Lyrics Chmur Drapacze - Włodi feat. W.E.N.A. & Mielzky
Tablice
na
podstawówce
mają
te
same
obręcze
Asfalt
przyjął
wiele
kropli
krwi
w
czasach
kiedy
byłem
dzieckiem
Choć
nie
grałem
tu
już
parę
lat,
kiedy
palę,
zwykle
palę
sam
Jedna
myśl
towarzyszy
mi,
znaleźć
się
jak
najdalej
zła
Bez
reakcji
na
tyle
krzywd,
nie
umiem
ranić
w
imię
gry
Za
wcześnie
widziałem
za
wiele
cierpienia,
niedziwne,
że
nie
chcę
go
widzieć
dziś
Co?
Przez
tyle
dni
uczyłem
się
bólu
i
życia
z
nim
Możesz
mi
spojrzeć
głęboko
w
oczy
i
nie
tylko
pasję
wyczytać
z
nich
Złote
korony
drzew,
królowie,
którzy
nie
chcą
władzy
Rzucają
cień
na
Ciebie
i
mnie
i
ludzi
gotowych
za
nią
zabić
Mamy
inne
korzenie,
odbijam
piłkę
o
ziemię,
Podnosząc
kurz
nie
chcę
prosić
znów
o
wewnętrzny
spokój
i
dźwigam
to
brzemię
Nie
musisz
wierzyć
w
Boga,
by
każdego
dnia
doświadczać
piekła
Puste
boiska,
wytarte
linie,
siatki
wiszące
na
obręczach
Szelest
wyschniętych
liści,
ostatnie
ciepłe
dni
tej
jesieni
Siadam
pod
koszem,
patrzę
na
niebo,
wypuszczam
dym
Nie
chcę
nic
zmienić
Kończy
się
śmieszny
film,
szaro-niebieski
dym
W
ręku
przecięty
filis
i
z
torebki
resztki
w
nim
Bez
zbędnej
presji
chill,
na
dwoje
mach,
za
mach
Dzwonię
po
haze,
wiem,
gdzie
w
centrum
można
wejść
na
dach
To
chmur
drapacze,
tuż
przy
Emilii
Plater
Pięć
dych
pod
blatem,
w
jednym
z
nich
cieć
chętnie
przyjął
w
łapę
40
pięter,
stąd
świat
widać
inaczej
Dwa
jointy
mam
zwinięte
już,
plus
niecodzienny
spacer
To,
co
dla
jednych
skarbem
jest,
dla
innych
gówno
warte
Po
co
kłócisz
się
i
szarpiesz
czas
ustala
tę
hierarchię?
Nie
walczę
dzisiaj
z
nikim,
z
całym
tym
systemem,
wybacz
Wolę
być
ziarnkiem
piasku
w
jego
zardzewiałych
trybach
Bierny
opór
to
ciężki
topór,
ale
nie
mam
u
stóp
ściętych
głów
Etos
bloków,
wierny
Bogu,
spod
stropu
ściąga
ego
świętych
krów
W!,
Living
proof,
przekonasz
się
wkrótce
Jest
coś,
czego
Ci
ludzie
nie
wybaczą
- sukces.
Bo
sukces
to
coś,
czego
nigdy
ci
nie
wybaczą!
Na
rogu
Maja
i
Grunwaldzkiej
lecę
szkło
napełnić
Sorry
mordo,
tel
niedostępny,
bo
pieprzy
mnie
dziś
wasz
dirty
dancing
Mielzky,
mam
niezłe
kreski
na
bani,
po
nich
niekiepski
festyn
Dzięki,
moi
ludzie
mają
lęki
po
tym,
co
wzięli
z
Twojej
ręki
Dziś
jak
przez
lata
idę
na
czysto,
nie
katar
tylko
piwko
i
bistro
Ogarnę
tatar,
furka
panisko
mam,
pierdolę
to
widowisko
Wszyscy
wokół
mnie
myślą,
że
wszystko
co
mam,
to
ogólnie
jest
niezła
impra
Że
palę
gibla
po
sztuce
w
klubie
i
zawijam
dupę,
by
ją
pchać
po
kiblach
Wybieram
plażę,
siedzę,
i
smażę,
nic
niczego
nie
wymaga
dziś
Bez
wyobrażeń,
bez
złudnych
marzeń
o
tym,
kim
mógłbym
teraz
być
Melanż
powoli
mi
zabierał
sny,
zrobiłem
swoje,
by
teraz
iść
Tam
gdzie
moje
miejsce,
choć
wielu
mnie
nie
chce
rozumieć
Wolą
stać
i
marszczyć
brwi
Dla
nich
to
problem,
dla
mnie
to
dar
Który
na
swoim
barku
ciągnę
od
lat
Często
samotnie,
nigdy
nie
sam,
ale
mój
dom
jest
tam
Gdzie
DJ
i
majk
Nie
jest
wygodnie
żyć
pośród
ludzi
Chętnie
wpakują
Ci
kulę
w
plecy
Sukces
jest
trudny,
żyję
z
tym
bólem,
nigdy
ostatni
Zawsze
pierwszy!
1 Proces Spalania
2 1996
3 Chmur Drapacze
4 Guzik
5 Zapałki
6 Pod Numerem Trzecim
7 Chmur Drapacze
8 Guzik
9 Proces Spalania
10 Detektor Dymu
Attention! Feel free to leave feedback.