Lyrics Ballada z trupem - Kabaret Starszych Panow feat. Bronislaw Pawlik
Ballada
z
trupem,
z
trupem
ballada
Otwieram
szafę
facet
wypada
Wprost
z
Białowieży
wracam
i
łup
Jak
długi
leży
trup
u
mych
stóp
Ach
strach,
strach,
rany
boskie,
rany
boskie
Może
nie
trup,
to
może
to
kukła
Z
szafy
do
stóp
mi
jak
długa
gruchła
Gdybym
się
uparł,
mógłbym
ją
tknąć
Eee.
lecz
głupio
trupa
tak
tknąć
jak
bądź
Ach
strach,
strach,
rany
boskie,
rany
boskie
Więc
zaraz
wołam
żonę
mą
Władkę
I
pytam,
czy
to
nie
trup
przypadkiem
Włos
się
jej
zjeżył,
serce
jej
łup
I
Władka
leży
też
u
mych
stóp
Ach
strach,
strach,
rany
boskie,
rany
boskie
Myślę
- do
trupa
za
chwile
wrócę
Lecz
najpierw
żonę
Władkę
ocucę
I
na
kanapke
taszcze
tup,
tup
Żonę
mą
Władkę
z
oczami
w
słup
Ach
strach,
strach,
rany
boskie,
rany
boskie
Tylko
że
myślę
- gdy
się
ocuci
Znów
trupa
widok
w
niebyt
ją
rzuci
Zaś
nie
ponowi
jej
się
ten
szok
O...
jeśli
się
dowie,
że
nie
ma
zwłok
Ach
strach,
strach,
rany
boskie,
rany
boskie
Reasumując,
naprawię
gafę
Trupa
pakując
z
powrotem
w
szafę
I
tu
enigmat
ciemny
jak
grób
Trupa
już
nie
ma
tam,
gdzie
był
trup
Ach
strach,
strach,
rany
boskie,
rany
boskie
Lecę
na
schody,
zbiegam
w
piwnice
Nigdzie
ni
śladu
trupa
nie
widzę
Wracam
na
górę
- a
niech
to
kat
Po
mojej
żonie
też
przepadł
ślad
Ach
strach,
strach,
rany
boskie,
rany
boskie
Trafu
widocznie
takiego
łupem
Padłem,
że
żona
mi
uciekła
z
trupem
Trafy
przeklęte,
gdy
Ci
do
stóp
Z
szafy
wypada
przystojny
trup
Rany
boskie
Attention! Feel free to leave feedback.