paroles de chanson Plany - Ascetoholix
Nowy
brzask
budzi
nas
kolejny
raz
Choć
wczoraj
prosiliśmy
mocno
Boga
By
ten
płomień
już
zgasł,
a
tu
masz
Podniósłbyś
wrzask
jak
w
czas
swych
narodzin
Bez
łask
plan
nie
wychodzi,
młodzi
Wolą
się
uszkodzić,
żyć
w
zwidach
Daj
speeda,
przecież
następnego
dnia
Nie
widać,
lepiej
tego
umilać
Wrażenie,
że
myślenie
o
jutrze
sprawia
nam
cierpienie
Zapomnienie,
dla
nas
może
nie
być
jutra
Rzeczywistość
smutna,
skrywana
gdzieś
głęboko
Osiedlowy
kokon.
Trzeba
go
opuścić
Ale
iść
nie
ma
dokąd,
i
to
jest
ten
kłopot
Rozglądam
się,
w
długość
i
w
szerokość
sięgam
Niby
uśmiech
i
melanż,
a
jednak
udręka
Wiec
wykluczę
rap
pouczeń
Na
nic
zda
się
też
morał,
gdy
psychika
jest
chora
Plany
na
przyszłość,
co
najwyżej
od
rana
do
wieczora.
.Bo
wciąż
ten
sam
rejs,
ten
sam
jeden
akwen
Ten
sam
ląd,
świat
i
bieg
za
światłem
Dworzec,
ludzie
na
pół
we
śnie
wcześnie
rano
Czekając
za
swą
Bachną
przyglądają
się
swym
planom
I
znów
to
samo,
i
znów
to
samo
Film
zatrzymał
się
dawno
już
miejscowym
weteranom
Zgubili
się
w
podróży,
już
nie
powstaną
Wypili
czas,
który
im
dano
i
dalej
mordę
moczą,
po
co?
Przed
laty
uciekł
ich
ostatni
pociąg
Jak
co
dzień
kocioł,
ujawnia
się
ich
mglistym
oczom
Tłumy
tych
co
nie
chcą
żyć
na
stacji
Odjeżdżają,
mają
plan
w
realizacji
Bo
mają
wizje
na
co
dzień
i
projekty
na
przodzie
Na
głodzie,
najważniejszy
chociaż
jeden
bodziec
Do
dalszych
wypraw
jak
do
potraw
trzeba
sypnąć
przypraw
Chociaż
szczypta,
marzenia
jak
zupka
szybka.
I
to
samo,
jak
co
dzień
to
samo,
i
to
samo
Przyglądamy
się
planom.
Przyglądamy
się
planom.
I
to
samo,
jak
co
dzień
to
samo,
i
to
samo
Przyglądamy
się
planom.
Przyglądamy
się
planom.
Obserwuję
to
stale,
już
nie
dziwi
mnie
Że
można
nie
planować,
żyć
z
dnia
na
dzień
Tylko
po
to,
by
pilnować
małych
puzzli
W
końcu
życie
w
naszych
dłoniach
Od
świtu
do
nocy
3-6-5
ja
nie
chcę
skonać
To
układanka
Góry
kontra
sucha
rzeczywistość
Jednych
trudzi
dając
siłę,
innym.
przyszłość?
Gdzieś
tam
jest,
zobaczymy
co
będzie
Jak
na
razie
kupa
zmartwień
innych
w
pierwszym
rzędzie
stoi
Zdrowie,
ciepło,
szmal,
by
nie
stracić
tego
trzeba
walczyć
Dzisiaj
nie
ma
nic
za
darmo,
za
darmo
umarło
A
praca
i
oparcie
to
dwa
różne
seriale
Umiesz
oprzeć
się
tej
farsie?
Umiesz?
Idę
pod
wiatr,
choć
innym
w
plecy
wieje
Oni
przywileje,
ja
mam
talent
i
się
śmieję
Tylko
to
mi
pozostaje,
dziś
zrobię
ile
mogę,
jutro?
Zobaczymy,
wiesz,
grunt
że
mam
drogę
Mam
widok,
do
wyrazu
dobrać
dobry
wyraz
Teraz
szukając
dalej
widzę
jak
spod
firan
Tyram
w
spółce
jak
za
kółkiem
kierowca
tira
Ja
tak
samo
mam
plany,
przyglądam
się
tym
planom
Nawet
gdy
rano
patrzę
w
lustro
po
całonocnym
rajdzie
Choć
siadły
baterie,
szukam
sił,
coś
się
znajdzie
Zawsze,
nadzieja,
wiara
i
szczypta
szczęścia,
Liber
ta
blokada.
(Wiem,
zawsze
do
obejścia.)
.Bez
ceregieli,
zbędnych
forteli,
bez
niedomówień
Tak,
to
właśnie
lubię
Gdy
wszystko
się
zazębia,
idzie
jak
po
maśle
Bez
skoków
i
zadraśnięć
jak
na
niezużytej
taśmie
Bez
wyjaśnień,
wszystko
spoko,
wszystko
si
Nie
zawsze
jest
tak,
ale
znajdę
jakiś
trik
Kładę
jokera
na
pik
i
partia
idzie
dalej
Jak
plan
planem?
Ja
pamiętam
czego
chciałem
I
to
samo,
jak
co
dzień
to
samo,
i
to
samo
Przyglądamy
się
planom.
Przyglądamy
się
planom.
I
to
samo,
jak
co
dzień
to
samo,
i
to
samo
Przyglądamy
się
planom.
Przyglądamy
się
planom.
1 Intro
2 Cos tam jest
3 Sprzeciw Czy Za?
4 Na spidzie
5 O trzech takich...
6 Skit (Feel Good)
7 Każdy ma swój oldschool
8 Azyl
9 Plany
10 Szczyt
11 Gra świateł
12 Suczki
13 Kraj raj
14 Niesmak
15 Skit (Emeryt)
16 Złapać pion
17 (Ś)Wiadomości
18 18 Wlkp
19 Prośba
Attention! N'hésitez pas à laisser des commentaires.