Lyrics Pan od muzyki - Kacperczyk
Gadasz
o
pasji,
a
nie
słucha
nikt
Sięgać
wysoko,
jak
półki
płyt
miałeś
Z
ostatniej
ławki
zakute
łby
Chciałeś,
żeby
to
tobie
wyszło
A
to
oni
wyprzedają
sale
Dwa
puste
talerzyki
na
święta
Ty
byłeś
jej
jedyny,
ona
była
twoja
jedna
Mała
jak
okruszek,
plany
wielkie
jak
Etna
Nagle
wszystko
wybuchło
i
jak
o
niej
nie
pamiętać
Praca
na
budowie
miała
być
tylko
na
wakacje
Żeby
wrócić
do
swojej
i
zapewniać
jej
atrakcje
Za
granicą
harowałeś
jak
wół
Żeby
dzielić
na
pół,
nie
po
to
Żeby
zostać
tam
na
zawsze
samemu
(u-łoł)
Żeby
zostać
na
zawsze
samemu
(uu,
samemu)
Pożyczył
furę
od
zioma
W
bagażniku
kilo
zioła
Podrzucili
mu
tabsy
na
airport
Miał
mieć
ciepłe
wakacje,
nie
piekło
Oddała
mu
serce
na
zawsze
On
oddawał
się
sąsiadce
Miał
być
szybki
numerek,
nie
dziecko
Na
alimenty
starcza
ledwo
Łatwo
mówić
mówcom
motywacyjnym
Ale
czasem
nie
da
się
z
łóżka
wstać
Łatwo
powiedzieć,
że
można
wszystko
Ale
przecież
nie
zawsze
musi
się
dać
Łatwo
mówić
mówcom
motywacyjnym
Ale
czasem
nie
da
się
z
łóżka
wstać
Łatwo
powiedzieć,
że
można
wszystko
Ale
przecież
nie
zawsze
musi
się
dać
(ło)
A
co
jeśli
nauczyciel
z
pierwszego
wersu
to
ja
Za
kilka
lat
Mam
teraz
wszystko,
a
boję
się
spać
Bo
przecież
zawsze
może
się
nie
udać
coś
Nie
zawsze
musi
się
dać
Ale
raczej
się
uda
Attention! Feel free to leave feedback.