga i wkurwia napis "Night Club"
Ciemność i ten neon, powietrze mroźne jak freon
A ten klub nocny naprzeciwko nosi nazwę "Kameleon"
One to najczystszy seks jak SZ Alfa Romeo
Powinni o tym uczyć w szkołach, kurwa, dam program liceom
Setki myśli pędzą, a pot w sól wystygł
Oddychać mogą ledwo przez zszargane od kół zmysły
Stan, który osiągają tylko ludzie sobie tak bliscy
Na ustach mają swój smak ostrzejszy od Harissy
Szept - nic nie mów, zostań, nic nie mów, zostań
Ubiera się bez słowa, jak wyjdzie w to miejsce, przyjdzie znów otchłań
Uczucie pożera, więc lepiеj je zabić
Tłum przed klubem wzbiеra, jak je do rozstań nienawiść

Słony kęs, trzepot rzęs
Krzywe palce, chciwie chcę
Ściany wnętrz, potok łez
Umrę w płaszczu twoich zdjęć

Spotykają się po latach, jak to w takich bajkach
Gra, George Michael, szlug, ale jointy najpierw z Lucky Strike'a
Pamiętają - sterta ubrań, majtki, kurtka, Nike'i, lycra
Tylko w budynku naprzeciw dumnie mruga napis "Fight Club"
Są znów tak uparte, idą bez słów tam na parter
Traktując życie znów tak samo jak swój strach - półżartem
Chcą być znów razem, szeptać słowa znów tak jak mantrę
Mieć lekko usta otwarte i ślady na skórze wytarte
A teraz jak najprościej - oddech, pościel znów pachnie wanilią
Znów nie proszą, powiedz, nie znając swych tak nazwisk, jak imion
Znów świat je nienawidzi, jak chcą to niech zabiją
Trupy niech spalą, zatem ich zdrowie Rakiją
Wstyd na bok, płyń jak noc w swoim rytmie, na przekór
Bez libret, bez reguł, bez Victoria's Secret, bez stresu
W ten wieczór oszukać codzienności swej blichtr
Milczeć jak płomienie, w ich tle być znów enfant terrible

Słony kęs, trzepot rzęs
Krzywe palce, chciwie chcę
Ściany wnętrz, potok łez
Umrę w płaszczu twoich zdjęć

Freon

Yo

Later they lie looking at the ceiling, it's a company in such fairy tales
Cigarettes, then another, circles from a Lucky Strike
On the floor a pile of clothes, panties, jacket, Nikes, Lycra
On the building opposite the sign "Night Club" flashes and annoys
Darkness and that neon, the air is freezing like freon
And that night club opposite is called "Chameleon"
They're the purest sex like SZ Alfa Romeo
They should teach about it in schools, damn, I'll give the program to high schools
Hundreds of thoughts rush by and sweat turned into salt
They can barely breathe through their senses worn out from joints
A state that only people so close to each other can achieve
They have their own taste on their lips, sharper than Harissa
Whisper - don't say anything, stay, don't say anything, stay
She gets dressed without a word, if she goes out to that place, the abyss will come again
The feeling devours, so it's better to kill it
The crowd in front of the club is growing, as hatred makes them break up

A salty bite, the flutter of eyelashes
Crooked fingers, I want it greedily
Interior walls, a stream of tears
I will die in the cloak of your photos

They meet years later, like in such fairy tales
Play, George Michael, a cigarette, but first joints from Lucky Strike
They remember - a pile of clothes, panties, jacket, Nikes, Lycra
Only on the building opposite the sign "Fight Club" proudly flashes
They're stubborn again, going without words to the ground floor there
Treating life again the same as their fear - half-jokingly
They want to be together again, whispering words again like a mantra
To have their lips slightly open and traces on their skin wiped away
And now as simply as possible - breath, the bedding again smells of vanilla
Again they don't ask, tell me, not knowing their so-called last names, like first names
Again the world hates them, let them kill if they want to
Let them burn the corpses, so here's to their health with Rakia
Shame aside, flow like the night in your own rhythm, in defiance
Without librettos, without rules, without Victoria's Secret, without stress
To deceive the glitter of their everyday life this evening
To be silent like flames, to be once again the enfant terrible in the background

A salty bite, the flutter of eyelashes
Crooked fingers, I want it greedily
Interior walls, a stream of tears
I will die in the cloak of your photos