Skalpel - VNM traduction en allemand

Skalpel

Żona dzwoni, że na kolacje podany sznycel
Kurwa, jebany kitel znowu zahaczył mi się
O tę kartę gorączkową gościa, którego wynieśli tu dzisiaj
Na operacyjnej ktoś kiepsko się spisał
Muszą mi spisać jego fuck up
Ktoś będzie się pytać
Czy znajomi jego, czy rodzina
Teraz miesiącami będą przeżywali
Horror, operacja, łatwo przebiec cała miała
Jeszcze w łapę pengi przecież dali sporo
Teraz ja będę musiał oczami swiecić i prawić
Tym płaczączym krzepiące wersy
Chłopcu potrącę to z pensji
W szpitalu religią moja decezja jest
Nie ma od niej dyspensy
Kwestionując ją nie zobaczą prawdopodobnie pieniędzy
Nie o wypłacie mowa, lecz proste to
O forsie tej pod stołem co trzyma ordynator
Do niej tylko ma dostęp on - czyli ja!
I znów mnie wita z tarasu lampy tej błysk w oddali
Znowu zimną kolację w domu sam wkładam do mikrofali
I dobrze. Inaczej żona i syn żółcią tu by mnie w mig oblali
Wkurwieni, że czasu tu nie mam nigdy dla nich
Ale przynajmniej widzą Boga we mnie
Zmierzam do tego, że czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal
A propos serc - coraz więcej staje w tym kwartale
Ale kogo to, gdy łapówki pozwalają nam żyć wspaniale?

Za to drinka walę. Jeszcze jeden, ta
Jeszcze jeden... Jeszcze jeden, ta...
Jeszcze jeden... Jeszcze jeden, ta...
Jeszcze...

Aaagh!
Brandy zrobiła na miękko mózg mi
Południe, głowa nakurwia jakby szukał tam dzięcioł dziupli
Nie mogę się kurewsko spóźnić
Dziś dwudziesty ósmy
Notes mówi: "Czterolatkowi robimy resekcję żuchwy"
Jadę windą na dół, wychodzę na parking
Najebany pewnie jeszcze w auto wsiadam
Pod szpitalem prawie alkomatem pały wymachują
Chcą mi leszcze alko badać
Jaka policja, zaraz? Pędzę ratować życie
Muszę brać szczypce zaraz
Numery spiszcie, a teraz wypierdalać!
Na piętrze z adiunktami briefing
I mówię im, że nie tnę szczyla, robicie to wy
A który z was, to to wisi mi
Małe nacięcie pod żuchwą i tnij kość z guzem
Daj skalpel, o tu!
Jak nie da rady tnij przez wargę i chuj
Ilość szwów jakby, kurwa szyli tu żagle
Młody spojrzy jutro w lustro
To przejrzy się w krzywym zwierciadle
I gdybym wiedział jacy z nich amatorzy
Ta, to bym wczoraj nie pił
Jebać to, mam brudny charakter, nie znajdzie tego sanepid

Za to mogę przepić. Jeszcze jeden, ta
Jeszcze jeden... Jeszcze jeden, ta...
Jeszcze jeden... Jeszcze jeden, ta...
Jeszcze...

(Zwrotka 3)
Siedzę na tym stołku już pół dnia, po co to komu?
Sami zróbcie ten obchód, ja kurwa wchodzę do domu
Jadę znaczy... Dobra, gdzie są moje klucze?
Na biurku? W kurtce na półce?
A tam, gdzie jest na ścianie haczyk
Żona znowu będzie ten ryj darła na mnie, wiem to
Przegiąłem pałę, ale tym się nie martwię, pierdol!
To co będzie potem mówi mi sumienie
Głowę w domu włożę pod tę wodę z kranu
W przedniej szybie światło, nie wiem o co chodzi
Kurwa, nic nie widzę, ja pierdolę! Hamuj!

Karma suko!
Hahahahahhah!

