Lyrics List pożegnalny (prod. Foux) - Filipek
In
the
endless
sky
we
are
but
one
In
my
dreams
wolf
and
I
Wiesz,
parę
lat
temu
byłem
gotowy
do
uzewnętrznienia
Parę
lat
temu,
ta,
jeszcze
bym
nie
miał
nic
do
powiedzenia
Żyłem
od
niechcenia,
nie
dziwi
Cię
pewnie,
bo
trochę
mnie
znasz
Jak
ten
list
nie
doszedł
Ci
wcześniej,
wolałem
wszystko
powiedzieć
Ci
w
twarz
Dziś
się
nie
łudzę,
Twój
obraz
zamazał
się
w
korpo
budynkach
W
chujowych
przyjaźniach
i
chęci
by
na
koncie
była
jedynka
Marna
nawijka,
nie
będę
Ci
kłamał,
zdradziłem
Twą
miłość
już
milion
razy
Tak
samo
jak
Ty
mnie,
mała,
tak
złamaliśmy
przysięgę
gówniarzy
Czasem
to
parzy,
pytałaś
co
u
mnie,
wychodzi
na
dobre?
Luźne
pytanie,
gdy
miałem
świadomość,
że
z
kimś
właśnie
dzielisz
kołdrę
I
to
nie
ja,
nie
pytaj
o
kumpli,
bo
się
zmienili
Wszyscy
znajomi,
co
byli
od
zawsze,
teraz
dla
mnie
anonimy
Nie
chcę
ich
winić,
bo
czynsz
i
rachunek,
i
tak
jest
z
powrotem
Jak
wyleciałaś,
rzygałem
ciszą,
bywało
słabo,
a
potem
Raz
czułem
się
jak
Gatsby,
raz
jak
bankrut
co
hulał
Ten
list
to
nie
jest
dramat,
to
faktu
literatura
I
chyba
teraz
słowa
mnie
tak
nie
ranią
Wyprany
z
tych
emocji,
obojętny
na
wszystko
I
chyba
boli,
że
sprzedaliśmy
tak
tanio
Ideały
i
wiarę,
w
zamian
za
relatywność
I
chyba
teraz
już
mozesz
to
przeczytać
Zaparzyć
sobie
kawę,
gdy
on
już
będzie
spał
Nie
ma
tu
odpowiedzi,
nie
ma
też
pytań
Puste
retrospekcje,
może
ukryty
żal
In
the
endless
sky
we
are
but
one
In
my
dreams
wolf
and
I
Dziś
się
nie
łudzę
Czasem
to
parzy
Samotność
weszła
w
krew
Przestałem
liczyć
się
Obojętny
na
wszystko
Wyprany
z
tych
emocji
To
nie
jest
dramat,
to
faktu
literatura
Wiesz,
chciałem
Cię
szukać
jak
opadłem
z
sił,
tylko
czekałem
Wiesz,
to
tylko
słowa,
słowa,
słowa
Bo
gdybym
Cię
znalazł
już
to
co
jest
dalej
Samotność
weszła
w
krew
jak
kumplom
feta,
prozak
Przestałem
liczyć
się,
taka
metamorfoza
Zjeździłem
Polskę
i
po
jakimś
czasie,
panny
rzucały
mi
się
na
szyję
Jeszcze
jedna
więcej,
kręgosłup
moralny
pierdolnie
za
chwilę
Mówiły
słodkie
"Kocham",
ja
gorzkie
"Jak
tam
leci?"
Pytały
o
potomstwo,
wyjęły
z
ust
mi
dzieci
Wsiąkłem
w
nienawiść,
nie
chciałem
się
zabić,
ja
chciałem
zabijać
Uzależniła
mnie
adrenalina,
chcialem
tak
mocno,
byś
to
zobaczyła
Biłem
po
ryjach,
a
zdarte
knykcie
były,
już
wtedy,
porażki
symbolem
W
codziennym
życiu
dawałem
dupy,
choć
często
mówiłem,
że
coś
pierdolę
I
nie
osądzaj,
ja
nie
kreuję
image'u
bad
boy'a
Nie
znamy
się,
mała,
od
wczoraj,
pewnie
byś
śmiała
się
z
moich
dokonań
I
chyba
teraz
słowa
mnie
tak
nie
ranią
Wyprany
z
tych
emocji,
obojętny
na
wszystko
I
chyba
boli,
że
sprzedaliśmy
tak
tanio
Ideały
i
wiarę,
w
zamian
za
relatywność
I
chyba
teraz
już
mozesz
to
przeczytać
Zaparzyć
sobie
kawę,
gdy
on
już
będzie
spał
Nie
ma
tu
odpowiedzi,
nie
ma
też
pytań
Puste
retrospekcje,
może
ukryty
żal
In
the
endless
sky
we
are
but
one
In
my
dreams
wolf
and
I
Dziś
się
nie
łudzę
Czasem
to
parzy
Samotność
weszła
w
krew
Przestałem
liczyć
się
Obojętny
na
wszystko
Wyprany
z
tych
emocji
To
nie
jest
dramat,
to
faktu
literatura
Pisałem
przez
noce,
zawsze
o
Tobie,
serce
na
dłoni
Parę
duperek
się
za
bardzo
wczuło,
głupie
Myślały,
że
to
co
piszę,
kurwa,
jest
chyba
o
nich
Śmiałem
im
się
w
twarz,
a
moja
szydera
drażniła
najbardziej
Wiesz,
nie
żałuję,
te
tępe
suki
nie
miały
do
Ciebie
podjazdu,
skarbie
Skarbie?
Kurwa,
ja
znam
jeszcze
to
słowo?
Mój
głos
je
wypowiada
tak
bardzo
obcesowo
Mówiłaś
zawsze
bym
rozwijał
pasję,
że
genach,
naprawdę,
mam
bycie
znanym
Chyba
do
dziś
paru
mnie
zna,
paru
Ci
powie,
że
pojebany
Ciekawe
co
dzisiaj
ci
ludzie
myślą,
gdy
przesłuchują
sobie
ten
numer
Znów
nie
lubiany,
to
musisz
wiedzieć,
bo
od
zawsze
w
piździe
mam
ich
szacunek
Wiesz,
ja
nie
umiem
się
nie
przejmować
ludzką
krytyką
Zawsze
mnie
za
to
tak
bardzo
cisnęłaś,
bo
Tobie
opinie
najczęściej
wiszą
Potraktuj
list
ode
mnie
jako
dowód
siły
Nie
żywię
już
urazy
Całusy,
Filip
Dziś
się
nie
łudzę
Czasem
to
parzy
Samotność
weszła
w
krew
Przestałem
liczyć
się
Obojętny
na
wszystko
Wyprany
z
tych
emocji
To
nie
jest
dramat,
to
faktu
literatura
In
the
endless
sky
we
are
but
one
In
my
dreams
wolf
and
I
1 List pożegnalny (prod. Foux)
2 Broń mnie boże (prod. Jacon)
3 Ile jest wart upór (prod. Zbylu)
4 Wall-E (prod. DonDe)
5 Więzień ambicji (prod. Fuso)
6 Reinkarnacja (prod. PeeTe)
7 Pierwiastek dumy (prod. Lema, cuty: DJ Szudi)
8 Anioł stróż (prod. Lema)
9 Odruchy bezwarunkowe (prod. Natural Logarithm)
10 O tej godzinie (prod. BXSKXTS)
11 I wtedy mógłbym umrzeć (prod. Jacon)
12 A co jeżeli? (prod. Fuso)
Attention! Feel free to leave feedback.