Lyrics Pitbull - Prozak
Byłem
w
miejscach
tak
ciemnych,
że
nie
chciałbyś
postawić
tam
nogi
Zapomnij
o
butach,
nie
przeżyjesz
wchodząc
mi
dziś,
suko,
do
głowy
Temat
nowy,
hardkorowy,
przystawiony
pistolet
do
skroni
Wszystko
może
być
pięknie
lub
nie,
zależy
z
której
strony
stoisz
broni
Zapach
hajsu
lepszy
od
krwi
i
potu,
unikam
kłopotów
Dopóki
ambicja
nie
budzi
się
we
mnie
jak
wilkołak
po
zmroku
Plantacja
kokosów,
uważaj
na
palce
i
nie
zostawiaj
włosów
Próżniowe
paczki
po
pół,
z
metalowej
tacki
na
stół,
odpal
i
próbuj
Nie
łykaj
głównych,
afiszuj
jak
równy,
na
czerwonym
stój
Ambicja
to
dziwka,
uzależnia,
na
mojej
drodze
stoi
jak
wół
Do
wszystkiego
odpowiedni
strój,
mentalnie
mam
to
wszystko
tu
A
głowie
królowej
w
oprawie
różowej
to
talizman
mój
Kto
uważa
możliwości
materialne
za
podejście
banalne?
Niech
idzie,
pierdolnie
się
głową
prosto
w
mur
i
się
ogarnie
Na
poważnie,
mam
swoją
baśń
i
za
renomę
leżę
dziesionę
Mam
swoją
koronę
i
to
pierdolę,
na
górze,
nie
dole,
mecz
o
łyse
dłonie
Wjeżdżam
jak
pitbull,
zaciskam
swoje
szczęki
Kreator
mikstur,
chociaż
to
nie
jest
rekin
Wjeżdżam
na
real
talk,
zawsze
szybki,
zły
i
wściekły
Polski
hip-hop
folk,
co
drugi
z
nich
jest
ciepły
Wjeżdżam
jak
pitbull,
zaciskam
swoje
szczęki
Kreator
mikstur,
chociaż
to
nie
jest
rekin
Wjeżdżam
na
real
talk,
zawsze
szybki,
zły
i
wściekły
Polski
hip-hop
folk,
co
drugi
z
nich
jest
ciepły
Mam
siano
na
prawie
dekadę,
dzisiaj
wiem,
że
to
był
dobry
ruch
Miałem
rodzinę,
przyjmuję
winę,
mego
lustra
nie
przykrył
kurz
Widać
jak
Tomasz
Chada,
innego
życia
nie
znam
już
Kilka
razy
byłem
bliski
tu,
aby
przykrył
mnie
też
grób
Przypadek?
No
cóż,
nie
sądzę!
Misjonarz
pełen
zwątpień
Dzieciaki
z
Pokątnej
naniosły
papier
z
braku
wspomnień
(co?)
Śpiewają
"ulica,
hajs
na
trapie,
każdy
ma
tu
import,
zacierp!"
Taki
real
talk!
To
ja
cały
swój
hajs
zrobiłem
se
na
rapie
Czysty
papier,
brudny
papier,
taki
sam
zły
i
dobry
papier
To
jak
nim
pokierujesz,
nada
mu
i
tobie
znaczek
Nie
muszę
być
raperem,
jestem
ulica
i
niosę
wam
prawdę
Noszę
dresy,
nie
jestem
dresiarz,
a
patologia
to
żaden
gangster
Tak
jest
dobrze,
tak
jest
fajnie,
kiedy
wszystko
zgadza
się
Drzwi
są
całe,
słońce
świeci,
można
zacząć
nowy
dzień
(hehe!)
Parzę
kawę,
płuco
leci,
czasem
miewam
dobry
sen
Z
dużej
łyżki,
paranoje,
siwe
włosy,
mam
swój
zen
Wjeżdżam
jak
pitbull,
zaciskam
swoje
szczęki
Kreator
mikstur,
chociaż
to
nie
jest
rekin
Wjeżdżam
na
real
talk,
zawsze
szybki,
zły
i
wściekły
Polski
hip-hop
folk,
co
drugi
z
nich
jest
ciepły
Wjeżdżam
jak
pitbull,
zaciskam
swoje
szczęki
Kreator
mikstur,
chociaż
to
nie
jest
rekin
Wjeżdżam
na
real
talk,
zawsze
szybki,
zły
i
wściekły
Polski
hip-hop
folk,
co
drugi
z
nich
jest
ciepły
Zacząłem
bez
pomocy,
od
zera,
bez
szmalu,
popatrz
na
mnie
teraz
Albo
chcą
pracować
ze
mną,
albo
dla
mnie,
taka
era
Nie
strugając
bohatera,
może
zbyt
pewny
siebie
nieraz
Szereg
w
szeregach,
wystawiłem
nogę,
siedmiomilowy
krok
za
melanż
Bad
man,
bad
man,
przestać
się
tak
starać
Mam
więcej
niż
ten
twój
łańcuch,
wiesz...
W
swoich
dziarach
A
najgorszy
wpływ
ma
na
mnie
ta
twoja
mała
Łatwy
chłopak,
nie
odmawiam,
daj
gram
z
VAT-a
albo
wypierdalaj
Najwyższy
możliwy
poziom,
najwyższa
możliwa
skala
Dwieście
procent,
czynić
dobro,
leczyć
i
pomagać
Przebij
mnie,
jeśli
umiesz
się
wspiąć
po
mych
filarach
Gracze
różni,
gra
ta
sama!
Ha...
Mija
mi
dekada
W
moich
oczach
złość,
miłość,
równowaga
W
grze
wyższa
waga,
zabawa
i
ukryta
powaga
Taka
waga,
że
nie
domaga,
jeden
więcej,
mocna
zgaga
Nieuwaga,
lata
flaga,
cała
naga
na
pigułach
i
szparagach!
Blow,
suko
Wjeżdżam
jak
pitbull,
zaciskam
swoje
szczęki
Kreator
mikstur,
chociaż
to
nie
jest
rekin
Wjeżdżam
na
real
talk,
zawsze
szybki,
zły
i
wściekły
Polski
hip-hop
folk,
co
drugi
z
nich
jest
ciepły
Wjeżdżam
jak
pitbull,
zaciskam
swoje
szczęki
Kreator
mikstur,
chociaż
to
nie
jest
rekin
Wjeżdżam
na
real
talk,
zawsze
szybki,
zły
i
wściekły
Polski
hip-hop
folk,
co
drugi
z
nich
jest
ciepły
Attention! Feel free to leave feedback.