Lyrics Arabska noc - Quebonafide , Wac Toja , Solar
W
takich
miejscach
do
niedawna
bywałem
tylko
na
Google
Maps
Nie
słychać
tam
jak
przy
Ramadanie
na
Suku
milknie
gwar
Casablanca,
Marrakesz,
hajs
rządzi,
jak
nie
patrzy
Szariat
To
Maroko,
handluj
z
tym,
my
już
ogarniamy
Rabat
Ping
pong
show,
wata
cukrowa
czy
zaklinacz
węży
Jedna
liga,
kobra
zasyczy,
gdy
kieszeń
zabrzęczy
Wszystko
jedno:
All
Inclusive
czy
backpackersi
W
pogoni
za
nietkniętym
i
tak
natrafisz
na
festyn
Wziąłem
na
zmianę
bokserki
i
światopogląd
Zainfekowany
strachem
do
nich,
chcę
sam
to
dotknąć
Brudny
palec
Zachodu
długo
tu
mieszał
Problem
zamiatano
pod
dywan,
aż
w
końcu
odleciał
Skutki
dziś
nikogo
już
nie
dziwią
jak
kozy
na
drzewach
Na
północ,
na
południe
się
granica
zaciera
My
mkniemy
przez
żar
pustyni
jak
Beduini
Czytam
książki
od
tyłu,
by
być
krok
przed
wszystkimi!
Z
nieba
leje
się
żar,
pod
stopami
mam
piach
Idziemy
przed
siebie
tam,
gdzie
rzuci
nas
wiatr
Na
Medinie
nasz
zwiad,
przez
pustynię
nasz
skład
Siadaj,
mordo,
na
garb,
jest
obcy
nam
strach,
to
arabska
noc!
Z
nieba
leje
się
żar,
pod
stopami
mam
piach
Idziemy
przed
siebie
tam,
gdzie
rzuci
nas
wiatr
Na
Medinie
nasz
zwiad,
przez
pustynię
nasz
skład
Siadaj,
mordo,
na
garb,
jest
obcy
nam
strach,
to
arabska
noc!
Backpacker.
Nie
czekam
jadę
w
trasę
Pakuję
plecak
i
wymieniam
kasę.
Tymczasem
1000
spraw
przeleci
obok,
a
ja
w
chmurach
głową
Mam
przesiadkę
na
samolot.
Lecę
wzorowo
W
krajach
muzułmańskich
łapię
spod
burki
oczko
panny
Nie
odpuszczam
jej,
odpuszczam
i
mówię
zatańczmy
Cień
mi
dają
palmy,
a
ja
rozświetlam
go
sobą
Hakuna
matata
śpiewam.
Zostań
moją
żoną
Ktoś
mi
mówi
Allah
Akbar,
a
ja
Alleluja
Ale
koło
chuja
mi
nie
lata
ich
cała
kultura
Przyleciałem
się
najarać
haka,
ale
nie
zamulać
Faza,
faza.
Dzień
świstaka,
to
to
moje
życie
w
chmurach
Upał.
Weź
się
upal
jeszcze
trochę
Gruda.
Kruszę,
kręcę.
Jak
to
kopie
Słuchaj.
Taki
rap
mam
w
tej
Europie
Skumaj.
Szukam
tego,
co
nowe
Z
nieba
leje
się
żar,
pod
stopami
mam
piach
Idziemy
przed
siebie
tam,
gdzie
rzuci
nas
wiatr
Na
Medinie
nasz
zwiad,
przez
pustynię
nasz
skład
Siadaj,
mordo,
na
garb,
jest
obcy
nam
strach,
to
arabska
noc!
Z
nieba
leje
się
żar,
pod
stopami
mam
piach
Idziemy
przed
siebie
tam,
gdzie
rzuci
nas
wiatr
Na
Medinie
nasz
zwiad,
przez
pustynię
nasz
skład
Siadaj,
mordo,
na
garb,
jest
obcy
nam
strach,
to
arabska
noc!
Nie
palę
jointów
odkąd
braciak
poszedł
za
to
gibać
Po
prostu
lubię
sobie
pokasływać
Jestem
ujebany
strasznie,
nie
ma
co
ukrywać
Marokańskim
kifem,
shitem,
rifem,
mała
to
nie
Liban
Mam
grubą
czekoladę,
w
uncjach
my
friend
Chociaż
mój
diler
to
nie
Umpa-Lumpas,
my
friend
Nie
przyleciałem
tutaj
szukać
kumpla,
my
friend
Wychodzę
z
siebie,
ale
wszystko
gra,
skurwielu,
co
to
blend?
Wszystko
się
jara
jak
zachodnia
Sahara,
ja
Nie
wierzę
w
prawdę,
bo
prawda
to
fama,
ja
Nie
wierzę
w
prawdę,
to
fatamorgana
Jak
mam
wierzyć,
zaraz,
nawet
Casablancę
kręcili
w
Stanach
A
Yung
Lean
Kyoto
w
Amsterdamie
Skurwielu
powiedz
po
co
kłamiesz
Śmigam
spalony
dziś
po
wąskich
uliczkach
I
mam
zdrowy
dystans,
nie
każdy
arab
to
terrorys-
(kaszel)
Attention! Feel free to leave feedback.