Lyrics Banicja - Bisz
Życie
zawsze
chciało
więcej
ode
mnie
niż
ja
od
niego
I
to
ono
uczyniło
mnie
tym
Czym
jestem
Wiesz,
że
prędzej
zdechnę
niż
zadowolę
się
niczym
I
odepchnę
krzyż
Jestem
ofiarą,
która
sama
siebie
składa
w
rymach,
szukam
koryta,
w
którym
osiądzie
flow
Mojego
życia
potok
wciąż
się
potyka,
nieustannie
piersią
wycierając
dno
Nigdy
nie
wiedziałem
co
jest
poezją,
próbuję
tylko
wytłumaczyć
parę
spraw
Wiem,
że
ból
ma
więcej
imion
niż
jedno
I
musisz
go
oswoić,
kiedy
zostajesz
sam
Pieprzyć
tępy
pochód,
ni
to
nikąd,
nigdy
nie
uwierzę,
że
jest
sens
w
tym
Każdy
z
nas
jest
takim
samym
banitą,
niektórzy
tylko
padli
I
już
się
nie
podnieśli
Nienawidzę
ludzi
za
każde
kłamstwo,
które
musiałem
połknąć,
żeby
teraz
nim
rzygać
Ale
moje
zimne
oczy
nie
gasną
I
wszystko,
wszystko,
dopiero
się
zaczyna
Nauczyłem
się
wiele,
lecz
nie
od
nich,
głos
umiera
- filozof
Seneka
Tak
naprawdę
mój
jest
tylko
chodnik,
na
którym
moja
stopa
miejsca
nie
zagrzewa
Jestem
zgodny
z
czasem,
nie
miejscem,
każda
sekunda
znajduje
mnie
gdzie
indziej
Ramiona
otwarte
ma
tylko
przestrzeń
I
tylko
jej
krańce
czekają
aż
przyjdę
Gonię,
a
wszystko,
co
minione
w
momencie
wyboru
zasklepia
się
jak
blizna
Przeszłość
jest
mostem,
który
płonie,
przyszłość
to
wolność
świadoma
- banicja
Mimo,
że
to
tylko
rzep
na
ogonie
to
Dopóki
nie
wypluję
płuc
– gonię
go
Wiem,
że
nie
chce
mnie
świat,
go
nie
do-tyczy
To,
co
tylko
dla
mnie
jest
wszystkim
Lecz
moje
myśli
jedynie
wciąż
do
niej
rwą
W
niej
zbiega
się
mój
szczyt
I
moje
dno
A
jedyny
mój
możliwy
koniec
To
gdy
własny
ogon
zaknebluje
mi
pysk
i
(Przestanę
wyć
I
uciekać...
przed
tym
głosem,
który
gna
mnie
na
krawędź...,
za
którą
nie
ma
już
nic...)
Wiem,
gdzie
jest
zapisany
mój
los,
wykwitły
z
bólu
o
marzeniach
dziecka
I
ciągle
stamtąd
dobiega
mój
głos
pełen
prostego
pragnienia
szczęścia
Wciąż
chcę
pokonać
niemoc
wobec
świata,
który
łamie
mi
palce
Jego
bezinteresowną
przemoc,
która
uczyniła
mnie
kaleką
na
starcie
Nawet
sobie
mogę
powiedzieć:
"Nie
znasz
mnie",
wciąż
tkwi
kij
w
szprychach
mojego
życia
Tamto
dziecko
dzisiaj
znowu
nie
zaśnie,
z
twarzą
w
poduszce
próbując
oddychać
Ile
to
już
lat
wciąż
to
samo
stanowi
moją
siłę
I
największą
słabość
Brutalnie
walcząc
rozrywa
tożsamość
I
cokolwiek
zrobię
to
zawsze
za
mało
Mimo,
że
to
tylko
rzep
na
ogonie
to
Dopóki
nie
wypluję
płuc
– gonię
go
Wiem,
że
nie
chce
mnie
świat,
go
nie
do-tyczy
To,
co
tylko
dla
mnie
jest
wszystkim
Lecz
moje
myśli
jedynie
wciąż
do
niej
rwą
W
niej
zbiega
się
mój
szczyt
I
moje
dno
Żeby
móc
być
sobą
zakląłem
krąg
samotności
- banicję
1 Zew
2 Wilk Chodnikowy
3 Jestem Bestią
4 Carrie
5 Wnyki
6 Zawleczki, Nakrętki, Kapsle
7 Niech Czas Stanie
8 Trainspotting
9 W Biegu
10 Role Playing Life
11 Głupiomądry
12 Indygo
13 Pollock
14 Banicja
Attention! Feel free to leave feedback.