paroles de chanson W końcu - Dedis , Dawid Obserwator , Intruz
Siadam
na
dupie
i
ćwiczę
wokale
Podpisałem
papier
to
noga
na
gaz
To
ma
Cię
kopać
jak
amfetamina
I
nawet
nie
pierdolże
marnuję
czas
Jestem
raperem
co
się
nie
pierdoli
I
jak
coś
nie
pasi
to
powie
Ci
w
twarz
Nie
po
to
siedzę
nocami
nad
bitem
Byś
teraz
powiedział
"Ty
stylu
nie
masz"
Wiesz
że
do
Ciebie
to
mówię
parówo
I
dawaj
tą
całą
jebaną
nawijkę
Kiedy
już
wejdziesz
do
swojej
kabiny
Pamiętaj
przed
nagraniem
wycieraj
szminkę
Dedis
to
kurwa
jest
obrońca
rapu
Zamknij
tą
pizdę
i
nie
mów
już
nic
Chcę
być
na
zawsze
tu
zapamiętany
przez
moje
nagrania
Nie
kurwa
przez
plik
Wchodzę
do
studia
i
palę
se
weed
Ostatnio
mnie
bierze
na
małe
co
nieco
Tak
uspokajam
te
nerwy
bo
gonię
bez
przerwy
A
zdrowie
ważniejsze
niż
pesos
Lata
mi
lecą
nie
płaczę
jak
baba
robię
se
rapy
dla
mojego
stada
Wyszczekany
jedzie
z
tym
wchodzę
na
scenę
i
robimy
dym
Knebel
na
pysk
tu
zakładam
reszcie
W
końcu
wypuszczam
swój
najlepszy
stuff
Świecą
się
moje
numery
nie
ja
W
końcu
mnie
pozna
ta
jebana
gra
Lata
w
zeszycie
to
właśnie
ta
płyta
Nigdy
obroży
nie
założysz
mi
Miałem
pod
górę
a
teraz
to
z
górki
Z
każdym
raperem
chcę
walczyć
do
krwi
Knebel
na
pysk
tu
zakładam
reszcie
W
końcu
wypuszczam
swój
najlepszy
stuff
Świecą
się
moje
numery
nie
ja
W
końcu
mnie
pozna
ta
jebana
gra
Lata
w
zeszycie
to
właśnie
ta
płyta
Nigdy
obroży
nie
założysz
mi
Miałem
pod
górę
a
teraz
to
z
górki
Z
każdym
raperem
chcę
walczyć
do
krwi
Wy
indywidualizowany
Made
In
Poland
Patriotic
Company
W
końcu
mam
azyl
i
cel
jednocześnie
Na
scenie
karmazyn
kurwy
mają
rzeźnie
Jebać
agencje
Was
wezmą
od
tyłu
To
do
tych
co
robią
dziwkę
z
mainstreamu
To
skurwysyny
są
wysokie
loty
Ze
mną
Dawidy
nie
Davidoff'y
Jest
Wyszczekany
więc
gleba
kojoty
Wasze
pierdolenie
to
dla
nas
pieszczoty
Grosza
bym
nie
dał
za
Wasze
zwroty
Bo
dzieci
w
nas
wierzą
jak
w
Autobot'y
To
góra
Dantego
niebezpieczny
przekaz
Ty
zbaw
mnie
od
złego
bo
w
końcu
to
teraz
Trap
trap
trap
trap
Jak
dla
mnie
nie
siada
jak
dla
Was
mi
siadł
Ten
twój
idol
na
siano
się
trzęsie
Ej
mi
trochę
to
śmierdzi
pozerką
I
pierdolę
że
ćwiczy
na
mięśnie
Jak
coś
to
ja
mu
wyjebie
butelką
Nie
chcę
już
więcej
nawijać
o
rapie
I
zwłaszcza
o
tym
co
jebie
tu
kałem
Nie
nawinę
Ci
co
trzymam
w
szafie
Ciuchy
ze
Step'u
kolegom
rozdałem
Nie
chcę
siana
za
płytę
bo
wbite
mam
na
to
Bo
dla
mnie
zapłatą
jak
Ty
się
ogarniesz
Zapierdol
me
logo
na
bramie
Wtedy