Skalpell

Meine Frau ruft an, zum Abend gibt es Schnitzel
Scheiße, die verdammte Kittel hat sich schon wieder verfangen
An der Fieberkarte des Typen, den sie heute rausgetragen haben
Im OP hat jemand schlechte Arbeit geleistet
Sie müssen seinen Fehler dokumentieren
Jemand wird fragen
Ob seine Freunde oder Familie
Jetzt werden sie monatelang leiden
Horror, die Operation, sollte eigentlich schnell gehen
Und dann gaben sie noch viel Schmiergeld
Jetzt muss ich mit tröstenden Worten leuchten
Und den Weinenden Mut zusprechen
Dem Jungen zieh ich das vom Gehalt ab
Im Krankenhaus ist meine Entscheidung Religion
Davon gibt es keine Dispens
Wer sie in Frage stellt, sieht wahrscheinlich kein Geld
Nicht vom Gehalt, sondern einfach das
Das Schwarzgeld unter dem Tisch, das der Chef hortet
Nur er hat Zugang dazu – also ich!
Und wieder begrüßt mich der Blitz der Lampe in der Ferne
Wieder schiebe ich das kalte Abendessen allein in die Mikrowelle
Und gut so. Sonst würden mich Frau und Sohn mit Galle übergießen
Sauer, dass ich nie Zeit für sie habe
Aber wenigstens sehen sie Gott in mir
Ich komme darauf zurück: Was das Auge nicht sieht, das bekümmert das Herz nicht
Und apropos Herzen – immer mehr bleiben in diesem Quartal stehen
Aber wen juckt’s, wenn Bestechungsgelder uns ein herrliches Leben ermöglichen?

Dafür kipp ich einen. Noch einen, ja
Noch einen... Noch einen, ja...
Noch einen... Noch einen, ja...
Noch...

Aaagh!
Der Brandy hat mein Gehirn weichgekocht
Mittag, mein Kopf hämmert, als ob ein Specht ein Loch sucht
Ich darf mich nicht verdammt nochmal verspäten
Heute ist der 28.
Notiz sagt: "Vierjähriger, Resektion des Unterkiefers"
Ich fahr mit dem Aufzug runter, komm auf den Parkplatz
Voll wie ein Eimer steig ich wohl noch ins Auto
Vor dem Krankenhaus winkt die Polizei mit Alkotestern
Wollen mich noch testen
Was für Polizei, warte? Ich muss Leben retten
Muss gleich die Zange nehmen
Notiert euch die Nummern, und jetzt verpisst euch!
Im Stockwerk mit den Assistenzärzten Briefing
Und ich sag ihnen, ich schneid’ das Kind nicht, das macht ihr
Und wer von euch da hängt bei mir
Kleiner Schnitt unter dem Kiefer und schneid den Knochen mit Tumor
Gib das Skalpell, hier!
Wenn nicht, schneid durch die Lippe und scheiß drauf
An Nähten, als ob sie Segel genäht hätten
Der Junge guckt morgen in den Spiegel
Dann sieht er sich im Zerrspiegel
Und hätte ich gewusst, was für Amateure die sind
Dann hätte ich gestern nichts getrunken
Scheiß drauf, ich hab einen schlechten Charakter, das findet das Gesundheitsamt nicht

Dafür kann ich versaufen. Noch einen, ja
Noch einen... Noch einen, ja...
Noch einen... Noch einen, ja...
Noch...

(Strophe 3)
Ich sitz hier schon den halben Tag, wozu das Ganze?
Macht die Visite selber, ich geh verdammt nochmal heim
Ich fahr also... Okay, wo sind meine Schlüssel?
Auf dem Schreibtisch? In der Jacke im Regal?
Ach da, wo der Haken an der Wand ist
Meine Frau wird wieder rumbrüllen, ich weiß es
Ich hab’s übertrieben, aber das juckt mich nicht, scheiß drauf!
Was danach kommt, sagt mir mein Gewissen
Zuhause halt ich den Kopf unter den Wasserhahn
In der Frontscheibe Licht, ich weiß nicht was los ist
Scheiße, ich seh nichts, verdammt! Bremsen!

Karma, Bitch!
Hahahahahhah!