Łona i Webber - Hipermarket Lyrics

Lyrics Hipermarket - Łona i Webber



Stoję w miejscu, gdzie sprawy trudne w moment stają się łatwe
Wszystko lśni rozświetlone jaskrawym światłem
Mam zagadkę z tym gdzie jestem, więc pytam i patrzę
Ale wszyscy i tak chcą przekonać mnie, że tkwię tu od zawsze
Idę i mijam tych co chcą mi wcisnąć to co by tylko przyszło mi na myśl
Więc tym samym mają tutaj wszystko
Półki pełne tak, że bardziej się nie da
Toną w tym czego tak cholernie mi trzeba rzekomo
I zewsząd płynie pomoc abym mógł starannie wybrać
Coś spośród tego co wybrane już za mnie
A ten wcześniejszy wybór bez znaczenia nie jest
Wszak nic czego tutaj nie ma nie istnieje
A tutaj wszystko lśni aż, bo ma właściwe miejsce i PR
Niczego wprost nie sposób minąć nijak
I krzyczy z boku bym się na nie zdecydował, a
Milion przedmiotów w milionie opakowań
Z resztą jedno biorę ale zamiast wzorem poprzedników
W porę położyć je obok innych w koszyku
Ja nieopatrznie przez maluteńki otwór
Zaglądam do środka - nie ma nic w środku
My klienci ogromnego hipermarketu
Podróżując w tempie tylu płytkich chwil na godzinę
Skłonni biec wszędzie byle tak naprawdę nigdzie nie pójść
Nie posuwamy się do przodu ani o centymetr
My klienci ogromnego hipermarketu
Podróżując w tempie tylu płytkich chwil na godzinę
Skłonni biec wszędzie byle tak naprawdę nigdzie nie pójść
Nie posuwamy się do przodu ani o centymetr
Podczas, gdy ktoś już dybie na to by się zająć moim pustym koszykiem
Ja szczęśliwie opuszczam ten przybytek
Mając dość szklanych sufitów i błyszczących schodów, lecz
Mam wrażenie, że nie opuszczam go w ogóle, bo
Gdzie bym nie poszedł pójdę tak czy inaczej
Nurtem rzeki miejsc, które hurtem pochłonął marketing
Wszędzie widząc tych co nie spoczną zanim
Nie zamienią mi życia w serial przerywany reklamami
Instynkt samozachowawczy nic tu nie da, kiedy instynkt podpowiada by się jak najlepiej sprzedać
Na ogół, znaczy to pójść tam, gdzie już zboczył obóz
Tych którzy zechcieli przeistoczyć się w produkt
Ciężko uciec w objęcia muzy którejkolwiek, skoro każdej wolny rynek przystawił do głowy rewolwer
I wszystkie grzecznie tańczą swój chocholi taniec
Stając się z wolna miejscem czekającym na twoją reklamę
A my spoglądamy bystro i naiwnie bierzemy to wszystko za harmonijną rzeczywistość
I tu akurat mamy słuszność choć to rzeczywistość wypełniona pustką
My klienci ogromnego hipermarketu
Podróżując w tempie tylu płytkich chwil na godzinę
Skłonni biec wszędzie byle tak naprawdę nigdzie nie pójść
Nie posuwamy się do przodu ani o centymetr
My klienci ogromnego hipermarketu
Podróżując w tempie tylu płytkich chwil na godzinę
Skłonni biec wszędzie byle tak naprawdę nigdzie nie pójść
Nie posuwamy się do przodu ani o centymetr
My klienci ogromnego hipermarketu
Podróżując w tempie tylu płytkich chwil na godzinę
Skłonni biec wszędzie byle tak naprawdę nigdzie nie pójść
Nie posuwamy się do przodu ani o centymetr
My klienci ogromnego hipermarketu
Podróżując w tempie tylu płytkich chwil na godzinę
Skłonni biec wszędzie byle tak naprawdę nigdzie nie pójść
Nie posuwamy się do przodu ani o centymetr
My klienci ogromnego hipermarketu
Podróżując w tempie tylu płytkich chwil na godzinę
Skłonni biec wszędzie byle tak naprawdę nigdzie nie pójść
Nie posuwamy się do przodu ani o centymetr
My klienci ogromnego hipermarketu
Podróżując w tempie tylu płytkich chwil na godzinę
Skłonni biec wszędzie byle tak naprawdę nigdzie nie pójść
Nie posuwamy się do przodu ani o centymetr



Writer(s): Adam Zielinski, Andrzej Mikosz


Łona i Webber - Absurd i Nonsens
Album Absurd i Nonsens
date of release
20-05-2004




Attention! Feel free to leave feedback.