Lyrics Opowiem Ci - Bezczel
Znowu
wszystko,
co
siedzi
na
sumieniu
mi,
szczerze
od
serca
wypluję
na
płycie
I
chętnie
opowiem
Ci,
jak
miłość
mojego
życia
- muzyka
rujnuje
mi
życie.
Krew,
pot,
łzy
- te
złe
emocje
we
mnie
tkwią
I
sam
sobie
szukam
wymówek
jak
zwykle,
ale
to
zwykłe
brednie
są.
Zaniedbuje
sprawy,
zdrowie
i
wszystko,
co
tylko
się
da,
Dzikie
stany
w
głowie
krzyczą
w
nocy,
milkną
za
dnia,
Jakie
życie,
taki
rap,
ooh,
dlatego
tak
ciężkie
rymy,
Ludzie
w
około
tu
żyją
normalnie,
a
ja
muszę
stąpać
po
cienkiej
linii.
Ile
razy
obiecywałem
sobie
już,
że
wszystko
na
nowo,
zacznę
się,
zmienię,
A
teraz
ocieram
się
o
samo
dno
znów
i
jeszcze
w
dodatku
na
własne
życzenie.
I
nawet
z
własnym
sumieniem
już
nie
mam
odwagi
gadać,
Proszę
Cię,
powiedz
mi,
jak
bardzo
mocno
można
se
z
tego
sprawy
nie
zdawać.
Znowu
ja
i
ciemność
skazani
na
siebie,
do
bladego
świtu
paranoje,
nie
wiem,
To
ostatnia
gwiazda
już
na
niebie
gaśnie,
a
ja
nie
zmrużyłem
oka
chyba
7 nocy
już.
I
mam
już
dość,
tracę
wiarę
nawet
w
Boga
już,
Nie
chce
żyć,
czuje
złość,
w
duszy
pustkę
mam,
a
w
sercu
mróz.
Wyrzuty
sumienia
mówią
mi,
żebym
się
ogarnął
I
wierz
mi
– próbuję,
jak
zwykle
na
darmo,
Przysięgam,
że
staram
się,
naprawdę
bardzo,
Lecz
nie
umiem
tego
naprawić
już
dawno.
Nieskromnie
powiem
- mogliby
napisać
o
mnie
opowieść,
Rapuje
o
życiu,
wiec
jeśli
zaznaczysz
się
w
moim,
pewnie
kiedyś
wspomnę
o
Tobie.
W
wersach,
od
serca
i
to
tak,
żebyś
mnie
zapamiętał,
Nie
pouczam
ludzi,
bo
sam
nieraz
nie
wyrabiam
się
na
życia
zakrętach.
Sam
już
nie
wiem
czego
chce
od
życia,
Przysięgam,
nie
wiem,
to
pewnie
od
picia,
Chciałbym
to
rzucić,
najlepiej
od
dzisiaj,
Zostawić
na
zawsze,
odliczaj
czas.
Wszyscy
chcą
wiedzieć
tu
wszystko
o
Tobie,
Myślą,
że
o
sobie
wszystko
im
powiesz,
Często
podchodzą
zbyt
blisko,
masz
fobie,
Jak
masz
tego
dosyć
to
wyskocz
na
głowę.
Z
wieżowca
lub
zostań
i
sprostaj
tej
presji,
I
dotrwaj
do
końca,
wydostań
się
z
opresji,
Bezbronny
człowiek
błądzący
we
mgle,
Spróbuj
odzyskać
siebie
nim
wykończysz
się.
Idzie
na
świat
ktoś,
kto
by
coś
zmienić
w
Tobie
mógł,
Twój
syn
kopie
żonę
w
brzuch,
a
Ty
kopiesz
sobie
grób?
Weź
mi
powiedz,
proszę,
co
mu
powiesz,
kiedy
cię
zapyta,
O
ile
w
ogóle
będzie
miał
okazję
cię
zapytać.
Nie
flirtuj
ze
śmiercią
chłopie,
chyba
że
chcesz
glebę
gryźć,
Naprawdę
chłopaku
myślałeś,
że
jak
jesteś
w
rapie
kotem
tu,
to
masz
9 żyć?
Nie
wiesz
nic
o
tym,
gadasz
głupoty,
wciąż
wpadasz
w
kłopoty,
A
twoja
rodzina
i
bliscy
nie
maja
już
nawet
tu
z
Tobą
rozmawiać
ochoty.
Myślałeś
może
o
tym,
co
będzie
jak
kiedyś
zejdziesz?
Zostawisz
żonę
i
syna
w
żałobie,
no
proszę
cię,
powiedz
mi,
co
wtedy
będzie?
Kilka
gorzkich
słów
ode
mnie
dzisiaj
masz
i
dobrze,
Przemyśl
czy
naprawdę
tak
Ci
śpieszy
się
na
własny
pogrzeb.
Nie
jeden
twój
kawałek
sprowadził
na
dobrą
drogę
Kogoś,
a
Ty
sam
już
jesteś
jedna
nogą
w
grobie.
Obok
ciebie
znów,
się
dzieje
coś,
tylko
że
nic
się
dla
ciebie
nie
liczy
I
tylko
udajesz
twardziela
tu,
a
tak
naprawdę
to
bezbronny
leżysz
na
glebie
i
kwiczysz.
I
czujesz
wstyd,
wstyd,
wstyd,
i
nic
więcej
Masz
w
życiu
syf,
syf
- jeszcze
trochę
i
nić
pęknie,
Przeklęty
los
Cię
bije
w
twarz,
Ty
tylko
wciąż
pijesz,
ćpasz,
Życie
Cię
łapie
za
szyję
i
wsiarz,
tu
się
poddajesz
lub
żyjesz
i
grasz.
Wiem,
ze
masz
tysiące
oczu
skierowanych
w
swoją
stronę
I
taka
presję,
że
jest
im
to
ciężko
pojąć,
ziomek,
Obserwują
z
każdej
strony
twoje
ruchy,
twoją
żonę,
Musisz
nauczyć
się
dźwigać
ten
ciężar
na
trzeźwo
i
stojąc
tu
w
pionie!
Wszyscy
chcą
wiedzieć
tu
wszystko
o
Tobie,
Myślą,
że
o
sobie
wszystko
im
powiesz,
Często
podchodzą
zbyt
blisko,
masz
fobie,
Jak
masz
tego
dosyć
to
wyskocz
na
głowę.
Z
wieżowca
lub
zostań
i
sprostaj
tej
presji,
I
dotrwaj
do
końca,
wydostań
się
z
opresji,
Bezbronny
człowiek
błądzący
we
mgle,
Spróbuj
odzyskać
siebie
nim
wykończysz
się.
Attention! Feel free to leave feedback.