Lyrics Golgota - Marek Dyjak
                                                Gdy 
                                                autobus 
                                                rusza 
                                                wyrzucam 
                                                papierosa
 
                                    
                                
                                                Choć 
                                                kierowcy 
                                                linii 
                                                całkiem 
                                                podmiejskiej
 
                                    
                                
                                                Jakoś 
                                                obojętne 
                                                dokąd 
                                                chcemy 
                                                jechać
 
                                    
                                
                                                Po 
                                                co, 
                                                skąd, 
                                                kiedy, 
                                                czemu 
                                                    i 
                                                za 
                                                jaką 
                                                cenę.
 
                                    
                                
                                                    A 
                                                bilet 
                                                kosztował 
                                                trzydzieści 
                                                srebrników
 
                                    
                                
                                                Do 
                                                stacji 
                                                    z 
                                                napisem 
                                                pożółkłym 
                                                Golgota.
 
                                    
                                
                                                Miałem 
                                                sen; 
                                                ktoś 
                                                mój 
                                                portret 
                                                zawiesił 
                                                na 
                                                drzewie,
 
                                    
                                
                                                Padał 
                                                deszcz, 
                                                potem 
                                                pękła 
                                                zasłona 
                                                ze 
                                                złota.
 
                                    
                                
                                                Brudny 
                                                autobus 
                                                do 
                                                stacji 
                                                Golgota
 
                                    
                                
                                                Ukradkiem 
                                                zerkam 
                                                przez 
                                                judasz 
                                                przetarty
 
                                    
                                
                                                Palcem 
                                                    w 
                                                szybie. 
                                                Mijamy 
                                                stacje 
                                                    i 
                                                zakręty.
 
                                    
                                
                                                Tak 
                                                się 
                                                dłuży 
                                                    w 
                                                tej 
                                                podróży 
                                                jakbyśmy 
                                                do 
                                                nieba.
 
                                    
                                
                                                Rżną 
                                                    w 
                                                karty 
                                                żołnierze. 
                                                Piją. 
                                                Będzie 
                                                bieda.
 
                                    
                                
                                                Chytrus 
                                                Chrystus 
                                                się 
                                                przysiadł 
-                                                fałsz 
                                                winem 
                                                przepija.
 
                                    
                                
                                                Znów 
                                                handel 
                                                mu 
                                                się 
                                                udał, 
                                                stare 
                                                ciuchy 
                                                sprzedał.
 
                                    
                                
                                                Więc 
                                                się 
                                                cieszy, 
                                                choć 
                                                od 
                                                rana 
                                                coś 
                                                kłuje 
                                                go 
                                                    w 
                                                krzyżu.
 
                                    
                                
                                                Zapomniany 
                                                autobus 
                                                do 
                                                stacji 
                                                Golgota
 
                                    
                                
                                                Raptem 
                                                staje 
-                                                    z 
                                                kół 
                                                uciekło 
                                                ze 
                                                świstem 
                                                powietrze.
 
                                    
                                
                                                Kiedy 
                                                Chrystus 
                                                pijany 
                                                klnie 
                                                na 
                                                swego 
                                                ojca
 
                                    
                                
                                                    W 
                                                twarz 
                                                od 
                                                niego 
                                                dostaje 
-                                                    w 
                                                dół 
                                                spada 
                                                po 
                                                stopniach.
 
                                    
                                
                                                Brudny 
                                                autobus 
                                                do 
                                                stacji 
                                                Golgota
 
                                    
                                
                                                Ukradkiem 
                                                zerkam 
                                                przez 
                                                judasz 
                                                przetarty
 
                                    
                                
                                                Palcem 
                                                    w 
                                                szybie. 
                                                Mijamy 
                                                stacje 
                                                    i 
                                                zakręty.
 
                                    
                                
                                                Tak 
                                                się 
                                                dłuży 
                                                    w 
                                                tej 
                                                podróży 
                                                jakbyśmy 
                                                do 
                                                nieba.
 
                                    
                                
                                                Pewnie 
                                                jutro 
                                                ktoś 
                                                opisze 
                                                incydent 
                                                ten 
                                                zwykły
 
                                    
                                
                                                Ubarwiając 
                                                apokryfem 
                                                    w 
                                                brukowej 
                                                gazecie,
 
                                    
                                
                                                Jakiś 
                                                żul, 
                                                jakiś 
                                                pismak, 
                                                nadworny 
                                                poeta
 
                                    
                                
                                                By 
                                                nie 
                                                nudził 
                                                się 
                                                czytelnik 
                                                tłusty 
                                                przy 
                                                obiedzie.
 
                                    
                                
                                                Jutro 
                                                Chrystus 
                                                się 
                                                doigra, 
                                                zawiśnie 
                                                na 
                                                krzyżu,
 
                                    
                                
                                                Może 
                                                za 
                                                to, 
                                                że 
                                                Piłata 
                                                    w 
                                                pokera 
                                                oszwabi.
 
                                    
                                
                                                Nie 
                                                pojedzie 
                                                nikt 
                                                na 
                                                Golgotę, 
                                                na 
                                                pogrzeb
 
                                    
                                
                                                Wszyscy 
                                                pójdą. 
                                                Potem 
                                                stypa. 
                                                Będzie 
                                                trochę 
                                                zabawy.
 
                                    
                                
                                                Brudny 
                                                autobus 
                                                do 
                                                stacji 
                                                Golgota
 
                                    
                                
                                                Ukradkiem 
                                                zerkam 
                                                przez 
                                                judasz 
                                                przetarty
 
                                    
                                
                                                Palcem 
                                                    w 
                                                szybie. 
                                                Mijamy 
                                                stacje 
                                                    i 
                                                zakręty.
 
                                    
                                
                                                Tak 
                                                się 
                                                dłuży 
                                                    w 
                                                tej 
                                                podróży 
                                                jakbyśmy 
                                                do 
                                                nieba.
 
                                    
                                Attention! Feel free to leave feedback.