Lyrics Balon - Fisz
Ona
mówi,
że
gdy
złoszczę
się
to
zamieniam
się
w
wielki
nadymany
balon,
Jej
wielkie,
piękne
oczy
nie
mogą
kłamać.
Spoglądam
w
lustro
jakby
nie
było
na
szyi
wielki,
czerwony
balon,
Balon
ogromny,
wcale
nie
sympatyczny,
a
rozmiar
wcale
nie
skromny
Nadyma
się,
nadyma
i
straszy,
Gdy
wyszedłem
na
ulicę
z
tym
balonem
na
karku
Nie
wyróżniałam
się
wcale,
bo
wszyscy
mają
swoje
balony,
W
które
wypompowują
swój
gniew
i
żale.
Miałem
kiedyś
kolegę,
który
przed
wyjściem
na
ulicę
Ćwiczył
przed
lustrem
groźne
miny,
aha...
bo
chciałby
bały
się
go
Dzieci,
mamusie,
starsze
panie
i
dziewczyny.
Widziałem
go
już
z
daleka,
bo
na
swym
karku
Nosił
olbrzymią
napuchniętą
banię,
Lecz
dumny
był
z
siebie,
gdy
widział
strach
i
przerażenie
W
oczach
napotkanych
ludzi.
Ja
mówię
do
niego,
że
mnie
nie
przestraszysz,
Bo
to
tylko
moja
litość
budzi,
A
on
ćwiczył
dalej
swój
twardzielski
chód
I
nadymał
się
i
puszył
jak
najbardziej
mógł,
Bo
chciał
zasłynąć
z
tego,
że
ma
serce
zimne
jak
lód.
Ja
mówię:
"Nie
wtrącaj
się,
nie
wracaj
do
moich
nut."
Ja
jak
najszybciej
z
mojego
balonika
chce
wypuścić
powietrze
Więc,
po
co
mi
ta
sroga
mina,
wiem,
że
są
takie
dni,
Że
coś
we
mnie
się
gotuje,
by
później
gwiżdżeć
zupełnie
jak
czajnik,
A
ja
pytam:,
"Dlaczego
i
po
co?"
Po
co
mi
ta
wredna
gęba
i
ta
sroga
mina,
Twarz
raz
blada
raz
zupełnie
sina,
czerwona
nadęta
taki
balon
przypomina
To
niczym
efekty
specjalne
wyniesione
prosto
z
kina,
Już
bardziej
życzliwa
jest
ta
gęba
manekina.
Po
co
mi
ta
sroga
mina,
a
patrzę
się
w
lustro
Moja
twarz
wielki
nadymany
balon
przypomina
Oj
oj
oj
oj
Oj
oj
oj
oj
Po
co
mi
ta
sroga
mina,
patrzę
się
w
lustro
Moja
twarz
wielki
nadymany
balon
przypomina
oj
oj
oj
oj
Z
mojego
domu
wyniosłem
tyle
miłości
i
ciepła,
Więc
sroga
mina
tutaj
jest
zbędna,
nie
pasuje
wcale,
a
wcale...
Więc
gdy
piszę
swoje
linijki,
nie
ma
w
nich
złości
nawet
miedzy
wierszami
oj
oj
oj
oj
Lecz
tak
wielu
kopie
nawet
leżącego
swoimi
ciężkimi
butami
oj
oj
oj
oj
Coraz
łatwiej
dostać
w
czerep
chodząc
nocami
nieznajomymi
osiedlami
oj
oj
oj
oj
Od
tak
zupełnie
za
nic,
już
się
nie
zna
granic,
Więc
dla
ludzi
poupychanych
w
blokach
z
betonowych
płyt.
Ja
tez
tam
byłem
z
rodziną
klepałem
biedę,
Lecz
nigdy
nie
było
we
mnie
zawiści
dla
tych,
którym
wiodło
się
lepiej,
aha
Więc
dla
ludzi
w
betonowych
blokach
głowa
do
góry,
Więcej
miłości,
a
wtedy
cuda
spadają
z
nieba
jak
deszcz
z
chmury.
Ja
w
to
wierzę
i
zawsze
wierzyłem,
więc
nie
będę
tylko
prochem
i
pyłem
I
chwastem,
co
przeszkadza
innym
wzrastać,
ja
nie
jestem
z
tych,
Lecz
słyszę
na
roku
jakiś
hałas
i
zgrzyt,
Lecą
butelki
jakieś
brzdęki,
gwizd,
łamane
żebra,
Ja
to
widziałam,
bo
właśnie
wtedy
na
przystanku
po
drugiej
stronie
stałem,
A
tak
sobie
myślałem:,
"Po
co
i
dlaczego?"
F.I.S.Z.
jak
długo
żyję
nie
rozumię
tego,
Ja
jestem
pełen
miłości
jak
rasta,
Zamiast
pięści
używam
mikrofonu
czy
flamastra,
Nie
chcę
za
nic
w
świecie
odgrywać
roli
chwasta,
A
srogim
mina
mówię,
więc
stop
i
basta.
Nie
mam
jednak
chęci
oczyszczać
z
brudów
jak
do
zębów
pasta,
Niech
robi
to
deszcz,
co
oczyści
ulice
mego
miasta.
Nie
używam
pięści,
noży,
kijów
nawet
do
wałka
ciasta.
Srogim
minom
mówię
stop
i
basta,
aha
Srogim
minom
mówię
stop
i
basta.
Po
co
mi
ta
sroga
mina,
a
patrzę
się
w
lustro
Moja
twarz
wielki
nadymany
balon
przypomina
oj
oj
oj
oj
Po
co
mi
ta
sroga
mina,
a
patrzę
się
w
lustro
Moja
twarz
wielki
nadymany
balon
przypomina
oj
oj
oj
oj
Attention! Feel free to leave feedback.