paroles de chanson Ballada Z Trupem - Kabaret Starszych Panów
Ballada
z
trupem,
z
trupem
ballada
Otwieram
szafę,
facet
wypada
Wprost
z
Białowieży
wracam
i
łup
Jak
długi
leży
trup
u
mych
stóp
Ach,
strach,
strach
rany
boskie,
rany
boskie
Może
nie
trup
to,
może
to
kukła
Z
szafy
do
stóp
mi
jak
długa
gruchła
Gdybym
się
uparł,
mógłbym
ją
tknąć
Eee,
lecz
głupio
trupa
tak
tknąć
jak
bądź
Ach,
strach,
strach
rany
boskie,
rany
boskie
Więc
zaraz
wołam
żonę
mą,
Władkę
I
pytam,
czy
to
nie
trup
przypadkiem
Włos
się
jej
zjeżył,
serce
jej
łup
I
Władka
leży
też
u
mych
stóp
Ach,
strach,
strach
rany
boskie,
rany
boskie
Myślę,
do
trupa
za
chwilę
wrócę
Lecz
najpierw
żonę,
Władkę,
ocucę
I
na
kanapkę
taszczę,
tup,
tup
Żonę
mą
Władkę,
z
oczami
w
słup
Ach,
strach,
strach
rany
boskie,
rany
boskie
Tylko,
że
myślę,
gdy
się
ocuci
Znów
trupa
widok
w
niebyt
ją
rzuci
Zaś
nie
ponowi
jej
się
ten
szok
O,
jeśli
się
dowi,
że
nie
ma
zwłok
Ach,
strach,
strach
rany
boskie,
rany
boskie
Reasumując,
naprawię
gafę
Trupa
pakując
z
powrotem
w
szafę
I
tu
enigmat,
ciemny
jak
grób
Trupa
już
nie
ma,
tam
gdzie
był
trup
Ach,
strach,
strach
rany
boskie,
rany
boskie
Lecę
na
schody,
zbiegam
w
piwnice
Nigdzie
ni
śladu
trupa
nie
widzę
Wracam
na
górę,
a
niech
to
kat
Po
mojej
żonie
też
przepadł
ślad
Ach,
strach,
strach
rany
boskie,
rany
boskie
Trafu
widocznie
takiego
łupem
Padłem,
że
żona
mi
uciekła
z
trupem
Trafy
przeklęte,
gdy
Ci
do
stóp
Z
szafy
wypada,
przystojny
trup
Rany
boskie
Attention! N'hésitez pas à laisser des commentaires.