poczuję
że
robisz
to
dla
mnie
Klaunie
z
gniewu
się
czuję
jak
w
saunie
I
klaunie
rapy
to
dla
mnie
już
Meksyk
Jakieś
pały
z
worem
na
głowie
Bananowcy
i
kozojebcy
Knebel
na
pysk
tu
zakładam
reszcie
W
końcu
wypuszczam
swój
najlepszy
stuff
Świecą
się
moje
numery
nie
ja
W
końcu
mnie
pozna
ta
jebana
gra
Lata
w
zeszycie
to
właśnie
ta
płyta
Nigdy
obroży
nie
założysz
mi
Miałem
pod
górę
a
teraz
to
z
górki
Z
każdym
raperem
chcę
walczyć
do
krwi
Knebel
na
pysk
tu
zakładam
reszcie
W
końcu
wypuszczam
swój
najlepszy
stuff
Świecą
się
moje
numery
nie
ja
W
końcu
mnie
pozna
ta
jebana
gra
Lata
w
zeszycie
to
właśnie
ta
płyta
Nigdy
obroży
nie
założysz
mi
Miałem
pod
górę
a
teraz
to
z
górki
Z
każdym
raperem
chcę
walczyć
do
krwi
Pyskuję
na
track'u
bo
mam
te
powody
Sam
jestem
raperem
mnie
nie
rób
za
chuja
Dałeś
mi
wiele
przez
Ciebie
nawijam
a
Przez
moją
szczerość
to
teraz
masz
gula
Szacunek
za
stare
lata
nie
dziś
Chciałem
mieć
feat'a
a
mam
cichy
diss
Lepiej
się
zajmij
tamtymi
zjebami
Co
niszczą
kulturę
bo
nie
robisz
nic
Teraz
to
Rap
Grę
jebać
Wszystko
jebać
lata
wam
cała
ta
gra
Najlepiej
honor
sprzedać
dusze
sprzedać
siano
się
zrobi
raz
dwa
Może
za
prosty
dla
szerszego
grona
Spoko
już
moja
w
tym
głowa
Ja
radę
se
dam
wezmę
długopis
napiszę
co
trzeba
I
wiem
że
w
tym
wszystkim
nie
zostanę
sam
Sporo
zagubionych
dusz
latają
jak
małpy
po
scenie
Raperzy
geje
z
butem
na
obcasie
mówią
że
w
modzie
i
to
jest
na
czasie
Dać
gumowego
kutasa
im
w
łapie
Zamiast
mikrofonu
to
byłoby
spoko
Takie
kurewstwo
się
tępi
w
zarodku
Bo
później
się
mnoży
i
rodzi
idioto
Wychodzę
z
cienia
i
dopiero
zacznę
Na
barki
to
biorę
tak
samo
jak
Ty
Tyle
że
nigdy
nie
spuszczę
im
lejców
Za
dużo
biegałem
by
schodzić
na
psy
2020
Wyszczekany
To
moja
stylówa
nawet
nie
marzę
o
jebanym
tronie
Ślady
zostawiam
na
mym
mikrofonie
niech
płonie
Knebel
na
pysk
tu
zakładam
reszcie
W
końcu
wypuszczam
swój
najlepszy
stuff
Świecą
się
moje
numery
nie
ja
W
końcu
mnie
pozna
ta
jebana
gra
Lata
w
zeszycie
to
właśnie
ta
płyta
Nigdy
obroży
nie
założysz
mi
Miałem
pod
górę
a
teraz
to
z
górki
Z
każdym
raperem
chcę
walczyć
do
krwi
Knebel
na
pysk
tu
zakładam
reszcie
W
końcu
wypuszczam
swój
najlepszy
stuff
Świecą
się
moje
numery
nie
ja
W
końcu
mnie
pozna
ta
jebana
gra
Lata
w
zeszycie
to
właśnie
ta
płyta
Nigdy
obroży
nie
założysz
mi
Miałem
pod
górę
a
teraz
to
z
górki
Z
każdym
raperem
chcę
walczyć
do
krwi
Attention! N'hésitez pas à laisser des commentaires.