Текст песни Berserk - Słoń
Wychodzę
na
światło
dnia.
Raz,
raz,
tej!
Ya,
ya.
Wychodzę
na
światło
dnia,
to
metamorfoza
larwy
Oto
bitewny
amok,
na
twarzach
wojenne
barwy
Ja
kolekcjonuję
skalpy
tak
jakbym
był
Komanczem
Zakończę
twój
marny
żywot
swoim
rytualnym
tańcem
Punche
tak
gęste
jak
rany
po
wystrzale
śrutu
Jak
Voodoo
mój
rap
to
obrzędy
pogańskich
ludów
Bez
trudu
usuwam
resztkę
pozerskiego
brudu
To
jak
aborcja
z
użyciem
odkurzacza
i
drutu
Ścieram
krew
z
butów
synu,
przynoszę
ci
chory
stuff
To
jest
jak
ścieżka
dźwiękowa
do
filmu
z
gatunku
snuff
Ja
nie
oczekuję
braw,
głośniki
dudnią
jak
Etna
Po
słabych
deptam
plując
w
twarz
kwasem
jak
Reptile
Moi
ludzie
to
sekta,
chory
rap
w
sercach
gra
nam
Jak
szaman
wypisuje
modlitwy
na
czarnych
ścianach
To
zamach,
wkładam
ci
w
pysk
odbezpieczony
granat
Tak,
że
pozostanie
po
tobie
tylko
czerwona
plama
Mam
w
planach
rozpierdolić
twój
odpornościowy
system
Z
pysków
leci
piana,
roznosimy
w
mieście
wściekliznę
Jezu
Chryste,
Purytanie
się
barykadują
w
domach
To
rap
dla
wąskiego
grona
jak
produkcje
w
stylu
Troma
Na
szponach
czarnego
kruka
wisi
resztka
ludzkiej
skóry
Szczury
są
odzwierciedleniem
naszej
zwierzęcej
natury
To
styl,
który
wywoła
grymas
bólu
na
twych
ustach
To
jakbyś
czołgał
się
po
resztkach
rozbitego
lustra
Znowu
bluzgam,
twoje
ciało
pnie
się
w
bolesnych
konwulsjach
Flow
bardziej
wybuchowy
niż
irański
samobójca
To
nie
święta
trójca
- Słoń,
bit
i
mikrofon
Każdy
wypluty
wers
równa
się
z
globalną
katastrofą
Oto
liryczny
kat,
stylistyka
bezlitosna
Mój
mikrofon
jest
jak
bat,
wszystkich
słabych
czeka
chłosta
Dumnie
idziemy
przez
świat
z
armią
nocnych
kreatur
Jestem
jak
Markiz
de
Sade
poznańskiego
rapu
Gra
tu
liryczny
kat,
stylistyka
bezlitosna
Mój
mikrofon
jest
jak
bat,
wszystkich
słabych
czeka
chłosta
Dumnie
idziemy
przez
świat
z
armią
nocnych
kreatur
Jestem
jak
Markiz
de
Sade
poznańskiego
rapu
Jak
biblijny
wąż
wciąż
będę
namawiać
do
złego
Bo
mam
ten
czarny
charakter
jak
jebany
Belphegor
Więc
powiedz
swoim
kolegom,
że
wyszedł
nowy
materiał
Oto
chore
melodie,
w
mieście
wybucha
histeria
W
twoich
arteriach
zaczyna
pulsować
krew
Wzrasta
gniew,
robię
hałas
dla
wielkomiejskich
stref
Jak
Napalm
Death
siłą
słów
oponentów
gniotę
Traktując
mikrofon
jak
spirytystyczny
totem
To
ten
rap,
który
zniszczy
twoje
psychiczne
zdrowie
Albowiem
nienawiść
kryje
się
w
każdym
wyplutym
słowie
Człowiek
powiem
ci
jedno
- pacyfizmem
się
szczycę
Jestem
tak
pozytywny
jak
Młot
na
Czarownice
To
jest
opium
ukryte
w
muzyce,
czysty
narkotyk
Jestem
powodem
przez
który
słabi
czują
zły
dotyk
Gram
rap
w
klimacie
gotyk,
a
za
to
kilka
złotych
Kupiłeś
CD,
które
rozerwie
głośnik
jak
trotyl
Jak
zatrute
groty
strzał,
jak
Killazi
Blaoew!
Jak
Mr
Hyde
zamieniam
wszystkich
łaków
w
krwawy
miał
Wpadam
w
amok,
w
szał,
mój
flow
to
czysta
furia
Czerpie
życiową
energię
ze
wszystkiego
co
mnie
wkurwia
Kumasz?
śpiewano
o
mnie
już
w
pogańskich
pieśniach
Pamiętaj
o
tym
jak
o
WTC
jedenastego
września
Oto
liryczna
rzeźnia,
tu
słowa
bolą
mocniej
Niż
cięcie
tępym
nożem
w
wannie
wypełnionej
octem
Nocne
plemię
nosi
znamię
ukrzyżowanego
ptaka
Blaka,
blaka
- będę
taplał
się
w
twoich
stygnących
flakach
To
jakbyś
skakał
z
pętlą
wokół
szyi
na
bungee
Przy
nas
Dzieci
Kukurydzy
to
jebani
ministranci
Liryczny
kat,
stylistyka
bezlitosna
Mój
mikrofon
jest
jak
bat,
wszystkich
słabych
czeka
chłosta
Dumnie
idziemy
przez
świat
z
armią
nocnych
kreatur
Jestem
jak
Markiz
de
Sade
poznańskiego
rapu
Gra
tu
liryczny
kat,
stylistyka
bezlitosna
Mój
mikrofon
jest
jak
bat,
wszystkich
słabych
czeka
chłosta
Dumnie
idziemy
przez
świat
z
armią
nocnych
kreatur
Jestem
jak
Markiz
de
Sade
poznańskiego
rapu
Внимание! Не стесняйтесь оставлять отзывы.