paroles de chanson Blackout - Guzior
Jestem
wysoko,
zaraz
obok
pana
Ikara
Nadzór
moich
społecznościowych
to
kawa
i
xanax
Mówi
mi
zegarek,
zegarek
"szósta",
gdy
śmieci
na
live'ach
gadam
Panny
mówią,
że
ładnie,
gdy
fioletowieć
lima
mi
zaczną
Ponoć
mi
do
twarzy,
To
dobrze
się
składa,
bo
wpadam
se
ostatnio
w
bójki
Mam
chrypkę,
bo
płuca
inhaluję
wciąż
w
trasie
klimatyzacją
I
palę
szluczki
do
pisania
i
trochę
wina,
by
zasnąć
Nie
nadaję
się,
obiecuję,
że
nie
zabrzmię
jak
porzekadło
Nie
znoszę
nauczycieli,
w
maturalnej
ujebał
mnie
łysol
z
niemca
Liczcie
im
sekundy,
bo
padną
w
trzynaście
jak
Jose
Aldo
Potłukłem
pożółkłe
lufki,
bo
polski
skun
mi
już
nie
służy
Ujebałem
koszulkę
Supreme
sosem,
sosem,
sosem,
sosem,
sosem
Sosem,
sosem,
sosem,
sosem,
sosem,
Ty
byś
już
leciał
prać,
a
ja
to
zniosę
Sosem,
sosem,
sosem,
sosem,
sosem,
sosem
Sosem,
sosem,
sosem,
sosem,
sosem,
sosem...
To
kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
To
kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
To
kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
To
kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
W
udawaniu
jestem
najgorszy,
wóda,
valium
- jestem
najlepszy
Ku
awariom
zmierzam
na
ten
beef
Rób
banknot,
rób
banknot,
nie
chodziło
wtedy
o
kesz
mi
Nie
wal
z
dychy,
nie
rób
bidy,
wszystko
mam
tak
pomieszane
Jebie
tu
gównem,
nie
Chanel,
podwórkiem
obszczanym
A
parę
pięter
wyżej
leżę
oparty
o
ścianę
Siema,
ziomal,
chyba
życie
chcę
zmarnować
Bo
już
nic
nie
działa,
ile
będziesz
restartował
W
piramidzie
od
Maslowa
jest
narkoman,
proszę
ten
sarkofag
Chcę
tam
schować
swoje
ciało,
chociaż
wczesna
pora,
no
ta
To
zamach
na
moje
życie,
przysięgam
na
moje
życie
Znowu
nic
nie
robię,
znowu
żyję
byle
jak
Znowu
chujem
wieje,
to
się
zapowietrzycie?
I
nie
będzie
z
płuca
czym
krzyczeć,
ki
Edy
chcę,
robię
i
jebać
ten
biznes
Ja
to
całkiem
opozycja
W
sensie,
dotychczas
moje
zatoki
odwiedzały
statki
kosmiczne
Moje
filmy
w
kinach
nigdy
nie
gasną
Mam
kostki
odbite,
bo
więcej
niż
garstki
potyczek
Robię
bardachę,
się
tłukę,
ja
miły!
To
nie
z
mojej
winy,
to
tamci
są
jacyś,
ja
muszę
odpuszczać?!
Ja
nie
myślę
chwili,
pozdrawiam
paluchem
A
potem
jest
kłopot,
i
gasnę
obuchem
I
gasnę
obuchem
To
kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
To
kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
To
kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
To
kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Kolejny
blackout,
to
kolejna
plama
Attention! N'hésitez pas à laisser des commentaires.