Lyrics My Kontra Oni - Vkie
Rozmawiam
z
ziomem
o
planach
my
kontra
oni
Żebym
słuchał
co
pierdoli
banan
nie
ma
mowy
Musiałbyś
zabić
mi
brata
żebym
łzę
uronił
Znam
historię
z
miasta
a
ty
oglądaj
sitcomy
Nie
widzę
kolorów
wiem
jak
czują
się
daltony
Nie
widzę
wyboru
jestem
do
tego
stworzony
Zostałem
z
nią
sam
na
sam
miałem
na
nią
pomysł
Nawet
nie
dotknąłem
jej
byłem
zbyt
zrobiony
Ta
domówka
komisariat
każdy
ziomek
tam
to
pies
Weź
nie
pierdol
mi
jak
kroki
stawiać
mam
nie
wiesz
jak
jest
Staje
dla
rodziny
tu
a
nie
dla
dam
a
nie
dla
niej
Ona
chciała
wąchać
coco
z
tobą
a
masz
tylko
klej
Chciałeś
być
numerem
jeden
a
jesteś
numer
60
Jesteś
pozer
nawet
starzy
ci
nie
wierzą
Co
jest
grane
serce
bije
ledwo
Mój
ziom
rusza
z
pomocą
już
to
kruszy
na
telefon
Twój
ziom
nie
wie
jakie
barwy
wybrać
dalmatyńczyk
Widać
to
po
pyskach
że
nikt
z
was
nie
jest
zbyt
bystry
Jestem
z
miejsca
gdzie
nie
pomaga
modlitwa
tylko
blistry
Całe
miasto
chce
pomocy
krzyk
nie
jest
już
ukryty
Krzyk
nic
nie
pomoże
ci
bo
nikt
cię
nie
słyszy
Ludzie
wyprzedali
duszę
swoją
za
jebane
pliki
Łukasz
najpierw
kocha
cię
a
potem
nienawidzi
Trzymam
ją
na
dystans
i
na
pewno
nie
na
linii
Nienaiwny
jestem
już
wiem
co
jest
na
niby
Wcinam
to
co
daje
miasto
mimo
że
to
złe
dla
psychy
To
pięcio
gwiazdkowe
gastro
bo
podaje
same
hity
Mocno
uczą
błędy
mnie
a
jeszcze
mocniej
bad
tripy
Lepiej
nisko
chowaj
łeb
strzelamy
jak
karabiny
Za
oknami
pierdolony
beton
a
nie
Karaiby
W
internecie
na
mnie
wloty
lecą
nie
znam
twojej
ksywy
Sprawdzę
czy
nie
mam
cię
pod
podeszchwą
bo
jesteś
taki
mini
Wszystkie
tu
śmierdzą
jak
Cardi
jeszcze
nie
spotkałem
Riri
Odciąłem
się
od
tamtych
bo
ciągle
Jana
palili
Wiesz
że
nie
mówią
ci
prawdy
jesli
bez
przerwy
są
mili
Straciłem
mnóstwo
czasu
juz
nie
stracę
ani
chwili
Attention! Feel free to leave feedback.